W całości do nieba

rozmowa z ks. Grzegorzem Strzelczykiem

|

GN 33/2006

publikacja 10.08.2006 09:07

Dobrze, że jesteśmy przywiązani do ciała, bo w niebie dostaniemy je z powrotem – przekonuje ks. Grzegorz Strzelczyk*

Ks. Tomasz Jaklewicz: Dogmat o Wniebowzięciu mówi, że Maryja dostała się do nieba z „duszą i ciałem”. Czy można powiedzieć, że człowiek składa się z duszy i ciała?
Ks. Grzegorz Strzelczyk: – Wyrażenie „dusza i ciało” to jedna z możliwych prób wyrażenia prawdy o człowieku. Wskazuje ono na to, że w człowieku są dwie sfery. Jedna jest niewidzialna, duchowa, a druga żyje w świecie materialnym, podpada pod zmysły, da się mierzyć i ważyć. Intencją wypowiedzi papieża, jak sądzę, było podkreślenie, że wszystkie sfery, jakie można wyróżnić w człowieku, są objęte zbawieniem. Cały człowiek będzie zbawiony.

Dlaczego zbawienie kojarzy się nam raczej z duszą niż z ciałem?
– Bośmy przez setki lat koncentrowali się na zbawieniu duszy.

Kościół patrzył podejrzliwie na ciało.
– Sposób myślenia był taki: Ponieważ dusza jest nieśmiertelna, to ją trzeba ocalić przede wszystkim. Ciałem nie należy się przejmować, bo Bóg sobie z nim poradzi. Istotna jest dusza, bo to ona może znaleźć się w sytuacji odwrócenia od Boga. I akcent poszedł w jedną stronę. A kiedy zapomnieliśmy o ciele, to ono zaczęło się jawić jako coś złego. I to był błąd. Podejrzliwość co do ciała jest filozoficznie bardzo stara. Manicheizm – religia, której elementy mieszały się z wczesnym chrześcijaństwem – głosił pogląd, że dobre jest tylko to, co duchowe, a materia jest siedliskiem zła. Ponadto trzeba pamiętać, że jeszcze 150 lat temu warunki higieniczne były inne niż dzisiaj. Trudno było kochać ciało, które było obolałe i śmierdzące. Mało kogo było stać na pielęgnowanie ciała.

Stan higieny miał wpływ na teologię… Czy to nie przesada?
– Teologia zawsze powstaje w określonym kontekście. Nie można o tym zapominać. Można prześledzić kaznodziejstwo średniowiecze, by to zobaczyć. Kaznodzieje mówili ludziom: patrzcie, jak nędzne są wasze ciała. Tu was boli, tam was bo-li, chorujecie, umieracie. Cia- ło było dla większości ludzi przestrzenią cierpienia.

Dzisiaj ciało wydaje się dla wielu ważniejsze od duszy.
– Dzisiejszy kult ciała ma swoje źródła w postępie higieny i medycyny. Zachłysnęliśmy się ciałem, a teologia nie nadążyła za tym.

 

W jakim sensie teologia ma nadążyć za tym trendem?
– Chodzi o to, by przypominać, że ciało jest chciane przez Boga. Jest dobre. Fajnie jest być w ciele. W ramach Bożego pomysłu jedzenie jest dobre, seks jest dobry. Dobrze, że jesteśmy przywiązani do ciała, bo dostaniemy je z powrotem. Wręcz to samo. W niebie rozpoznamy swoje ciało.

Przeraża nas widok martwego ludzkiego ciała.
– Tu jest miejsce na naszą wiarę. Zmartwychwstanie jest obietnicą. Głoszenie tego, że ciało, które się rozłożyło lub zostało spopielone, powstanie z martwych, to najbardziej radykalne przesłanie chrześcijaństwa. Łatwiej uwierzyć jest w to, że dusza żyje nadal. Świadczy o tym chociażby popularność wiary w reinkarnację.

Chrześcijański Wschód mówi o zaśnięciu Maryi, Zachód o wniebowzięciu. Na czym polega różnica?
– Dogmat mówi o wzięciu Maryi do chwały nieba „po zakończeniu ziemskiego życia”. Nie precyzuje, jak wyglądał ten koniec. Są dwie tradycje. Ta, która mówi o „zaśnięciu” – sugeruje, że Maryja nie umarła. Akcent pada tutaj na Jej wyjątkową relację do Jezusa. Przejście do stanu ostatecznego następuje płynnie, tak jakby Chrystus uprzedził swoje drugie przyjście i zabrał Ją do siebie. Druga tradycja mówi wyraźnie, że Maryja umarła i dopiero potem weszła do chwały nieba. Ta tradycja podkreśla Jej solidarność ze wszystkimi śmiertelnikami.

Co wniebowzięcie Maryi oznacza dla nas?
– Ten dogmat przypomina nam, że ciało jest naszym trwałym wyposażeniem. Sprawa harmonii między duszą i ciałem ma znaczenie na wieczność.

* Dr teologii dogmatycznej, adiunkt na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.