Sumienie ruszyło

ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl

|

GN 07/2007

publikacja 14.02.2007 23:36

WIELKI POST 2007 - KATECHEZA I Sumienie? A co to właściwie jest? Kiedy zrobimy jakieś świństwo, prawie natychmiast daje znać o sobie. Gryzie, uwiera, niepokoi, boli. Mówimy: ruszyło nas sumienie.

Sumienie ruszyło

Jeśli zdradziłem żonę, to wtedy wiem, że powinienem zerwać kontakt z kochanką i ratować swoje małżeństwo. Jeśli ukradłem, to wiem, że powinienem zwrócić.

Jeśli ktoś woła na ulicy: „ratunku!”, to wtedy wiem, że powinienem mu pomóc, choć akurat strasznie mi się spieszy. Jeśli…, to powinienem… itd.

Przykładów tego typu można podawać nieskończenie wiele. Każdy człowiek słyszy ten głos. Jedni głośniej, inni ciszej, niektórzy udają, że nie słyszą lub świadomie go zagłuszają.

Ten głos wciąż podpowiada, co należy czynić, a czego unikać. To przeżycie powinności, zobowiązania, którego nikt z zewnątrz mi nie narzuca. Ten głos dociera do człowieka gdzieś z wnętrza. Mówimy – to sumienie. No dobrze, ale czym ono właściwie jest? Jak działa? Czy to głos rozumu, serca, intuicji, psychiki…? A może Boga? Czy sumienie może się mylić? Co wtedy, gdy sumienie mówi mi co innego niż autorytety (przełożony, rodzice, nauczyciele, Kościół itd.)? Pytań jest wiele, odpowiedzi jeszcze więcej.

Wbrew pozorom nie chodzi tu o jakąś czysto teoretyczną wiedzę. Gra toczy się o najwyższą stawkę. Pytając o sumienie, pytamy w gruncie rzeczy o to, jak żyć. Pewnie dlatego sprawa sumienia jest i fascynująca, i ważna. Filozof Immanuel Kant mawiał, że tylko dwie rzeczy wprawiają go w zdumienie: niebo gwiaździste nad nami i prawo moralne w sercu. Jest nad czym pomyśleć, jest o co walczyć.

Busola i ster
Sumienie można porównać do okrętowej busoli, która pokazując, gdzie jest północ, południe, wschód i zachód, pozwala obrać kapitanowi właściwy kurs. Kompas nie kieruje okrętem. To człowiek trzyma ster w swoim ręku, on podejmuje decyzje. Busola działa niezależnie od steru. Kierunki świata są niezmienne i nie zależą od tego, dokąd kto płynie. Podobnie jest w życiu. Dobro i zło – dwa możliwe kierunki ludzkiej wędrówki – pozostają zawsze w „tym samym miejscu”. Człowiek sam rozstrzyga, w którą stronę idzie, dobra czy zła.

Tak jak w busoli jest ruchoma strzałka kierująca się zawsze na północ, podobnie w sumieniu najważniejszą wskazówką jest wezwanie: czyń dobrze, zła unikaj. Etycy i teologowie nazywają to proste zdanie prasumieniem. Sumienie nie tylko pokazuje, co jest dobre, a co złe. Ono także zobowiązuje, wzywa, skłania do dobrego wyboru. Jego głos mówi: „to jest złe, dlatego nie wolno ci tego robić” albo „to jest dobre, powinieneś to zrobić”. Rzecz jasna, ta ogólna zasada przekłada się na konkrety życia. I tu często pojawiają się schody. Bowiem w wielu sytuacjach życiowych nie jest wcale łatwo odczytać, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Pojawiają się dylematy sumienia.

Zasada prasumienia (czyń dobrze, zła unikaj) nie jest (niestety!) dla wszystkich ludzi busolą przy podejmowaniu codziennych wyborów. Wielu ludzi, sterując swoim życiem, kieruje się innymi kompasami: zasadą przyjemności „rób to, co ci sprawia przyjemność, unikaj tego, co nieprzyjemne”, zasadą korzyści „rób to, co da ci maksymalną korzyść, unikaj tego, co przynosi stratę” albo zasadą „rób, co chcesz, byleś się nie dał złapać”. Te mechanizmy są w każdym z nas. Ale rozwój człowieka polega na przezwyciężaniu tych prymitywnych motywacji i kierowaniu się w życiu wyborem wartości.

Kierując się sumieniem, często ponosi się po ludzku raczej stratę, niż odnosi korzyść (np. uczciwi zarabiają na ogół mniej niż nieuczciwi, kto kocha – ten traci czas, zdrowie, pieniądze, a nawet życie na rzecz osoby kochanej). Wierność sumieniu pozwala ocalić człowiekowi coś najcenniejszego: swoje człowieczeństwo! Człowiek sumienia to ktoś, kto zachowuje twarz. Kto może śmiało spoglądać zarówno w lustro, jak i w oczy innych ludzi. Sumienie pozwala żyć w zgodzie z sobą, z innymi, z Bogiem. Ks. Tischner pisał: „w każdym cichym »powinienem« brzmi zniewalające zaproszenie, abyśmy uwolnili się od tego, co nieludzkie, a stali się pełnymi ludźmi. Po prostu prawdziwymi ludźmi”. Czyż tego nie pragniemy?

Bardziej Bóg, czy bardziej człowiek?
Teolog moralista ks. Antoni Bartoszek wygłaszał katechezę o sumieniu w ośrodku dla osób niepełnosprawnych umysłowo. Po spotkaniu ktoś zapytał: czy sumienie to bardziej Bóg, czy bardziej człowiek? To ważne pytanie. Chrześcijanin odpowie: sumienie to i człowiek, i Bóg.
Sumienie nie jest darem dla wybranych. To po prostu działanie ludzkiego rozumu, który ma zdolność rozróżniania dobra od zła i potrafi ocenić pod tym kątem własne działanie. To jedna z tych ludzkich zdolności, które wyróżniają człowieka od zwierząt. Erich Fromm powiadał, że „w niewielu ludzkich twierdzeniach, które człowiek zwykł głosić, kryje się tyle osobistej dumy, co w tym, gdy mówi: postępuję zgodnie z sumieniem”. Sumienie jest bez wątpienia dowodem, że człowiek przekracza świat biologii i przynależy także do świata ducha.

W sumieniu można rozpoznać głos samego Boga. To nie tylko zjawisko psychologiczne czy etyczne, ale i religijne. Sobór Watykański II zapisał: „Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (KDK 16). Definicja piękna, porównanie wzniosłe. Pobożne zwroty mają jednak to do siebie, że łatwo myślimy sobie: „to nie dla mnie” lub „to nie o mnie”. A przecież cały sęk w tym, że ów głos Boga dociera do nas nie poprzez jakieś szepty aniołów, cudowne interwencje, ale całkiem zwyczajnie, poprzez ludzki rozum, a czasem też przez emocje. Ten głos słychać zawsze, odzywa się w prozie życia. „Sanktuarium” sumienia nie stoi na jakiejś odległej czarodziejskiej górze, ale w samym środku pola bitwy, zwanej życiem. Problem w tym, czy człowiek dopuszcza do siebie ten głos. Czy sumienie ruszy, czy też nie?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.