Dobro-czynne sumienie

ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl

|

GN 11/2007

publikacja 14.03.2007 11:12

WIELKI POST 2007 - KATECHEZA V Sumienie „zajmuje się” nie tylko złem. Można powiedzieć, że nie tyko gryzie. Sumienie zaprasza do dobra. Wskazuje do niego drogę. Przypomina, że człowiek może być bestią, ale może być także spełnieniem wizji Boga.

Dobro-czynne sumienie

Zawsze chciałem dobrze” – mawiał Edward Gierek. Satyryk Jan Pietrzak komentował to zdanie z przekąsem: „Ideałem byłby władca, który zawsze chciałby źle, i też by mu się nie udało”. Powiedzenie, że „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane” zawiera słuszną intuicję. Nie wystarczą dobre chęci, aby nasze działania były naprawdę dobre. Co wobec tego rozstrzyga o tym, że ludzki czyn jest moralnie dobry?

Chcieć dobrze to za mało
Intuicyjnie czujemy, czym jest dobro. To coś jak znak jakości, jak plus, który stawiamy przy różnych sprawach: dobra pralka, dobry dzień, dobry film, dobra decyzja, dobre życie, dobry uczeń, dobry człowiek itd. Na czym polega dobry ludzki czyn? Kiedy możemy z czystym sumieniem postawić przy nim znak plus, a kiedy minus?

Katechizm mówi, że ocena moralna ludzkich czynów zależy od trzech elementów: przedmiotu działania, zamierzonego celu, czyli intencji, oraz okoliczności. Spróbujmy wyjaśnić rzecz po kolei:

* Przedmiot działania (tzw. przedmiot moralny lub cel wewnętrzny) – to sedno danego czynu, czyli odpowiedź na pytanie, czym on właściwie jest. Na przykład: miłosierdzie jest z natury przychodzeniem z pomocą komuś w trudnej sytuacji, kłamstwo jest z natury wprowadzaniem kogoś w błąd, morderstwo jest z natury pozbawianiem życia itd. To obiektywna strona ludzkiego działania, która ma decydujący wpływ na ocenę, czy dany czyn jest dobry, zły lub obojętny moralnie.

* Intencje – to wewnętrzne, subiektywne przekonanie człowieka, o co mu chodzi, co zamierza osiągnąć, jaki ma cel, robiąc to czy tamto. Człowiek może podejmować to samo działanie z różnych intencji, np. można wyświadczyć komuś przysługę, aby zyskać jego przychylność lub z bezinteresownej życzliwości. Intencja może wpłynąć na ocenę moralną czynu. Jakaś obiektywnie dobra czynność dzięki intencji może stać się bardziej lub mniej dobra, ale także zła, np. kiedy odwiedzam w szpitalu chorego szefa, ale moją intencją jest załatwienie sobie awansu, to wtedy czyn z natury szlachetny staje się obłudnym lizusostwem, czyli czymś złym. Dobra intencja nigdy nie sprawi, że zachowanie, samo w sobie złe, stanie się dobre (KKK 1753).

* Okoliczności są drugorzędnymi elementami czynu moralnego. Wyrażają je pytania: kto, co, gdzie, jakimi środkami, dlaczego, w jaki sposób, kiedy? Okoliczności przyczyniają się do zwiększenia lub zmniejszenia dobra lub zła moralnego czynów ludzkich (np. wysokość skradzionej kwoty lub jałmużny). Mogą one również zmniejszyć lub zwiększyć odpowiedzialność sprawcy (np. działanie ze strachu przed śmiercią). Okoliczności nie mogą jednak same z siebie zmienić jakości moralnej samych czynów; nie mogą uczynić ani dobrym, ani słusznym tego działania, które jest samo w sobie złe (KKK 1754). Aby ludzki czyn był moralnie dobry, trzeba postawić plus przy każdym z powyższych punktów, czyli konieczne są jednocześnie: dobry przedmiot, dobry cel i okoliczności świadczące o dobru.

Cel nie uświęca środków
Chrześcijaństwo odrzuca tzw. etykę sytuacyjną, która głosi, że jedynie dana sytuacja dyktuje człowiekowi, jak się ma zachować. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: „Błędna jest ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która je inspiruje, lub okoliczności... Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro” (KKK 1756).

Droga do dobra nie wiedzie przez zło. Dlatego nie wolno okradać bogatego, żeby nakarmić biedaka, ani podać trucizny umierającemu, aby skrócić jego cierpienia, ani zabijać dziecka w łonie matki, aby umożliwić jej skończenie studiów. Cel nigdy nie uświęca środków. Ta reguła z pozoru wydaje się sztywna i nieżyciowa. Jednak przyjęcie zasady przeciwnej, czyli „cel uświęca środki”, pociąga zgubne konsekwencje. „Przyjmujemy wtedy – pisze ks. Tischner – że nasz umysł posiada władzę tworzenia dobra i zła etycznego. To, co dotąd było złe, staje się dobre, i wszystko w praktyce jest dozwolone. Himmler rozkazuje budować obozy śmierci dla dobra Rzeszy Niemieckiej.

Dobro narodu to niewątpliwie dobry cel, a zatem obozy śmierci byłyby również dobre. Pewien człowiek chciał poślubić kobietę, którą kochał. Poślubić kobietę, którą się kocha, jest niewątpliwie rzeczą dobrą, ale on w tym celu morduje jej aktualnego męża. Gdyby cel uświęcał środki, to taka czynność byłaby również dobra. Dla dobrego celu moglibyśmy być okradani, oszukiwani, mordowani i nikt nie mógłby mieć do nikogo pretensji. Zamiast społecznego ładu mielibyśmy dżunglę, zamiast etyki – bezprawie”. Odrzucenie przykazań, stałych zasad postępowania sprawia, że człowiek łatwo może stać się niewolnikiem własnych kaprysów, pragnień, nałogów, namiętności, nastrojów czy też idei.

Jednym z cennych drogowskazów do dobra jest także tzw. złota reguła. Podaje ją sam Jezus w Kazaniu na Górze: „Wszystko, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie” (Mt 7,12). W wersji popularnej ta zasada brzmi: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Złota reguła nakazuje stosować taką samą miarę do własnych czynów, jaką przykładamy do innych. Jest zaprzeczeniem niedojrzałej moralności, która głosi, że dobrze jest, gdy „Kali ukraść krowę”, ale źle, gdy „Kalemu ukraść krowę”. Sens złotej reguły tak streszcza etyk ks. Szostek: „Jeśli naprawdę kochasz bliźniego i jeśli chcesz wiedzieć, co jest dlań naprawdę dobre – to wejrzyj w siebie, zastanów się, czego ty byś w tej sytuacji od innych oczekiwał. I to czyń”.


Dobro musi być dobrowolne
Głos sumienia zaprasza do czynienia dobra. Zaprasza, a nie zmusza, niczego nie narzuca siłą. Przykazania nie są jakimś gorsetem, w który Bóg wpycha człowieka. Dobro jest owocem wolności. Jest czymś, co da się wybrać. Rosyjski filozof Bierdiajew pisze: „Wolność rodzi zło, ale bez wolności nie ma również dobra. Przymusowe dobro nie byłoby dobrem…

Wolność czynienia zła jest warunkiem wolności czynienia dobra. Zlikwidujcie przemocą zło, a nic nie pozostanie dla wolności dobra. Oto dlaczego Bóg znosi istnienie zła. Wolność rodzi tragedię życia i cierpienie życia. Dlatego wolność jest trudna i surowa. Życie w wolności nie jest łatwym życiem”.

Ludzkie wybory bywają trudne. Nie zawsze chodzi o wybór między dobrem a złem. Nieraz to problem wyboru większego dobra, rozpoznanie najlepszej opcji. Głos sumienia zagłusza często lęk o siebie. Czy czynienie dobra nie jest naiwnością? Czy można ciągle dawać innym? Czy coś zostanie dla mnie? Przypominamy bogatego młodzieńca z Ewangelii, który przyszedł z rozterkami swego życia do Jezusa.

Jan Paweł II powracał wielokrotnie do tej sceny: „»Nauczyciel dobry« wskazuje swemu rozmówcy – i nam wszystkim – że odpowiedzi na pytanie: »co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?« nie można znaleźć inaczej, jak tylko kierując umysł i serce ku Temu, który »sam jest dobry«: »Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg« (Mk 10,18). Tylko Bóg może odpowiedzieć na pytanie o dobro, ponieważ On sam jest Dobrem” (encyklika Veritatis splendor, 9).

Sumienie sięga poza doczesny horyzont. Pokazuje drogę do Boga. Czyniąc dobro, choćby tak małe i zwyczajne jak podanie spragnionemu kubka wody, przybliżamy się do Tego, który jest samym Dobrem. Wytrwale, dzień po dniu, czyniąc to, co możliwe dziś. „Człowiek może być bestią, ale może być także spełnieniem wizji Boga. Przez uczynki dobroci staje się zwierciadłem Bożej miłości. Dobro i zło to wybór między życiem lub śmiercią” (A. J. Heschel). „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Wybierajcie więc życie!” (Pwt 30,15.19).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.