Papież był zaskoczony

Rozmowa z kard. Zenonem Grocholewskim, prefektem Kongregacji Wychowania Katolickiego

|

GN 24/2006

publikacja 08.06.2006 14:39

I Pielgrzymka Benedykta XVI w Polsce - Beata Zajączkowska: Czy w czasie pielgrzymki do Polski Papież umocnił swoją wiarę?

Papież był zaskoczony

To było bardzo piękne, że Ojciec Święty, który przyjechał umocnić nasz kraj w wierze, równocześnie oczekiwał, żeby ten kraj także jego umocnił w wierze. Tuż po przylocie powiedział, że chce zaczerpnąć z „tego obfitego źródła wiary, które bije w Polsce”. Na Błoniach, po spotkaniu z młodzieżą, podszedłem do Benedykta XVI i powiedziałem: Ojciec Święty oczekiwał, że zostanie umocniony w wierze, czy rzeczywiście tak się stało? I odpowiedział mi, że tak! Jestem przekonany, że wiara nas wszystkich się umocniła. Uważam, że jest ona elementem fundamentalnym w życiu człowieka. Jest czymś dynamicznym, nie jest statyczna. Nie można mieć wciąż takiej samej wiary. Wiara może rosnąć, może słabnąć, można ją nawet stracić przez niedbalstwo. Każdy z nas jest w jakiś sposób odpowiedzialny za swoją wiarę. Ten dynamizm widzimy doskonale w Piśmie Świętym. Po cudzie w Kanie Galilejskiej Ewangelista mówi: uwierzyli w Niego jego uczniowie. A przecież oni już wcześniej wierzyli, bo poszli za Nim. Chciał powiedzieć, że ich wiara się jednak umocniła. Wiele razy Pan Jezus ganił swoich uczniów mówiąc „ludzie małej wiary”. Apostołowie prosili: Panie umocnij nas w wierze. To jest bardzo ważna prośba. Piotrowi Jezus daje nakaz, aby umacniał braci w wierze. I to jest główne zadanie Papieża. Ponieważ jednak wiara jest czymś dynamicznym zarówno papież, jak i kardynał, biskup czy prosty człowiek musi o nią dbać. Każdy jest odpowiedzialny za swoją wiarę. Jestem przekonany, że to była rzeczywiście pielgrzymka wiary. Umocniła w wierze Benedykta XVI, zbudowała nas Polaków oraz wszystkich, którzy szczerze uczestniczyli w tym wielkim wydarzeniu.

Eminencja w czasie pielgrzymki był bardzo blisko Ojca Świętego. Jak On przeżywał to, co się wokół niego działo?
Był bardzo wzruszony. Mimo trudnych kart polsko-niemieckiej historii nastawienie było wspaniałe. Papież dostrzegał entuzjazm Polaków. Widział, że przyjęli go jako Piotra naszych czasów, czyli w duchu prawdziwej wiary. Witali go jako Piotra, który ma umacniać swoich braci. Młodzież wiwatowała: Nasz Papież! Na koszulkach miała wypisane imiona obydwu papieży: JP2 i B16. Bardzo piękne jest to, iż Polacy kochają papieża nie tylko dlatego, że był Polakiem, ale dlatego po prostu, że jest papieżem, czyli następcą św. Piotra. Benedykt XVI wszystko to widział. Myślę, że miłość do „polskiego katolicyzmu” i do naszego kraju w nim wzrosła. Był bardzo wzruszony ogromnymi tłumami, które go witały i to nie tylko podczas oficjalnych uroczystości, ale na trasie wszystkich przejazdów. Podziwiał ich życzliwość, otwartość, nie kończące się wiwaty. Myślę, że Ojciec Święty był tym zbudowany.

W jakiejś mierze nawet sami siebie zaskoczyliśmy tym gorącym przyjęciem. Jeden ze współpracowników papieża podkreślał, że jego osobisty lekarz ze zdziwienia przecierał oczy i mówił zaskoczony: witają go jak Jana Pawła II. A przecież Renato Buzzonetti odbył z Janem Pawłem II wiele podróży.
Byłem przekonany, że Benedykt XVI będzie przyjęty serdecznie. Tym bardziej że Polacy od chwili wyboru okazywali entuzjazm dla nowego papieża, nie było żadnych krytyk pod adresem jego osoby. Jednak to, co zobaczyłem przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Było dużo lepiej niż się spodziewałem.

A jak tę gorącą atmosferę komentowano wśród członków „seguito papale” czyli najbliższych współpracowników papieża?
Mniej więcej w takim samym duchu, co ja. Byli pełni podziwu dla sposobu, w jaki Polacy przyjęli Papieża, dla ogromnego entuzjazmu zwłaszcza młodzieży, zachwycali się niezwykłą serdecznością. Podkreślali, że to, co się działo wypływało z głębi ludzkich serc. Nikt nikomu nie kazał klaskać czy wiwatować. Widzieli, że to jest szczera, płynąca z serca życzliwość do następcy Piotra.

Ważnym punktem pielgrzymki było spotkanie z kapłanami. Papież podkreślił podczas niego, że ksiądz ma być ekspertem od Pana Boga…
Zanim jednak padły te słowa, Benedykt XVI powiedział inne piękne zdanie: „uwierzcie w moc swojego kapłaństwa”. To było bardzo znaczące zdanie. Papież podkreślił: wy działacie nie własną mocą, ale mocą Chrystusa. Kiedy kapłan mówi: ja odpuszczam tobie grzechy, to Chrystus je odpuszcza. Czyli Chrystus posługuje się ustami kapłana. Uwierzcie w moc waszego kapłaństwa! Właśnie na tle tych słów należy rozumieć kolejne zdanie, że kapłan ma być specjalistą od łączenia ludzi z Panem Bogiem. Myślę, że media czasem przesadzały podkreślając, że papież wzywał księży, by nie zajmowali się polityką czy budowaniem kościołów. To jest fałszywe. Gdy mam popsute buty, idę do szewca. Nie oczekuję od niego, żeby był specem od polityki czy budownictwa, oczekuję, żeby mi porządnie naprawił buty. Tak samo jest z księdzem. Jeśli ktoś do niego przychodzi, to pragnie pomocy duchowej, umocnienia w wierze, chce sakramentów świętych, chce Chrystusowego przebaczenia. Kapłan ma być specjalistą od prowadzenia ludzi do Boga. Nie znaczy to jednak, że szewc nie może zajmować polityką, że nie jest odpowiedzialny za dobro swego kraju. Tak samo i ksiądz. Jestem przekonany, że kapłan tak jak każdy inny obywatel musi dążyć do dobra swego kraju i co więcej ma nawet obowiązek staranie się, by budowano jego przyszłości na wartościach, w które wierzy.

Podkreślano, że papież nie tylko krytykuje zaangażowanie się księży w politykę, ale i sposób przeprowadzania w Polsce lustracji. Wszyscy cytowali słowa: należy unikać aroganckiej postawy sędziów minionych pokoleń...
Zastanawiano się, czy papieżowi chodziło o lustrację, czy o „mea culpa” Jana Pawła II. Myślę, że Benedykt XVI głównie chciał podać zasady postępowania, mogące odnosić się do różnych sytuacji. Nie wymieniał konkretnych problemów, tylko podawał zasady. Myślę, że są one ważne zarówno w przypadku podejścia do historii Kościoła, jak i do lustracji. W Polsce było niewątpliwie bardzo wielu ludzi aktywnie zaangażowanych w niszczenie Kościoła, dla których człowiek był przedmiotem. O nich obecnie się nie słyszy, niektórzy, jak się wydaje wciąż piastują znaczące stanowiska. Wyciąga się jednak nazwiska ofiar, ludzi, których system złamał. Może budzić zdziwienie fakt, że ogromne zainteresowanie budzi garstka ludzi, którzy dali się może złamać. Nikogo praktycznie nie interesuje jednak ogromna machina ludzi, którzy łamali ludzkie sumienia. Poza tym nie ulega najmniejszej wątpliwości, że przytoczone ewentualne słabości nie mogą przekreślić faktu, że podczas komunizmu Kościół odegrał ogromnie pozytywną role, i to nie tylko w perspektywie kościelnej, lecz także, gdy chodzi o dobro narodu.

Co w tym kroczeniu Benedykta XVI szlakiem Jana Pawła II najbardziej do Księdza Kardynała przemawiało?
Benedykt XVI od początku dał klucz do rozumienia pielgrzymki śladami swego poprzednika. Nie było to tylko kroczenie śladami Jana Pawła II w sensie geograficznym czy materialnym. Chodziło o śledzenie tych miejsc w sensie duchowym, kulturowym, religijnym. Było to zanurzenie się w to środowisko, w którym wzrastała i umacniała się wiara tego człowieka. Wejście w atmosferę, która zmuszała go do przemyślenia różnych kwestii, które go ubogacały. To właśnie chciał przeżyć Benedykt XVI.

Młodzież podkreślała, że Papież ją sobie zdobył. Obserwatorzy porównywali gorący entuzjazm krakowskiego spotkania z pewnym chłodem Kolonii.
W Kolonii trochę zawiodła organizacja, papież był od młodzieży bardzo daleko. W Krakowie praktycznie był otoczony młodzieżą. Dlatego bardziej wyczuł jej serdeczność. Uważam, że bardzo trafiony był problem, jaki Papież postawił młodzieży na Błoniach: budować na Chrystusie i z Chrystusem. To była piękna, jasna katecheza. Wspaniałe wyjaśniał, co to znaczy budować na skale, którą jest Chrystus. Wskazywał, że to znaczy budować na kamieniu, który był odrzucony. Wielu przecież nie przyjęło Chrystusa, ukrzyżowali Go. Toteż nasza wiara będzie się musiała konfrontować z przekonaniami Tych, którzy nie wierzą czy wręcz odrzucają Chrystusa. Papież przypomniał, że budować na Chrystusie wcale nie oznacza, że na budowany na skale dom nie spadną wichry, że nie będzie się musiał zmagać z przeciwnościami. Ponieważ jest jednak na skale ma szanse przetrwania. Benedykt XVI wskazywał, budować na skale , to budować mądrze, to budować na Piotrze, czyli w Kościele. Była to wspaniała katecheza. Docierała ona bardzo mocno do młodzieży. Wskazywała na to zupełna cisza podczas gdy Papież mówił. Cisza, mimo że były setki tysięcy ludzi, że wcześniej były ogromne owacje. To bardzo piękne świadectwo. Myślę, że na Błoniach Papież zdobył sobie na nowo polską młodzież.

Przejmująca była wizyta Papieża w Auschwitz Birkenau...
Tu uderzyły mnie bardzo mocno dwie rzeczy. W 1979 r. Jan Paweł II mówił w tym miejscu: ja jako Polak nie mogłem tu nie przyjechać. Teraz była zupełnie inna sytuacja. I z ogromną pokorą mówił Benedykt XVI: ja jako Niemiec nie mogłem tu nie przyjechać. Jest to akt pokory, uznania błędu, który dokonał się w jego kraju, w jego narodzie. Przejmująca była samotna wędrówka Benedykta XVI pod ścianę straceń, a potem jego modlitwa przy tablicach w Brzezince. Papież, który sam konfrontuje się z sytuacją. Druga rzecz, która wywarła na mnie ogromne wrażenie to fakt, że Benedykt XVI przestrzegał przed podobnymi zagrożeniami. Mówił, że nie brakuje teraz sytuacji terroryzmu i różnorakich roszczeń. Przypominał, że takie miejsca kaźni, gdzie był obrażany Bóg i człowiek muszą być nauką dla przyszłych pokoleń.

Opuszczając Polskę Papież apelował, byśmy nie zaprzepaścili naszego chrześcijańskiego dziedzictwa. Skąd w Benedykcie XVI praktycznie do początku pontyfikatu to przekonanie, że właśnie Polacy mogą być nowym zasiewem ewangelii dla zlaicyzowanej Europy?
Niewątpliwie Kościół Polski dał wspaniałe świadectwo. Choćby to, że gdy w Europie widzimy kryzys powołań kapłańskich w Polsce księży jest dużo, a seminaria są pełne. Księża są bardzo hojni w swojej pracy. Wielu wyjechało na tereny byłego ZSSR, gdzie wszystko musieli zaczynać praktycznie od zera. Kolejne kraje proszą nas o polskich kapłanów. Czyli pewne zagrożenia, które spotkały Zachód, nas nie dotknęły. Mówiono, że kiedy skończy się komuna to nie będzie powołań, a kościoły będą puste. Jednak tak się nie stało. Mawiano, że jeżeli zabraknie Jana Pawła II to do następnego papieża Polacy już nie będą przyjeżdżać. Przyjeżdżają. Dali świadectwo swojej wiary w głowę Kościoła. To jest piękne świadectwo, które musi zastanawiać. Jest ono czymś wyjątkowym w Europie. Papież liczy więc że nie stracimy tych wartości, którymi wciąż się chlubimy.

Czy ta pielgrzymka pozwoliła nam odkryć „nowe oblicze” Papieża?
Myślę, że tak. Na początku przedstawiało się papieża, jako bardzo surowego, prawie że inkwizytora doktryny wiary. Okazał się człowiekiem otwartym, ludzkim, bardzo kontaktowym. Zresztą odkąd go znam, zawsze taki był: serdeczny i bardzo prosty. Wcześniej bronił nauki wiary, także dziś w tych kwestiach jest bardzo jasny i wymagający. Jest wciąż tym samym człowiekiem. Jestem jednak przekonany, że to postawienie kard. Ratzingera na „świeczniku papiestwa” sprawia, że możemy konfrontować się z dużo piękniejszą postacią niż gdyby pozostał tylko dalej prefektem Kongregacji Nauki Wiary.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.