Lewatywa dobra na wszystko

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2005

publikacja 23.03.2005 06:32

Można zbudować życie bez modlitwy, ale potem trzeba się modlić, żeby się nie zawaliło.

Lewatywa dobra na wszystko

Postanowiliśmy, że będziemy się za prostytutki modlić – powiedział uczestnik programu Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”. Rozległ się chichot obecnych w studiu feministek. – To ładnie, że się pan modli, ale my coś robimy – rzekła ironicznie jedna z pań i jęła wyliczać, co takiego robi, żeby przeciwdziałać prostytucji.
Rzeczywiście, z punktu widzenia ateisty (a jako takie zwykle deklarują się feministki) modlitwa jest nicnierobieniem. To zrozumiałe, bo gdyby Boga nie było, modlitwa nie miałaby sensu. Pytanie tylko, jaki sens miałoby wówczas resocjalizowanie prostytutek. Jeśli nie ma Boga, to z czego wynika, że prostytucja to coś złego? Z etyki? A etyka z czego wynika? Aha, z wykładów Magdaleny Środy. No tak, tylko skoro pani Środa nie wie nawet, z czego wynika ona sama, to wszelkie dalsze wynikanie traci sens.

Prostytucja i inne choroby społeczne mają źródło w duszy, więc żeby je leczyć naprawdę skutecznie, trzeba użyć właściwych metod, a nie hasać po objawach jak kot po zastawionym stole. Na takie rzeczy najskuteczniejszą metodą jest właśnie modlitwa, proszę pań. Skoro jednak feministki nie wierzą w istnienie nieśmiertelnej duszy, to i nie dziwota, że w dziedzinie jej schorzeń wyniki mają wątpliwe. Z takim „aparatem diagnostycznym”, jakim dysponują, leczą gorzej, niż wojskowi lekarze kurowali wojaka Szwejka. Tam na wszystko mieli podwójną lewatywę, co – jeśli trafiło na właściwą dolegliwość – mogło jednak czasem pomóc. Lewicowe znachorki niestety używają szerszego wachlarza metod: lewatywę stosują na raka, krew puszczają anemikom, a wrzody żołądka leczą płynem przeciwłupieżowym.

Żarty? Dlaczego? Przecież pomysł, żeby prostytucji albo narkomanii przeciwdziałać ich legalizacją niewiele odbiega od tamtego wzorca. Równie dobrze można pijakowi, w ramach leczenia uzależnienia, zrefundować pół litra na dzień.

Jeśli mało widać skutki modlitwy za prostytutki, to tylko z jednego powodu: bo mało kto się za te nieszczęsne dziewczyny modli, a za to wielu nimi gardzi. Dlatego akcja „Frondy” pod hasłem „Dziewczyny czekają 24 h na twoją modlitwę” jest krokiem we właściwym kierunku. Potem można prostytutki resocjalizować. Resocjalizacja oznacza przywrócenie kogoś społeczeństwu. Dobrze by jednak było, żeby społeczeństwo samo wiedziało, po co właściwie istnieje. Inaczej pozostanie mu aktywność wykluczająca środki duchowe, ta zaś przypomina pucowanie na połysk auta, w którym nie ma silnika. Tak się zajedzie najwyżej w maliny.

- - - - - - - - -

RÓŻNOŚCI

Równość nade wszystko

Przyznano tytuły feministki i feministy roku. W sam dzień kobiet zaszczytny laur otrzymała minister Magdalena Środa. Za bezpardonową walkę… itede, itepe. Jej walka jest w tym sensie bezpardonowa, że jeszcze się nie zdarzyło, żeby pani Środa za swoje liczne gafy i samowolki kogokolwiek przeprosiła.
Ciekawe jest też uzasadnienie tytułu feministy roku, którym został profesor Wiktor Osiatyński: „za nieustanne podkreślanie, że równość płci jest najważniejszą i najtrudniejszą sprawą na świecie”. To zaskakujące, bo w telewizji mówili, że najważniejszy na świecie jest batonik prince polo.

S-porna sprawa
Ponieważ Młodzież Wszechpolska zorganizowała protest przeciw eksponowaniu w kioskach pornografii, młodzieżówka SdPl zabrała się za działania przeciwne. Młodzi socjaldemokraci rozdają kioskarzom ulotki z informacją, że to, co widnieje na wystawie, to nie pornografia, tylko „pisma erotyczne”. Zapewniają też, że w razie czego, to oni staną w obronie sprzedawców. Jak dotąd Wszechpolacy sprawiają im wielką przykrość, bo z kioskarzami rozmawiają uprzejmie, a protesty kierują do prokuratury. Ludzie, rozbijcie tam jaką szybę, bo inaczej „esdepolacy”, zamiast na rycerzy walczących z oszołomstwem, wyjdą na zwykłych erotomanów.

Nadznawca
Joanna Senyszyn (SLD) w opublikowanej w „Gazecie Polskiej” rozmowie ze Stefanem Niesiołowskim stwierdziła, że sobór w Bazylei w XV wieku „uznał oficjalnie prostytucję za instytucję niezbędną dla prawidłowego funkcjonowania życia społecznego”. Kogoś, kto wie wszystko jak było, nazywamy znawcą. Kogoś, kto wie jeszcze więcej, nazywamy Joanną Senyszyn.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.