Bardzo dobry wywiad

Z ks. Tadeuszem Czakańskim* rozmawia Marcin Jakimowicz

|

GN 11/2007

publikacja 19.03.2007 13:26

WIELKI POST 2007 - KATECHEZA V Marcin Jakimowicz: Rozmawiałem kiedyś z młodym, poranionym chłopakiem. Powiedział, że tylko Bóg widzi w nim dobro. Rodzice i koledzy ciągle mówią mu: jesteś zły.

Bardzo dobry wywiad Jezus, mówi: Beze Mnie nic uczynić nie możecie. Niech ludzie widzą wasze dobre uczynki, ale niech potem chwalą Boga, nie was! - mówi ks. Tadeusz Czakański. Henryk Przondziono

Ks. Tadeusz Czakański: – To zależy od oczu, jakimi ktoś patrzy na świat i człowieka. Ojcowie Kościoła mówili, że wzrokiem Kościoła jest Duch Święty i że On pozwala zobaczyć Jezusa. Podobnie jest z dobrem. Bóg już na samym początku widział, że wszystko, co stworzył, jest dobre. Człowiek jest koroną stworzenia. To właśnie w Kościele możesz usłyszeć: jesteś dobry. Jasne, masz skażoną grzechem naturę, ale w swej istocie jesteś dobry. W głębi naszego serca zawsze pozostaje odciśnięty obraz dobrego Boga, na którego wzór zostaliśmy stworzeni... Ciało nasze jest świątynią Ducha Świętego, to dzięki Niemu widzimy dobro.

Mamy jednak solidną skorupę. Delikatności i czułości nie widać pod setkami masek ironii i agresji…
– Ale ciągle jest to jeszcze żywa skorupa, a nie maska pośmiertna. W każdej takiej skorupie są szczeliny, prześwity, pęknięcia. To wystarczy, by wpadł tam promień łaski. Wielkość Jezusa polegała na tym, że potrafił dostrzec dobro i w faryzeuszu, i w prostytutce. Chciał ratować każdego, bo kochał każdego. Przecież pytając Judasza: „Przyjacielu, po coś przyszedł”, nie mówił tego z ironią, ale z pełną życzliwością! Chciał go ratować. Podoba mi się żydowski midrasz związany z Księgą Wyjścia. Mówi on o Żydach, którzy przeszli przez Morze Czerwone, cieszą się i skaczą z radości. Nagle widzą, że Pan Bóg jest smutny. – Czemu się smucisz? Odniosłeś wielkie zwycięstwo! – wołają. A Bóg odpowiada: martwię się z powodu Egipcjan, którzy potonęli. To przecież też moje dzieci. On kocha największego grzesznika…

Kilka razy widziałem, jak podchodził Ksiądz z uśmiechem do obcych ludzi na ulicy i zagadywał ich. Widzi Ksiądz w nich dobro?
– Podchodzę do ludzi, bo jestem od urodzenia strasznie nieśmiały. To wychodzenie jest jedynym sposobem przezwyciężenia tej patowej sytuacji. Pan Jezus mówi, aby zaprzeć się samego siebie. Ktoś mi kiedyś powiedział, bym widział w każdym kandydata do jedności, więc próbuję...

Cadyk Widzący z Lublina mawiał: „Szatan nie tyle zabiega o grzech człowieka, ale o jego żal, że znów zgrzeszył i nie potrafi uniknąć grzechu. Wtedy łapie biedną duszę w sieci rozpaczy”. Są ludzie tak zakręceni wokół swojego grzechu, że kompletnie nie dostrzegają wokół siebie dobra…
– Często zaczynam rozmowę z penitentami od słów: dobry człowieku. Powiedzmy sobie szczerze: diabeł nie przyjdzie do spowiedzi. Przyjdzie człowiek, który ma jakąś nadzieję, na coś czeka. Może być nawet bardzo wystraszony i zamknięty, ale skoro już podszedł, to jest to wielkie poruszenie dobra. Im większy grzesznik się nawraca, tym większa radość w niebie. Pamiętajmy też, że rachunek sumienia zaczyna się od pytania, co zrobiłem dobrego, a dopiero potem jest pytanie o zło. Diabeł zazdrości nam tego, że możemy się nawrócić. Dlatego zasnuwa wokół nas mgłę niejasności, podejrzliwości, kłamstwa. Wmawia: z ciebie już nic nie będzie. Jesteś do niczego. Przesłania nam kompletnie Dobrą Nowinę, że jesteśmy kochani. Przecież powołaniem człowieka nie jest „iść do diabła”, jak niektórzy krzyczą. Człowiek idzie do nieba, do domu Ojca, do Boga.

Grzech promieniuje. Po wielu dniach czystości jedno potknięcie powoduje, że człowiek, zwłaszcza skrupulant, wpada w sidła rozpaczy..
– A co powtarzamy dzieciom? Codziennie musisz myć rączki, codziennie szorować zęby. Jeśli się pobrudzisz, to nie jest jeszcze koniec świata. Zanim człowiek się nauczy chodzić, musi kilkaset razy upaść. Najgorzej leżeć i nie prosić o pomoc w powstaniu. Powinniśmy chwycić za rękę Pana Boga i pozwolić, by uczył nas chodzić. Inaczej za takie samopotępienia się trzeba przepraszać Boga. Jeśli mówisz, że nikt ci nie pomoże, to możesz grzeszyć przeciw Duchowi Świętemu. Nikt, to nikt. A gdzie tu miejsce na łaskę Boga, ratunek Kościoła? Kościół to przecież święta wspólnota grzeszników i łódź ratunkowa dla każdego grzesznika…

Pewien ksiądz zażartował, że gdyby wywiesił na drzwiach kościoła tabliczkę „Wstęp tylko dla grzeszników”, połowa ludzi wróciłaby obrażona do domu… Skąd się w nas bierze takie myślenie: on jest dobry, bo chodzi do kościoła.
– Kościół jest tylko dla grzeszników. Jezus mówił o tym wprost: nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników. Kto mówi, że nie ma grzechu, jest kłamcą – pisze święty Jan. Skąd to fałszywe twierdzenie, że do Kościoła chodzą tylko „dobrzy” ludzie? Myślę, że z ukrytej pychy: z przekonania, że kiedy idę do Kościoła, to po to, by Bogu pokazać, że wreszcie jestem dobry, że już jestem doskonały. To pachnie obłudą na kilometr. To jest też często łatwe usprawiedliwianie się: do kościoła chodzą dobrzy ludzie, a ja – grzesznik – się tam nie nadaję, zostaję w domu z lęku lub fałszywej pokory.

Czy szczytem pychy nie jest zapytanie samego Boga: co jeszcze dobrego mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?
– Wie pan, na czym polegał błąd bogatego młodzieńca? Nie na tym, że nie potrafił sprzedać majątku, rozdać ubogim i pójść za Jezusem. On nawet nie zapytał, jak ma to zrobić. Nie powiedział: Jezu, nie potrafię, to jest dla mnie za trudne. Pomóż! Nie wszedł z Jezusem w dialog, zaprzestał modlitwy. Zwątpił. Nie uwierzył. Został sam.

Ojciec Pelanowski napisał wprost, że był opętany własną dobrocią.
– Tak. Sam chciał się zbawić, odkupić. I odszedł samotny i bardzo zasmucony…

Znajoma opowiadała: wyobrażam sobie, że po mojej śmierci na pogrzeb przyjdą tłumy. Ludzie będą płakali i mówili: Ależ ona była dobra… Przeraziła się tego… Czy dobro może stać się naszym bożkiem?
– Jasne. Jeśli uwierzymy, że to my jesteśmy źródłem dobra, że możemy być dobrzy o własnych siłach. Nasze powołanie jest wyraźne: potrzeba, byśmy się umniejszali, by Bóg mógł wzrastać. Świetnie wiedział o tym Jan Chrzciciel. Paweł poszedł jeszcze dalej: Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Na czym polega świadectwo chrześcijańskie? Przecież nie na opowiadaniu, co ja dobrego zrobiłem, ale na powiedzeniu, czego dokonał sam Bóg we mnie i przeze mnie. To On działa. Jezus mówi: Beze Mnie nic uczynić nie możecie. Niech ludzie widzą wasze dobre uczynki, ale niech potem chwalą mojego Ojca, nie was! To świetne pytanie do rachunku sumienia: czy czynię dobro, tak że ludzie chwalą od razu Boga? A może czekam, aż łaskawie przyjdą i podziękują? Może tak bardzo czekam na kwiaty, wierszyki i prezenty, że nie widzę już, że jestem sługą nieużytecznym. Ja czuję coraz częściej, że jestem starym, zardzewiałym drogowskazem. Może się jeszcze na coś przydam?

Przywołany już Widzący z Lublina mawiał, że woli grzesznika, który wie, że grzeszy, niż sprawiedliwego, który wie, że jest sprawiedliwy. Lubi Ksiądz ludzi chwalących się swoim dobrem?
– A kto ich lubi? Zawsze w takich przypadkach opowiadam historyjkę: młoda dziewczyna pyta się lustra: Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie? A zwierciadełko na to: odsuń się, bo nie widzę…

Ks. Tadeusz Czakański – doktor teologii pastoralnej, pasjonat historii sztuki, założyciel Grupy 33 dla dorosłych samotnych, rekolekcjonista

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.