Głową cudu nie przebijesz

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 13/2005

publikacja 30.03.2005 01:30

Myśl wyrachowana - Niewierzącemu w cuda pozostaje wiara w cudactwa

Głową cudu nie przebijesz

Głupi jak dyskusja na Onecie – mówi się niekiedy. Wypowiedzi na internetowych forach mimo wszystko bywają pouczające. Akurat Onet zamieścił artykuł z miesięcznika „Mówią Wieki”, w którym dowiedziono, że książka „Kod Leonarda da Vinci” jest stekiem bzdur. Pod spodem lawina wściekłych komentarzy. „Jeśli nawet to bzdury, to mniejsze od tej kościelnej, że zamęczony facet wstał z grobu” – napisał jakiś młodzian.

Chłopak mógł uprzejmiej zamanifestować swoją niewiarę, ale za brak łaski wiary trudno go winić. To naprawdę niezwykła rzecz, że chrześcijanin potrafi wierzyć w coś tak nieprawdopodobnego jak Zmartwychwstanie. O ile potrafi. – Chyba mi nie powiesz, że jakaś kobieta mogła mieć dziecko bez udziału chłopa – rzekła do mnie ongiś znajoma, na co dzień katoliczka. Skoro nie wierzy w tak podstawową dla chrześcijaństwa rzecz, to i w zmartwychwstanie pewnie też nie za bardzo. Oryginalny to katolicyzm, niestety, często spotykany. Wynika z przekonania, że cudów nie ma, ponieważ „ja się z nimi nie spotkałem”. Czyli że one się w głowie nie mieszczą.

Nie dziwota, bo całe miejsce zajmuje tam rozum. Dla kogo zaś zawartość czaszki jest najwyższym autorytetem, ten raczej w cuda nie uwierzy (no chyba, że pokażą je na TVN, w „Nie do wiary”). Tylko że wtedy w ogóle trudno mówić o wierze religijnej. Kto mówi „cudów nie ma”, jak ma uwierzyć, że konsekrowana hostia jest czymś innym niż wygląda? Jak w tych warunkach uwierzyć, że woda chrztu zmywa grzech pierworodny? Jak w ogóle w grzech uwierzyć? Pan Bóg? Aniołowie, szatan, niebo, piekło, czyściec? Nie, dziękuję, nie spotkałem.

Rzeczywiście, wia-ra w to, co przekracza ludzkie pojmowanie jest upokarzająca dla rozumu. Nawet ludzie wierzący mają skłonność do tłumaczenia Pana Boga z Jego cudów. W jednej z powieści religijnych wyczytałem, jak to Pan Jezus rozmnożył chleb. Uczynił to w ten sposób, że przemówił do serc słuchaczy, ci zaś, poruszeni przesłaniem miłości, sięgnęli do swoich toreb i podzielili się schowanymi tam zapasami. O tak, taki „cud” zmieściłby się nawet w głowie czytelnika „Faktów i Mitów”. Tylko cudzysłowu odeń oderwać nie sposób.

Czasami Pan Bóg robi ludziom niespodziankę, tak jak ponad 80 lat temu w Fatimie. Sto tysięcy niedowiarków grzmotnęło wówczas na kolana, wołając „wierzę!”. Ano, uwierzyli, bo zobaczyli, jak im słońce na łeb spada, bo poczuli, że mają suche ubrania, choć od dawna stali w deszczu… i tak dalej. No i co? Świat się nawrócił? Może i o tę naukę w Fatimie chodziło, że sto tysięcy świadków nie pomoże, gdy cud nie dotknie duszy.

Narzekają niektórzy, że Jezus zmartwychwstał jakoś tak cicho, po kryjomu. Oni by to lepiej zrobili – z pompą i hukiem. Potem rzymskim strażnikom obiliby mordy, Piłata utopili w misie do umywania rąk, a z arcykapłanów zrobili ministrantów. Żeby wreszcie nie było wątpliwości, kto tu rządzi.
To naiwność. Nawet gdyby Zmartwychwstanie odbyło się w świetle jupiterów i było transmitowane przez telewizje całego świata, niewiele by to zmieniło, bo wiara nie bierze się z cudu. Ona sama jest cudem.

- - - - - -

 

Droga Komisjo
Kończący się sejm w przedśmiertnych konwulsjach wydał z siebie Komisję do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Co prawda istnieje już urząd Pełnomocnika do spraw tego samego, ale widać ciągnie za mało kasy z kieszeni podatnika. Sejmowa Komisja „będzie się zajmowała sprawami wynikającymi z konstytucyjnej zasady równych praw kobiet i mężczyzn…” ble ble ble. Bardzo kosztowne ble ble.

Menażeriaz importu
W kwietniu szykuje się kolejna gejowsko-lesbijska awantura w Krakowie. Organizatorzy zapowiadają „szansę poznania ciekawych ludzi z całej Europy”. A zapewne, zapewne, bo na miejscu trudno znaleźć potrzebną liczbę równie ciekawych okazów. Najlepiej niech przejdą od razu pod krakowskie ZOO. Tylko co tamte biedne zwierzęta winne?

Wytolerować ich!
„Kobiety, które nie decydują się na aborcję, gdy okaże się, że noszą syna, nie mają prawa nazywać siebie feministkami. Mężczyzn cechuje nieusuwalne zło” – takie hasła głosiła na konferencji w Szwecji czołowa feministka Sheila Jeffrey. Zorganizowana przez socjaldemokratów konferencja dotyczyła handlu kobietami. Pojawił się tam też manifest, w którym mężczyzna został określony jako niezasługujący na istnienie pasożyt i „biologiczne nieszczęście”. Jak napisała „Rzeczpospolita”, najbardziej szokujący był entuzjazm, z jakim w Szwecji spotkała się publikacja manifestu.
Gdy takie teksty dotyczą mniejszości, to się nazywa dyskryminacja. Kiedy dotyczą połowy ludzkości – to jest objaw tolerancji.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.