Cnota utraty cnoty

Franciszek Kucharczak franku@goscniedzielny.pl

|

GN 08/2005

publikacja 22.02.2005 23:18

Ongiś w telewizji rozmawiali o zwalczaniu pornografii. W trakcie dyskusji posłanka z lewicy, robiąc oko do kamery, rzekła: „Nie czarujmy się, przecież wszyscy to lubimy”.

Cnota utraty cnoty

Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ludzie mogli robić wszystko, co lubią. Gdyby nie powściągali swoich upodobań, gwałtów byłoby więcej niż aferzystów w SLD, kradzieży tyle, że nie mielibyśmy nic prócz tego, co sami byśmy gwizdnęli innym – o ile wcześniej nie sprzątnęliby nas ci, co lubią zabijać.
Jest takie złośliwe powiedzonko, że cnota to chroniczny brak okazji. Pewnie, że moralna wartość takiej cnoty jest żadna, prawo jednak nie powinno kusić obywateli do jej utraty, a tym bardziej z utraty robić cnoty. A często robi – opierając się na tym, co lubimy, oczywiście. Nikomu przez tysiące lat nie przyszło do głowy pozbywać się ludzi wiekowych albo nieuleczalnie chorych. Teraz przyszła refleksja, że lubimy oglądać tylko ładnych, młodych i zdrowych, więc zalegalizowano zabijanie cierpiących. I proszę – mamy cnotę eutanazji.

Każdy lubi mieć spokój, a dla niektórych ciąża to kłopot, więc trzeba było zalegalizować zabijanie nienarodzonych – i mamy cnotę aborcji.

Jednopłciowe pary lubią być traktowane jak normalne? Proszę bardzo – mamy cnotliwe małżeństwa homoseksualne. Ludzie lubią narkotyki? Zwalczmy je cnotą wolności ich używania. Ludzie lubią seks bez zobowiązań? Więc niech cnotą będzie prostytucja. W Niemczech właśnie ten proceder zalegalizowano, nadając mu nazwę „handel seksualny”. Parę dni temu młoda mieszkanka Berlina, informatyk z wykształcenia, zgłosiła się jako bezrobotna do pośrednictwa pracy. Otrzymała propozycję dobrze płatnej pracy w sektorze… usług seksualnych. No co? Normalna praca, w dodatku z tradycjami. Kobieta jednak nie przyjęła oferty – i straciła prawo do zasiłku.

Na razie to bulwersuje, bo legalizacja prostytucji jest sprawą nową. Człowiek się jednak do wszystkiego przyzwyczai i każdą dewiację uzna za normę. Za parę lat o kobiecie, która nie zechce handlować swoim ciałem, powiedzą w Niemczech: „Odrzuciła taką dobrą pracę! Głupia czy leniwa?”. Zdegenerowane prawo zdegeneruje podlegające mu społeczeństwo. Bo dorośli są jak dzieci: jeśli pozwolić im konsumować to, co lubią, przejedzą się i strują. Dzieci mają rodziców, żeby im nie na wszystko pozwalali, u dorosłych tę rolę pełni moralność. Jeśli jednak ktoś nie uznaje pojęcia grzechu, podstawą jego moralności jest tylko to, co lubi. Problem w tym, że nie wszystko, co człowiek lubi, lubi też człowieka.

---------------
Radoszna twórczość
Uaktywnił się szef stowarzyszenia walczącego o prawo do posiadania narkotyków, Artur Radosz. – Zawsze uważałem, że marihuana powinna być legalna – mówi. Swego czasu pochwalił się na antenie Radia TOK, że sam zażywa marihuanę. Po audycji stracił pracę. – Od razu została mi przypięta łatka narkomana. Tak jakby każdy, kto pije alkohol, był nałogowym alkoholikiem – skarżył się. Teraz jego propozycje zostały uwzględnione w projekcie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Radosz chce w pełni oddać się… walce z narkomanią. To wzruszające. Wszystko w myśl hasła: „Zażywam, aby nie zażywać mógł ktoś”.

Nie sapiens,a też homo
W zoo niemieckiego Bremerhaven pingwiny płci męskiej zaczęły się dziwnie zachowywać. Łączyły się w pary i próbowały wysiadywać kamienie, jakby to były jaja. Ponieważ nie było w zoo pań pingwinek, zarząd ogrodu postanowił sprowadzić takie ze Szwecji i zaobserwować, czy zachowanie ptaków nie jest tylko skutkiem braku samic. Kiedy ta wiadomość dostała się do prasy, dyrekcja została zasypana lawiną protestów ze strony stowarzyszeń gejów i lesbijek. W efekcie dyrektor zoo musiała w radiowym wywiadzie obiecać, że nie będzie rozłączania męskich par siłą. Ale o co ten hałas! Skoro pingwinki przyjadą ze Szwecji, to pewnie lesbijki.

Sztuka uszczęśliwiania
Prof. Lew-Starowicz powiedział o zmarłej autorce „Sztuki kochania”, Michalinie Wisłockiej, że jak nikt z Polaków przyniosła ludziom szczęście. Coś takiego! Więc jednak nie Józef Oleksy?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.