Bliskie spotkania z diabłem

Dzieło biblijne cz.IV

|

GN 08/2007

publikacja 26.02.2007 13:53

Trzy pokusy i trzy zwycięstwa Syna Bożego. Co chciał nam powiedzieć Chrystus, gdy odrzucał kuszenie na Pustyni Judzkiej.

Duccio di Buoninsegna, „Kuszenie Jezusa” Duccio di Buoninsegna, „Kuszenie Jezusa”
tempera na desce, 1308–1311

Gdyby hipotetyczny wędrowiec dysponował czasem i nie zamierzał iść najkrótszą drogą z Jerozolimy do Jerycha, znaleźć by się mógł na Górze Kuszenia. Przed rozpoczęciem swej publicznej działalności Jezus czterdzieści dni przebywał na pustyni, gdzie wśród modlitw i postów przygotowywał się do swej misji.
Trzy pokusy i trzy zwycięstwa Syna Bożego. Przemądrzali poszukiwacze mitów twierdzą, że również i dziś zamiana kamienia w chleb wydaje się przedsięwzięciem skazanym na niepowodzenie (kierunek odwrotny byłby bardziej prawdopodobny, zwłaszcza gdy chleb podda się działaniu czasu), rzucenie się w dół ze szczytu góry lub narożnika świątyni byłoby może realne przy wykorzystaniu motolotni, natomiast z wysokości Dżabal Quruntul oczyma (zamkniętymi) wyobraźni można dostrzec przepych królestw świata.
Opis kuszenia Jezusa nie należy jednak do gatunku mitycznych.

Kamień zamieniony w chleb
Ewangeliści opowiadają, że kiedy Jezus odczuł głód, ukazał Mu się szatan z pokusą: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. Jezus odrzucił tę pokusę. Mógł za pomocą cudu zapewnić sobie pożywienie, jednak nie uczynił tego. Ukazał przez to, że chleb zdobywa się przez pracę, przez trud, a tym samym, że dążenie do osiągnięcia rzeczy istotnych w życiu zawsze wiąże się z poświęceniem. Prawda, że sukces, który nic nie kosztuje, nie jest prawdziwym sukcesem, nie jest zbytnio odkrywcza. Może właśnie dlatego nie wszyscy są nią zafascynowani. Arystoteles, założyciel ateńskiej szkoły zwanej Likejon, zanim jeszcze musiał uciekać z Aten przed jednym ze swych najzdolniejszych uczniów, Aleksandrem Macedońskim, mawiał, że szczęście człowieka nie tkwi w osiągnięciu celu, ale w samej drodze ku niemu. Jezus mógł zamienić kamień w chleb, jednak wolał pokazać, że to ma prawdziwą wartość, do czego dąży się przez pracę i w co wkłada się choć odrobinę serca.

Mieszkańcy dawnej Palestyny przekonani byli o świętości i mistycznym znaczeniu chleba. Wszystko, co z nim związane, siew, zbiór zboża, wytwarzanie mąki i wypiek czynili w imię Boże. Nie przez przypadek pierwsi chrześcijanie gromadzili się na „łamaniu chleba”. Mieszkańcy Wschodu raczej nie używają noża przy dzieleniu chleba. Uważają to za niegodziwe. Łamią chleb palcami. Ubodzy spożywają zazwyczaj chleb jęczmienny; ci, których stać na pszenny, uznawani są za zamożnych.

Jezusowi nieraz brakowało chleba na pustyni. Pewnego razu w takiej sytuacji „jeden z uczniów Jezusa, Andrzej, rzekł do Niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów i dwie ryby, ale cóż to jest dla tak wielu?” (J 6,9). Dla Jezusa wystarczyło. Kilkoma chlebami nakarmił tysiące. Chleb pojawia się w rękach Jezusa również podczas Ostatniej Wieczerzy. „Wziął chleb, połamał go i dawał swym uczniom”. Od tamtego czasu Kościół powtarza codziennie tę czynność Jezusa. Składa Bogu w ofierze owoc ludzkiego trudu. W ten sposób ta cząstka materii, chleb, jest zapowiedzią przemiany każdego, kto swym sposobem życia chce upodabniać się do Chrystusa. Jest zapowiedzią przemiany całego wszechświata, która nastąpi przy powtórnym przyjściu Chrystusa.

Jezusowa odpowiedź szatanowi: „Nie samym chlebem żyje człowiek” nasuwa myśl o wędrówce Izraelitów przez pustynię ku ziemi ich marzeń. W czasie tej wędrówki również odczuwali głód, jednak Bóg wpadł na pomysł posyłania im pokarmu o nieznanym dla nich smaku i kształcie. Dlatego pytali „man-hu?” – „co to jest?”, i stąd przekonanie, że Bóg karmił swój lud manną. Izraelici musieli zaufać wówczas Jahwe, gdyż tylko w ten sposób osiągnąć mogli cel swej podróży. Jezus – idąc tym samym śladem – ukazuje pełnię zaufania. Czyż nie wzywał swych uczniów: „Nie troszczcie się zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść?”.

Kuszenie Boga: woda ze skały
Druga pokusa, związana z irracjonalnym pokonaniem lęku wysokości, stanowi kolejny pomost między pustynną wędrówką Izraelitów a początkiem działalności Jezusa. W szorstkiej, acz rzeczowej odpowiedzi Jezusa: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego” pobrzmiewa echo Księgi Powtórzonego Prawa: „Nie będziecie wystawiali na próbę Pana, Boga waszego” (Pwt 6,16).

Natchniony autor wspomina dzień upamiętniony w tradycji Izraela jako „massa”, czyli „doświadczenie” szemrania i narzekania przeciw Bogu: „Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma drzew figowych ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia?” (Lb 20,4–5). Bóg okazał litość tęskniącym za widokiem piramid Żydom i Mojżesz dwukrotnym uderzeniem laski w skałę wyprowadził zeń wodę. Pan jednak surowo osądził braci przywódców. Ani Mojżesz, ani Aaron nie weszli do Ziemi Obiecanej.

Na czym polegał ich grzech? Wprawni w tłumaczeniach rabini podają różne motywy. Zdaniem Icchaka Meira z Góry Kalwarii, Mojżesz nie posłuchał rozkazu Pana. Gdy Ten nakazał mu, by przemówił do skały, Mojżesz uderzył w nią laską. Cel co prawda został osiągnięty – woda popłynęła – ale takie zdarzenie można wytłumaczyć względami naturalnymi, więc Bóg nie został dostatecznie uwielbiony. Raszi, największy komentator Biblii Hebrajskiej i Talmudu, wykształcony w Wormacji i Moguncji, stawia raczej na roztargnienie zabójcy Egipcjanina, który był świadkiem niespalającego się krzewu ognistego: Mojżesz miał po prostu zapomnieć, do której skały Jahwe nakazał mu przemówić.

Zamiast postąpić racjonalnie i przemawiać po kolei do każdego napotkanego kamienia, zniecierpliwił się i wykorzystał twardy pień swego kija. W opinii Majmonidesa, który po opanowaniu Kordoby przez fanatycznych muzułmanów osiadł w Kairze (a więc dobrowolnie zamieszkał w Egipcie, z którego Bóg potężnym ramieniem wyprowadzał jego przodków), Mojżesz uderzył laską w skałę, gdyż zirytowała go niecierpliwość ludu!

Jeszcze inne wyjaśnienie omawianej sceny wyprowadzenia wody ze skały proponuje Chananel. Rabin Kajrawanu w Afryce Północnej i autor komentarza do Talmudu babilońskiego, żyjący w latach 980–1050, sądzi, że poprzez pytanie „Czy mamy wydobyć wodę z tej skały?” Mojżesz i Aaron przypisali sobie moc przynależną Bogu. Bez względu na to, które z rabinackich wyjaśnień trafia w dziesiątkę (jeśli któreś trafia), raczej nie ulega wątpliwości, że istnieje związek między wystawianiem Boga na próbę przez Żydów błąkających się po pustynnym odludziu a deklaracją Jezusa skierowaną do kusiciela: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”.

Pokusa władzy: królestwa świata w okamgnieniu
Ostatnia pokusa dotyczy władzy: „Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon”. Szatan chce okazać się hojny! W przypływie największej szczodrości królowie ziemscy oferowali co najwyżej połowę swego królestwa. Diabeł wystawia ofertę wszystkich królestw świata. A to dużo więcej niż kolorowe pałace z półokrągłymi kopułami, przedstawiane przez reżyserów tandetnych filmów, którzy odważyli się użyć Ewangelii jako scenariusza.

Chodzi o panowanie nad całym stworzonym światem. Jezus odsuwa tę pokusę, powołując się na nakaz oddawania czci jedynie Bogu, a ostatecznie i tak otrzymuje całą władzę i Jemu poddane są wszystkie królestwa świata. W kontekst Jego panowania wpisuje się motyw władzy, która przekazana została Mu przez Ojca: „Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi”. Te trzy pokusy Jezusowe z Pustyni Judzkiej, po której wędrował pewien człowiek, który wpadł w ręce zbójców, doczekały się rewelacyjnie krótkiego komentarza praktycznego, który wyszedł spod pióra świętego jezuity, Ignacego z Loyoli: „ubóstwo przeciw bogactwu, hańba i pogarda przeciw czci światowej, pokora przeciw pysze” (Ćwiczenia duchowne, 146).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.