Duch między nutami

GN 45/2022

publikacja 10.11.2022 00:00

O przybliżaniu polskiej muzyki sakralnej w sercu Londynu opowiada prof. Paweł Łukaszewski.

Pierwsza edycja festiwalu  „Joy & Devotion” odbyła się  w zeszłym roku. Pierwsza edycja festiwalu „Joy & Devotion” odbyła się w zeszłym roku.
materiały promocyjne

Szymon Babuchowski: Skąd pomysł, by akurat w Londynie organizować festiwal polskiej muzyki sakralnej?

Prof. Paweł Łukaszewski:
Pomysł zrodził się już dawno dzięki mojemu doświadczeniu. Jako kompozytor w Londynie mam wydawcę, moje utwory często są wykonywane w Wielkiej Brytanii przez wybitne zespoły, takie jak chór Polyphony, który występuje na koncercie otwierającym nasz festiwal „Joy & Devotion”, ale i przez inne znane grupy, np. The King’s Singers. Inspiracją był też wcześniejszy sukces, jaki w Wielkiej Brytanii odniosły III Symfonia Henryka Mikołaja Góreckiego oraz jego utwór „Totus Tuus”, poświęcony Janowi Pawłowi II, napisany jeszcze na początku pontyfikatu. Zauważyłem, że nasza muzyka sakralna jest wyjątkowo dobrze odbierana na Wyspach.

W jaki sposób chce ją Pan Profesor tam przybliżać?

Marzyłem, żeby pokazać nie tylko utwory nestorów, kompozytorów bardzo znanych, ale również młodych twórców, którzy mają swoje sukcesy, otrzymują nagrody, zamówienia, wydają płyty. Nadarzyła się okazja dzięki współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza. Moja inicjatywa spotkała się z bardzo ciepłym przyjęciem. To pozwoliło zaplanować repertuar na kilka lat do przodu.

Festiwal nosi nazwę „Joy & Devotion”. Jak ważny dla idei wydarzenia jest – obok devotion, czyli kultu, modlitwy – ten pierwszy element: radość?

Ma to związek z konstytucją duszpasterską Soboru Watykańskiego II Gaudium et spes, czyli „radość i nadzieja”. Zagłębiłem się w ten tekst lata temu, pisząc utwór pod tym samym tytułem. To był impuls, by pokazywać muzykę, która jest z jednej strony radością, a z drugiej modlitwą. Polska muzyka jest wyjątkowa m.in. dlatego, że jest to muzyka duchowa – dotyka czegoś więcej niż nut, rytmu, elementów dzieła muzycznego. Zawiera w sobie coś jeszcze. To jest chyba najważniejsze.

Do kogo adresowany jest festiwal?

Pierwszy pomysł był taki, by skierować go po prostu do Brytyjczyków – ludzi, którzy są otwarci na muzykę chóralną, gdyż festiwal przede wszystkim jej właśnie jest poświęcony. Na Wyspach Brytyjskich jest ona naturalną częścią życia społeczeństwa. Sprawdziło się to podczas pierwszej edycji. Reakcje były bardzo pozytywne, ciepłe. Przychodzili zwykli ludzie – nie tylko specjaliści, znawcy. Z drugiej strony mieliśmy wśród publiczności dyrygentów chóralnych czy muzykologów. Zależy nam też na dotarciu do środowisk chóralnych, które potem byłyby zainteresowane wykonywaniem polskiej muzyki albo chociaż konkretnych utworów. Stąd też pewna rotacja wśród chórów występujących na festiwalu.

Kogo usłyszymy w tym roku?

Z wykonawców, którzy byli obecni w poprzednim roku, będzie wybitny zespół Gesualdo Six, na którym chcieliśmy oprzeć trzy edycje festiwalu. Ale mamy też takie znakomite nazwiska jak Stephen Layton z chórem Polyphony. Warto dodać, że Layton jest również dyrygentem sławnego Trinity College Choir z Cambridge. A w ostatnim dniu wystąpi Rodolfus Choir, zespół młodzieżowy, akademicki. Zaśpiewa m.in. muzykę dawną: Gorczyckiego i Zieleńskiego oraz Stanisława Morytę. Wiele sobie obiecuję m.in. po ich wykonaniu „Bogurodzicy”. Po raz pierwszy od wielu lat brytyjski chór będzie śpiewał tę pieśń po polsku. Wybieramy najlepszych wykonawców, żeby pokazać tę muzykę i zachęcić innych chórzystów i dyrygentów do sięgnięcia po ten repertuar.

Jaka muzyka jeszcze zabrzmi?

Chcemy pokazać trzy współczesne cykle mszalne. Będzie to msza Marka Raczyńskiego, kompozytora z Poznania, u którego utwór został zamówiony i napisany specjalnie na festiwal. Drugi cykl to „Missa brevis” Jana Krutula, kompozytora związanego z Białymstokiem. A na pierwszy dzień zaplanowaliśmy utwór mojego autorstwa – mszę zadedykowaną Janowi Pawłowi II, napisaną na stulecie urodzin papieża na zamówienie Filharmonii Narodowej. W programie ważna jest też muzyka organowa, obecna w każdym z koncertów. Tym razem są to utwory Mariana Sawy. Bardzo bym sobie życzył, żeby tego kompozytora częściej i szerzej prezentowano, ponieważ był on najwybitniejszym współczesnym twórcą muzyki organowej w Polsce. Zaprezentujemy też utwory Henryka Mikołaja Góreckiego, fragmenty ciekawego cyklu „Z pieśni kościelnych”. Był on wprawdzie wykonywany w języku polskim i nagrany na płytę, lecz Brytyjczycy opublikowali te same utwory z łacińskim tekstem, napisanym specjalnie na zamówienie wydawnictwa Boosey & Hawkes. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie były one prezentowane w takiej wersji na żywo. Z innych współczesnych twórców pojawią się m.in. Marian Borkowski, Miłosz Bembinow czy Roxanna Panufnik, a także Aleksandra Chmielewska, absolwentka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, laureatka wielu nagród kompozytorskich, ciesząca się uznaniem i wydawana w Holandii.

Czy Polonia też jest adresatem festiwalu?

Chciałbym, by Polacy, których przecież jest wielu w Wielkiej Brytanii, licznie odwiedzali nasze koncerty; żeby byli dumni z tego, że są Polakami; że reprezentują społeczeństwo, które wydało tak wielu wspaniałych kompozytorów, autorów muzyki sakralnej. W tym roku jest ona szczególnie dedykowana Janowi Pawłowi II i Matce Boskiej Częstochowskiej.

Myśli Pan, że to może zainteresować brytyjskiego odbiorcę?

Uważam, że tak. Takie też miałem doświadczenia w kontaktach z dyrygentami – oni postrzegali Polskę m.in. poprzez Czarną Madonnę, Jasną Górę i polskiego papieża. Wydaje mi się, że to do nich trafia – uważają to za coś typowo polskiego. Mamy się więc czym pochwalić. Wiem też z doświadczenia, że Brytyjczycy bardzo cenią estymę, jaką Polacy darzyli swojego papieża. Stephen Layton, któremu przypadło w udziale dyrygowanie podczas „papieskiego” dnia festiwalu, przyjął bez zastrzeżeń cały program, jaki został mu zaproponowany. Nie miał żadnych wątpliwości.

Dziś nawet w Polsce niektórzy podważają świętość Jana Pawła II. Czy ma Pan poczucie, że ta twórczość, w tym Pańska msza dedykowana papieżowi, nabiera wymiaru świadectwa?

Myślę, że świadectwo składamy zawsze. To jest nie tylko nasz obowiązek, ale i potrzeba serca, by bronić wartości. Takie są czasy, że trzeba bronić wiary, papieża, pomników, kultury też. Musimy przebijać się z kulturą sakralną, która niestety dla wielu osób związanych z mediami nie jest czymś najważniejszym. Ataki były, są i zapewne będą, natomiast naszym zadaniem jest pomagać, wspierać, ukazywać to, co dobre.

Jak ocenia Pan stan współczesnej polskiej muzyki sakralnej? Czy da się wskazać nowych twórców, którzy mogą wkrótce dorównać poziomem tym najwybitniejszym, jak Górecki, Kilar czy Penderecki?

Taką mam nadzieję, bo też rolą festiwalu jest wspieranie młodej twórczości. Mamy wielu znakomitych twórców, np. całe już niemal pokolenie uczestników festiwalu Gaude Mater, odbywającego się w Częstochowie, w ramach którego prowadziliśmy przez wiele lat konkurs dla kompozytorów Musica Sacra. Niedawno wróciłem z Niemiec, z Kolonii, gdzie odbył się finał już 25. edycji tego konkursu, od kilkunastu lat międzynarodowego, na którym Polacy zawsze otrzymują nagrody. Nie zdarzyła się żadna edycja bez polskiego laureata, i to najczęściej zwycięzcy! A konkurs jest anonimowy – dopiero po otwarciu kopert, przy rozdaniu nagród, okazuje się, kto jest autorem danego utworu. Mamy więc naprawdę dobre pokolenie twórców. Trzeba ich wspierać i o nich pamiętać, żeby nie czuli się niepotrzebni. To misja do wypełnienia, również dla Kościoła, żeby dostrzegać twórców muzyki sakralnej.•

Prof. Paweł Łukaszewski

Kompozytor, dyrygent, pedagog, organizator życia muzycznego. Prorektor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina. Kierownik artystyczny Festiwalu Polskiej Muzyki Sakralnej „Joy & Devotion”, którego druga edycja odbywa się od 8 do 11 listopada w kościele St Martin-in-the-Fields w Londynie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.