A papuga ani rusz…

Z o. Maksymilianem Stępniem* rozmawia Marcin Jakimowicz

|

GN 10/2007

publikacja 12.03.2007 10:29

WIELKI POST 2007 - KATECHEZA IV Marcin Jakimowicz: Czy moje dzieci odczują na własnej skórze skutki moich grzechów?

A papuga ani rusz… Papuga ma otwartą klatkę a nie wylatuje. Dlaczego? Bo urodziła się w niewoli – opowiada paulin o. Maksymilian Stępień. Marcin Jakimowicz

O. Maksymilian Stępień: – Niestety tak. Jesteśmy jak naczynia połączone. Ktoś nazwał psychoterapię grzebaniem w grzechach przodków. Pamiętam wczorajsze czytanie – Bóg mówi: nie bądźcie jak wasi przodkowie. Jest w Biblii znakomity opis, jak to Izrael pod niewolą Babilonu zbuntowany pyta: Panie, dlaczego to my cierpimy? I przypominają sobie wołanie Boga do ich przodków: nie grzeszcie, trafiacie do niewoli. I zaczynają przepraszać za grzechy ojców i dziadków. Estera też tak się modli. Często zachęcam penitentów, by przepraszali za grzechy mamy czy taty. Przekleństwo zła dotyka całe rodziny.

Jakiś przykład?
– Kobieta jechała autobusem, gdy mały chłopczyk podszedł do niej z pistolecikiem na wodę i udawał, że strzela. Odepchnęła go agresywnie. Zdziwiła się. Nigdy nie reagowała tak wobec dzieci. Chłopczyk znów strzelił. A ona wybuchła ogromną dawką agresji, histerii, lęków. Dosłownie wypchnęła dziecko z autobusu. Przeraziła się swojej reakcji i zaczęła szukać jej korzeni. Okazało się, że jej mama, będąc w ciąży, uciekała przed Niemcami. Córka nieświadomie odziedziczyła potworny lęk.

Inny przykład. Chłopak nienawidził matki. Odrzucał ją przez lata. A ona modliła się dniami i nocami, by Bóg pokazał błąd, który popełniła w wychowaniu. To genialna postawa – pytanie: Dlaczego grzeszę? Skąd mam te skłonności? Dlaczego mąż ucieka ode mnie z domu? Dlaczego nie potrafimy współżyć w miłości? Zazwyczaj nie szukamy przyczyn, skupiamy się na skutkach. I wchodzimy w pogańską modlitwę: staramy się przekonać bóstwo, by zainteresowało się naszym problemem. To ja jestem w centrum modlitwy, a bóstwo ma zwrócić na mnie uwagę. Muszę przekonać Pana Boga, by mój mąż przestał pić. Napisałam już do Lourdes i do Fatimy. Jeszcze tylko San Giovanni Rotondo, a jeśli i to nie pomoże, to Leśniów (śmiech). W centrum modlitwy chrześcijanina jest Jezus. To On zaprasza mnie do rozmowy, widzi mój płacz, chce dać mi światło poznania i pokazać korzenie grzechów.

Jezus pokazał tej odrzuconej matce przyczynę odrzucenia. Miała poczucie niskiej wartości, mieszkała skromnie, niewiele zarabiała. Wstydziła się tego. Gdy wracała z pracy, słyszała wielokrotnie, jak jej zadowolone z siebie koleżanki, przechodząc obok sklepu z porcelaną, zachwycały się wielkim chińskim wazonem. – Ech, mieć taki w domu – wzdychały. Ta kobieta zakodowała informację: muszę go mieć, bo będę miała większą wartość w oczach koleżanek. I zaczęła oszczędzać jak szalona. Po roku kupiła upragniony, warty dwie pensje wazon. Weszła do domu i rzuciła do czteroletniego synka: – Zakaz dotykania wazonu! Umieściła go w centralnym miejscu, a synek codziennie słyszał: – Nie waż się go dotykać. (Nawiasem mówiąc, krew mnie zalewa, gdy widzę matki tłukące swych synów, bo podarli nowe drogie lewisy. Klasyczny maluch zrobił klasyczną dziurę, a one robią histerię).

Koleżanki z pracy przychodziły dwa razy w tygodniu, by podziwiać wazon. Kobieta niesamowicie się dowartościowała. A maluch kombinował: Dlaczego mama mówi codziennie, że nie mogę dotykać tego magicznego wazonu? Kiedyś chciał jej pomóc i w czasie sprzątania delikatnie go podniósł. Potknął się. Runął na ziemię. Wazon rozsypał się w drobny mak. Matka poczuła, że straciła część siebie i zaczęła tłuc dziecko.

Minęły lata. Syn omijał matkę szerokim łukiem, ożenił się. Pewnego dnia kobieta dostała list od synowej. Pisała, że jej mąż jest agresywny, wulgarny, pełen nienawiści. Dlaczego? Matka w czasie modlitwy zobaczyła korzeń grzechu. Płacząc, napisała list: „Synu, przepraszam cię za to, że wazon znaczył dla mnie więcej niż twoja miłość. Proszę, wybacz mi”. Po kilku dniach zadzwoniła synowa: Mamo, nie wiem, co ty mu napisałaś, ale nigdy nie widziałam go tak szczęśliwego. Niebawem chce do ciebie przyjechać.

Znam mnóstwo podobnych historii… Znajoma dziewczyna usłyszała kiedyś od ojca: – Z ciebie już nic nie będzie. I dziś, choć jest piękną, wykształconą, atrakcyjną kobietą, nie potrafi związać się z żadnym mężczyzną. Słowa ojca zdeterminowały jej życie.

Zdarza się, by dorośli rodzice przepraszali swoje dzieci?
– W mojej posłudze niestety o tym nie słyszę. Często proszę rodziców: po latach wojny z dzieckiem przytul je i powiedz: Kocham cię takiego, jaki jesteś, nie musisz się zmieniać. A oni płaczą: Ojcze, nie umiem...

Historia z wazonem to znakomita metafora grzechu; naszą wartością staje się jakiś erzac. A potem czujemy się oszukani. Dlaczego tak często wpadamy w grzech po uszy?
– Bo jesteśmy zainfekowani grzechem pierworodnym, nieufnością do Boga. Myślimy, że nie możemy żyć bez grzechu. Od tygodnia mam w pokoju papugę. Mimo że ma otwartą klatkę, nie wylatuje. Dlaczego? Bo wychowała się w niewoli. Zanim zrozumie, że ręka, którą wkładam do klatki, nie chce jej skrzywdzić, będzie uciekała w najdalszy kąt. Jeśli nie odkryjemy w Bogu dobrego ojca, będziemy przed Nim zwiewali i nie otworzymy się na wewnętrzne uzdrowienie.

* magister nowicjatu paulińskiego w Leśniowie, doświadczony spowiednik

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.