Mam za co przepraszać

ks. Artur Stopka

|

GN 07/2007

publikacja 19.02.2007 12:04

Każdy ma prawo do przebaczenia i miłosierdzia. Także kapłan i biskup. Bo nikt nie jest bez grzechu.

Mam za co przepraszać Marek Piekara

Pragniemy, aby Środa Popielcowa 21 lutego br. była dniem modlitwy i pokuty całego duchowieństwa polskiego. Niech we wszystkich kościołach naszych diecezji zostaną odprawione nabożeństwa do Miłosiernego Boga o wybaczenie błędów i słabości w przekazywaniu całej Ewangelii – napisali biskupi w słowie skierowanym do wszystkich wiernych Kościoła w Polsce 12 stycznia.

Wygoda bez przeszłości
Słowa biskupów padły w kontekście szczególnego napięcia związanego ze współpracą duchownych z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Tego samego dnia zapadła decyzja, że wszyscy polscy biskupi poproszą o „weryfikację” swej przeszłości w kontekście dokumentów zachowanych w IPN, a w każdej diecezji powstanie komisja badająca przeszłość księży w czasach komunistycznych. To reakcja na zgorszenie, jakie u części wiernych wywołały nie tyle odkrywane fakty agenturalnej przeszłości niektórych znanych duchownych, ile próby ich ukrywania lub lekceważenia.

Podobnie jak wielu innych księży, nie planowałem występować do IPN o moją teczkę. Nie dlatego, że mam coś do ukrycia. Po prostu dlatego, że wolę nie poznawać prawdy o słabościach ludzi z mojego najbliższego otoczenia. Wygodniej jest mi nie wiedzieć, kto na mnie donosił, kto z ludzi, którym ufałem, to zaufanie zawiódł. Wolałem uniknąć konieczności spojrzenia im w oczy, słuchania zaprzeczeń lub rozpaczliwych tłumaczeń. Mam za co przepraszać.

Jego ręce w świecie
Myślę, że w dniu modlitwy i pokuty całego polskiego duchowieństwa nie chodzi tylko o kwestię „lustracji”. To okazja, aby – stając przed Bogiem i Kościołem – wszyscy polscy księża spojrzeli w prawdzie na siebie, aby postawili sobie pytania: „Kim jestem? Czego oczekuje ode mnie Bóg? Czego spodziewa się ode mnie Kościół, czyli wspólnota wiernych? Jaka jest moja misja wobec świata?”.

„Odkąd wasze ręce zostały namaszczone olejem, znakiem Ducha Świętego, zostały przeznaczone na służbę Pana jako Jego ręce w dzisiejszym świecie. Nie mogą już służyć egoizmowi, ale powinny nieść światu świadectwo o miłości samego Boga” – mówił także do mnie Benedykt XVI w czasie pielgrzymki do Polski. Bóg mnie wybrał. Zapominam o tym. Nastawiam się na swój sukces.

Szukam tego, co moje, tutejsze. „Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie” – usłyszał kiedyś św. Piotr. Znakomicie rozumiem, o co chodziło Jezusowi. Też mam mnóstwo pomysłów, jak ułożyć świat i Kościół na moją modłę. Próbuję się spoufalać z Bogiem, traktować Go „po partnersku”. A równocześnie żałuję Mu chwil modlitwy i ado- racji. Spieszę się, tłumacząc Temu, który mnie wybrał: „Jest przecież tyle do zrobienia”. A odprawiając Mszę, prawie zawsze wybieram drugą Modlitwę Eucharystyczną. Mam za co przepraszać.

Bo mam święcenia
„Ksiądz nigdy nie ma dla mnie czasu” – słyszę często. Wiem, że jest mnóstwo ludzi, którym mam dać mój czas. Zajęty setkami mniej lub bardziej potrzebnych działań, odmawiam. Trudno mnie zastać. Nawet jak jestem, nie reaguję na dzwonki. A jeśli już ktoś mnie złapie, nie słucham uważnie, zbywam byle frazesem.
Łapię się na tym, że zachowuję się jak urzędnik, jak funkcjonariusz jakiejś wielkiej organizacji, który stara się wypełnić swoje obowiązki jak najmniejszym wysiłkiem i mieć „święty spokój”, czas tylko dla siebie. I jak urzędnik czuję ukłucia, gdy widzę sukcesy, awanse braci w kapłaństwie.

Z tym braterstwem zresztą też nie jest dobrze. Niejeden raz myślę o księżach raczej w kategoriach korporacyjno-kastowych niż braterskich. Nawet w sytuacjach ewidentnego zła próbuję bronić księdza, bo „to jeden z nas”. I nie jest dla mnie wytłumaczeniem, że takie są oczekiwania nie tylko części duchownych, ale również sporej grupy świeckich. Tak jakby ksiądz był poza prawem, poza odpowiedzialnością moralną, jakby na mocy faktu, że ma święcenia, był kimś lepszym. Łatwo oceniam innych. Wydaje mi się, że muszę od razu o każdym mieć zdanie, tak jakbym był moralną wyrocznią. A potem tak trudno zmienić opinię. I w ogóle uważam, że znam się na wielu rzeczach. Na przykład na mediach i polityce. „Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki” – mówił Benedykt XVI... Mam za co przepraszać.

Bez koloratki
To nie wszystkie moje grzechy. Mam ich znacznie więcej. Wszystkie wyliczam w konfesjonale. Bo księża też się spowiadają, chociaż rzadko można spotkać księdza stojącego w kolejce do spowiedzi. Sam też zwykle idę do spowiedzi nie tylko bez sutanny, ale nawet bez koloratki. Dlaczego? Trudno powiedzieć.
Przed laty ks. Józef Tischner wywołał wielką burzę, gdy stwierdził, że więcej osób straciło wiarę przez postawę swojego proboszcza niż przez lekturę Karola Marksa. Myśl drażliwa, ale czy całkiem niesłuszna? Z lękiem myślę, czy ktoś patrząc na mnie, widząc nie tylko moje świadectwo, ale także antyświadectwo, nie odszedł od Chrystusa, od Kościoła. Mam o czym myśleć w tegoroczną Środę Popielcową. O co się modlić, za co przepraszać i pokutować. W koloratce.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.