Na tej skale się nie rozbijesz

Urszula Rogólska; zdjęcia Marek Piekara

|

GN 35/2007

publikacja 29.08.2007 15:30

W Czarnogórze, kraju przyklejonym do Morza Adriatyckiego, którego niemal cała powierzchnia to malownicze szczyty gór, układające się skalistymi ścianami w przepastne kaniony turkusowych rzek, Matka Boża wybrała sobie szczególne miejsce: małą skałę, wystającą z morza w Zatoce Kotorskiej.

Na tej skale się nie rozbijesz Gospa od Škrpjela niedaleko Perastu w Czarnogórze – jedyna na Adriatyku sztuczna wyspa, na której wybudowano sanktuarium Matki Bożej.

Jest przed dziesiątą rano 15 sierpnia, ale słońce już bardzo mocno praży. Tłum turystów – jak codziennie – zatrzymuje samochody w Peraście, na magistrali wiodącej wzdłuż całego wybrzeża Adriatyku do czarnogórskiego Ulcinja. Dwie wysepki – św. Djordje (św. Jerzy) i Gospa od Škrpjela (Matka Boża na Skale), malowniczo leżące obok siebie na wodzie fiordu Boki Kotorskiej, przyciągają wzrok każdego posiadacza aparatu fotograficznego. Zwłaszcza ta druga. Nie jest wyspą naturalną, ale jedyną na Adriatyku stworzoną rękami człowieka.

Wędrująca Gospa
Sonia z firmy przewożącej pasażerów łódkami z nabrzeża miasteczka na Gospę wyspa zbiera od każdego po dwa euro (to oficjalna waluta w Czarnogórze), które zapewnią transport tam i z powrotem. To ten jeden z trzech dni w roku, kiedy przewoźnicy – koledzy z firmy Soni – mają szczególnie dużo pracy. Wyprawa na wyspę nie trwa długo. Po kilku minutach już jesteśmy na miejscu i zmierzamy do kościółka, w którym ks. Toma Petrovic z niedalekiego Turica odprawi Mszę św. dla grupy pielgrzymów, którzy przyjechali z Chorwacji, z Dubrownika. Na ścianach niewielkiej świątyni mnóstwo obrazów przedstawiających sceny biblijne, w ramach wotywne srebrne tabliczki, ale pielgrzymi wpatrują się w obraz w ołtarzu głównym. Ks. Srecko Majic, opiekun tego miejsca, opowie im po Mszy jego historię: – Według tradycji, obraz Matki Bożej był znany już w 1452 roku. A budowa kościółka jest związana z historią jednego z braci Mortešić, który został cudownie uzdrowiony. Podczas nocnego połowu ryb bracia znaleźli na skale wystającej z morza obraz Matki Bożej. Z wdzięczności za uratowanie zdrowia, chcieli podarować obraz do kościoła św. Mikołaja w Peraście, ale w dziwny sposób obraz wracał na skałę. Historia powtórzyła się jeszcze kilkakrotnie. Mieszkańcy Perastu doszli do wniosku, że Matka Boże chce tam pozostać. Z kamieni i zdobytych na nieprzyjaciołach wraków okrętów 22 lipca 1452 r. zaczęli usypywać wyspę. Dziś zajmuje ona powierzchnię 3 kmkw. Stoi na niej świątynia, a w niej obraz Gospy, oraz budynek, w którym mieści się sklepik z pamiątkami. Pielgrzymi chcący dotknąć skały, na której znaleziono obraz, muszą przecisnąć się wąskim przejściem za ołtarzem. W kościele na lądzie natomiast umieszczono kopię cudownego obrazu. – To dla nas ważne, dotknąć miejsca, które wybrała sobie Matka Boża – podkreśla Gordana, Chorwatka z Dubrownika. Podobnie jak inni pielgrzymi, których będziemy dziś spotykać, chce nam koniecznie opowiedzieć historię powstania sanktuarium.

Ona mnie umacnia

– Gospa od Škrpjela stała się największą orędowniczką rybaków i mieszkańców Perastu. Jej zawierzali swój los podczas napadów Turków i piratów, Jej dziękowali za ocalenie z morskich katastrof, z chorób nękających mieszkańców miasta. A Ona zawsze im pomagała – opowiada Nikola Cucić – dyrygent chóru z katedry św. Tripuna z Kotoru, śpiewającego o Gospie podczas każdej uroczystości na wyspie. – Srebrne wotywne tabliczki, wyobrażające sceny zmagań okrętów z przyrodą czy przedstawiające różne części ciała, są świadectwem wiary mieszkańców. Z czasem i młode mężatki zaczęły ofiarowywać Matce Bożej swoje bukiety ślubne, wianki i welony, prosząc o szczęście w małżeństwie. Ljubicę Petković z Kotoru spotykamy po Mszy św. przed kościołem: – Nie jestem katoliczką, jestem prawosławną, ale my tak samo jak katolicy bardzo kochamy Matkę Bożą, dlatego tu przyjechałyśmy z moją siostrą Krunosławą. Zawsze tu uczestniczymy w katolickiej Mszy św. – mówi Ljubica. – Kiedy dziesięć lat temu straciłam córkę, przyjechałam tutaj. Matka Boża wlała mi w serce ogromny pokój. Co roku muszę tu przyjechać. Ona mnie umacnia, daje siłę do życia po tamtym wydarzeniu. Z nastolatkami Emilią Jovanović i Dorą Skapul płynęliśmy na Gospę na jednej łódce. – My też nie jesteśmy katoliczkami, tylko prawosławnymi. Ale dzisiejsze święto – Wniebowzięcie Matki Bożej – jest na wyspie bardzo uroczyście obchodzone i dlatego tu przyjechałyśmy. Dziewczyny też były na Mszy św., a teraz siedzą w cieniu, grając w jakąś grę planszową. – Dora nie powiedziała, że ma szczególną intencję – ma urodziny i przyszła prosić Matkę Bożą o opiekę. A ja z nią chcę obchodzić ten dzień – dodaje Emilia. Gordana i Zdenka, katoliczki z Dubrownika, przyjeżdżają tu co roku: – To nasze ukochane sanktuarium Matki Bożej – mówią. – A poza tym niedaleko stąd, w Herceg Novi, tuż przy dzisiejszej granicy z Chorwacją, urodził się ojciec Leopold Bogdan Mandić! Nasz wielki, ukochany orędownik. To drugi chorwacki święty wyniesiony na ołtarze. Tu, w kościółku na wyspie, znajduje się też jego portret. O. Leopold, syn katolików z Bośni, który żył na przełomie XIX i XX wieku, otrzymał na chrzcie imię Bogdan – dar Pana Boga. W zakonie kapucynów przybrał imię Leopold. Był człowiekiem bardzo niskiego wzrostu, całe życie cierpiał z powodu różnych chorób, ale duchem przerastał wielu. Nazywany apostołem konfesjonału i apostołem jedności, zapadł w pamięć i serca mieszkańców Czarnogóry i Chorwacji. Mieszkając wśród katolików i prawosławnych, nieustannie zabiegał o to, „aby byli jedno”. Zmarł w Padwie. W 1983 roku Jan Paweł II wyniósł go na ołtarze.

Kochamy Gospę i morze

Poranny gwar na wyspie milknie. Sonia i jej pracownicy cierpliwie czekają na wszystkich pielgrzymów, którzy chcą wrócić na ląd. Ks. Toma zaprasza nas, żebyśmy koniecznie przyjechali wieczorem, kiedy będzie tu odprawiana uroczysta Msza św., a po niej festa – święto przygotowane przez parafian z Perastu dla wszystkich obecnych. – Będzie bardzo wielu pielgrzymów, to święte i bardzo ważne miejsce przede wszystkim dla katolików, ale i dla prawosławnych. Tu wszyscy kochają Matkę Bożą i morze. Tu Chrystusowa Matka odbiera należną Jej cześć. My jesteśmy Jej wdzięczni za nieustanną opiekę nad nami. Bo choć jest nas tu, w Czarnogórze, niewielu, chcemy pozostać Jej oraz Jej Synowi wierni – dodaje o. Toma. Faktycznie – katolików w Czarnogórze jest tylu, że w Polsce pewnie stworzyliby jedną dużą parafię. Opowiadała nam o tym siostra franciszkanka Katharina Dushaj, Albanka z Tuzi, leżącego w granicach Czarnogóry, niedaleko stolicy kraju – Podgoricy. Dziś s. Katharina jest przełożoną domu w albańskiej Szkodrze. To siostry z jej zgromadzenia przez trzy wakacyjne miesiące opiekują się pielgrzymami w Peraście. Na co dzień zaś prowadzą w Czarnogórze kilka szpitali i domów opieki dla starszych. Od 3 czerwca ubiegłego roku, po referendum, w czasie którego mieszkańcy zadecydowali o oderwaniu się od Serbii, Czarnogóra jest samodzielnym państwem. Liczy nieco ponad 700 tys. mieszkańców. Ponad 74 proc. z nich to prawosławni, blisko 18 – muzułmanie, a katolicy, w liczbie około 20 tys. wiernych, stanowią ok. 3 proc. – Katolicy to przede wszystkim Albańczycy, mieszkający przy granicy Czarnogóry z Albanią (właśnie w okolicach Tuzi), i Chorwaci, mieszkańcy Boki Kotorskiej – wyjaśnia s. Katharina. – Administracyjnie należą do dwóch diecezji – w Barze i Kotorze. Po ostatniej wojnie bałkańskiej bardzo wielu katolików Albańczyków wyjechało do Stanów Zjednoczonych, a katoliccy Chorwaci wrócili do swojej ojczyzny. Jest nas w Czarnogórze coraz mniej. Ale takie uroczystości jak Velika Gospa (Wniebowzięcie NMP) w Peraście, kiedy przyjeżdżają rodziny z różnych zakątków Bałkanów, umacniają wierzących. Świętowanie zaczyna się już w wigilię, 14 sierpnia wieczorem, zapaleniem pochodni wokół całej wyspy. Wszyscy z daleka widzą, że katolicy z Czarnogóry zaczynają świętowanie. Ciąg dalszy święta przychodzi wieczorem, w samą uroczystość.

Zawsze jest blisko 

Na wieczorną Mszę św. znów przeprawiamy się z firmą Soni. Tym razem załapaliśmy się na wyjątkowy kurs. Nasza łódka nazywa się „Gospa od Škrpjela”. A na pokładzie – Maria i Mirela, parafianki ks. Srecko Majicza, z ogromnymi tacami wypełnionymi ciasteczkami kokosowymi, miodowymi, kanapkami, przekąskami przygotowanymi z miejscowych serów, oliwek, szynki. – To wszystko dla pielgrzymów, którzy przypłynęli na Mszę św. To już tradycja, że przygotowujemy taki posiłek. Nie, nie zabiera nam to dużo czasu. A ile mamy radości, kiedy inni zaskoczeni cieszą się z takiej gościny! – śmieje się Maria.
Razem z Sonią i jej pracownikami przenoszą ogromne tace na wyspę. Tym razem Msza św. jest celebrowana na zewnątrz, w blasku zachodzącego powoli słońca. Przewodniczy jej ks. Anton Belan z Prcanja, świętujący 25-lecie święceń kapłańskich. Pielgrzymi w skupieniu słuchają kazania ks. Srecko o roli kapłana w życiu wierzących (w Czarnogórze w dwóch diecezjach pracuje 27 księży, 14 zakonników i 68 sióstr zakonnych). Pielgrzymów odwiedził także biskup kotorski Ilija Janjić. Życzenia i oklaski dla jubilata płyną ze wszystkich stron. Chór katedralny z Kotoru pod kierownictwem Nikoli Cucicia śpiewa pieśni o Gospie od Škrpjela. Głośno, pełną piersią wtóruje mu wielu zgromadzonych. Są wśród nich także Sanja i Neno oraz ich synkowie Filip i Lovro: – Przyjechaliśmy tu, niedaleko, do Dobroty, na wakacje z Zagrzebia. Jesteśmy Chorwatami, Neno pochodzi z pobliskiego Tivatu – mówi Sanja. – Zawsze w sierpniu odwiedzamy jego dom rodzinny i zawsze wtedy przyjeżdżamy na Veliką Gospę tutaj. To dla nas wszystkich katolików przecież bardzo ważne święto – Matka naszego Zbawiciela została wzięta do nieba z duszą i ciałem. Zawsze jest blisko nas, dziś chcemy Ją szczególnie uczcić – mówi zdecydowanie Sanja. – Na pewno nas dobrze rozumiecie, bo Polacy przecież też bardzo kochają Matkę Bożą. Najlepiej to było widać w życiu waszego rodaka, a naszego wspólnego papieża Jana Pawła II – dodaje z uśmiechem jej mąż Neno, kiedy dowiaduje się, skąd przyjechaliśmy.

Ufamy

Po Mszy św. ks. Srecko zaprasza wszystkich na „coś dla głodnego, coś dobrego i coś do picia”. Jego parafianie podchodzą do każdego, częstując smakołykami. Przy sklepiku ustawili ogromną beczkę wypełnioną wodą z lodem i serwują zimne napoje. Powoli opuszczamy wyspę. Na łódce z nami siedzą siostry franciszkanki Tichomira, Chorwatka z Bośni, oraz Susana i Mira – też Chorwatki. Pracują w dobrockim szpitalu. Czarnogóra to naprawdę maleńki kraj – po kilku minutach rozmowy już odnajdujemy wspólnych znajomych: misjonarzy i misjonarki pracujących w Albanii i Kosowie. To stąd i właśnie z Kosowa po upadku komunizmu na początku lat 90. ruszyli do Albanii pierwsi misjonarze. – Nas, katolików, jest tutaj niewielu, ale ufamy, że nie będzie nas mniej... – mówi z nadzieją s. Tichomira. Na łódce jeden z pielgrzymów, który słyszy, że próbujemy mówić po chorwacku, zagaduje: – A znacie słówko škrpio? Tak my, rybacy z Chorwacji, mówimy na rafy, skały podwodne. Dlatego nazwano tę wyspę Gospa od Škrpjela – Matka Boża na Skale. Pięknie, prawda? Kiedy schodzimy na ląd, Sonia woła do nas: – Przyjedźcie jeszcze 15 maja, kiedy świętujemy tu zwycięstwo chrześcijan nad armią turecką w 1654 r. Perastu broniło 53 mieszkańców miasta, a natarło na nas 5 tys. Turków. Wierzymy, że pomogła nam Gospa! Inaczej nie da się tego wytłumaczyć. A potem jeszcze 22 lipca – wtedy mamy fašinadę – ta data upamiętnia początek usypywania wyspy. Sonia pokazuje na zdjęciu w przewodniku, jak sznur kilkudziesięciu łódek, powiązanych ze sobą, płynie w stronę wysepki. Wszystkie wiozą kamienie, które umocnią brzegi wyspy. Opowiada, jak wtedy głośno rozbrzmiewają dzwony świątyni, a w jej wnętrzu płynie uroczysta modlitwa różańcowa....

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.