Urbanizacja starości

Franciszek Kucharczak

|

GN 06/2005

publikacja 09.03.2005 06:43

Myśl wyrachowana - "Mądrość przychodzi z wiekiem. Oby nie wiekiem od trumny."

Urbanizacja starości

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! – przeżegnała się z rozmachem starsza kobieta. – Niech ciebie Bóg skarze, człowieku!

Takie słowa padły pod adresem Jerzego Urbana podczas procesu o obrazę Papieża.

Tekst naczelnego „Nie” jest ordynarny, to prawda. Skoro jednak Jan Paweł II wybaczył człowiekowi, który do niego strzelał, to tym bardziej nie posyłałby do piekła autora ataku prasowego. Miłość bliźniego obowiązuje zawsze i bez wyjątków. Jerzego Urbana też trzeba otoczyć chrześcijańską życzliwością – piszę to bez ironii.

Zwłaszcza, że on cierpi. Naprawdę. Oto jedno z najprzyzwoitszych zdań wspomnianego tekstu: „Nie rób z siebie widowiska zgrozy”. Wynika z tego, że Urbana groza ogarnia na widok osoby wiekowej i chorej. Skoro nie potrafi patrzeć nawet na człowieka cierpiącego godnie, co musi się w nim dziać, gdy pomyśli, że sam najmłodszy nie jest. Przecież to inteligentny człowiek i wie, że ze starością wiążą się pewne niedyspozycje, sprzeczne z jego poczuciem estetyki. Chrześcijaństwo na takie sytuacje ma jasną odpowiedź: wygląd zewnętrzny i stan ciała nie mają związku z wartością i godnością człowieka. Jerzy Urban tego nie rozumie i pewnie dlatego, zamiast przygotować się do nadchodzącej starości, miota obelgi na tych, którzy doświadczają jej przypadłości.

Pewnie, że milej było widzieć Papieża, gdy żwawym krokiem wspinał się po stopniach ołtarzy, mówił z doskonałą dykcją i szeroko się uśmiechał. Pasowała wtedy do niego prorocza wizja Słowackiego: „On się już zbliża – rozdawca nowy globowych sił”. Jest jednak i wiersz Norwida, określający Namiestnika Chrystusowego jako „oblężonego starca”, którego słowa „palą się w niebie”. Rzadko ten utwór cytowano, bo słowo „starzec” nie pasowało do szusującego na nartach Papieża. Teraz pasuje. Jan Paweł II jest starcem i jest oblężony. A jego słowa, im słabszym głosem są wypowiadane, tym silniejszym blaskiem płoną.

Ojciec Święty pokazuje, że człowiek może być panem swojego ciała i żadne cierpienie nie musi odbierać sędziwemu wiekowi szlachetności. To tylko głupkowata kultura konkursów piękności wpaja przekonanie, że liczy się tylko to, co ładnie wygląda.

„Wolałabym być martwa niż brzydka” – mówiła pani du Barry, kochanka Ludwika XV. Spotkało ją jedno i drugie. Czy to jakaś niespodzianka? Każdy myślący człowiek wie przecież, że ostatecznie do wyboru ma tylko dwa wyjścia: starzeć się z godnością jak Papież albo pierniczeć w zgorzknieniu jak Urban.

Homonarodowość
Europarlament sporządził rezolucję, wedle której ofiarami Auschwitz byli „Żydzi, Romowie, homoseksualiści i Polacy”. O Rosjanach nic. Co ciekawe, kartoteki obozowe wymieniają 48 (słownie: czterdzieści osiem) osób uwięzionych tam za homoseksualizm. Środowiska gejowskie, spragnione własnej martyrologii, tłumaczą, że „homoseksualne zachowania w obozach koncentracyjnych były zjawiskiem powszechnym”. Najwyraźniej gejom nie wystarcza żywych, skoro obrażają cześć pomordowanych.

Niedowidząca równość
Urząd Pełnomocnika od równego statusu przyznał kolejne „Okulary Równości” – nagrodę dla zasłużonych równaczy. Wśród wcześniejszych laureatów są tak zacne instytucje jak tygodnik „Nie”, Zieloni 2004 czy autorzy koszulek „dla wolności” (z napisami typu „Nie słucham papieża”, „masturbuję się”). Tym razem ciekawsza jest antynagroda. „Skierowanie do okulisty” dostał dziennikarz TVN, Grzegorz Kajdanowicz, za zdanie: „Kolejnym pełnomocnikiem powinien zostać mężczyzna. Być może wiele nie zrobi, ale przynajmniej się nie skompromituje”. Wśród wielu rzeczy, których brak feministkom, jest i poczucie humoru. To miłe.

Opus pokus
Rząd brytyjski ma nowego ministra edukacji. To 36-letnia Ruth Kelly. Jest elegancka, solidna, świetnie wykształcona. Ale okazało się, że należy do Opus Dei, więc w powietrzu wisi dymisja. „Opus Dei to groźna dla młodzieży katolicka sekta” – gardłują wrogowie pani minister. Skąd to wiedzą? Ano z powieści „Kod Leonarda da Vinci”, w której organizacja ta pełni rolę czarnego charakteru. Gdy na ekrany wejdzie filmowa wersja „Kodu”, członkowie Opus Dei będą musieli przysięgać, że nie piją krwi niemowląt. A i tak im to nie pomoże.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.