Depozytariusze suwerenności

Andrzej Grajewski

|

GN 45/2022

publikacja 10.11.2022 00:00

12 listopada do Polski zostaną sprowadzone szczątki trzech prezydentów na uchodźstwie, którzy dotąd spoczywali na cmentarzu Lotników Polskich w Newark w Wielkiej Brytanii. Ich uroczysty pochówek w Świątyni Opatrzności Bożej będzie ostatnim etapem symbolicznej drogi do Polski.

Władysław Raczkiewicz, August Zaleski, Stanisław Ostrowski. Władysław Raczkiewicz, August Zaleski, Stanisław Ostrowski.
nac (2), LWOWIACY.PL

Będą to prochy Władysława Raczkiewicza, Augusta Zaleskiego i Stanisława Ostrowskiego. Zostaną pochowani w nowo powstałym Mauzoleum Prezydentów RP na Uchodźstwie w podziemiach Świątyni Opatrzności Bożej. W kościele tym został już pochowany ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, który zginął w 2010 roku w katastrofie pod Smoleńskiem. Jego szczątki również zostaną przeniesione do mauzoleum. Znajdą się tam też symboliczne groby dwóch pozostałych prezydentów – Kazimierza Sabbata i Edwarda Raczyńskiego. Prezydent Sabbat jest pochowany w Londynie na cmentarzu Gunnersbury. Wolą rodziny jest, aby jego szczątki tam pozostały. Natomiast ciało prezydenta Raczyńskiego w 1993 roku zostało złożone w kaplicy jego majątku w Rogalinie. W Świątyni Opatrzności powstanie także izba pamięci, gdzie będzie można nie tylko oddać hołd prezydentom, lecz także zapoznać się z historią instytucji politycznych na uchodźstwie. W czasach, kiedy namiestnicy Kremla rządzili w Warszawie, w sposób symboliczny do końca swego istnienia uosabiały one ideę legalnego i suwerennego polskiego rządu.

Premier Mateusz Morawiecki, zapowiadając uroczystości, nazwał sześciu prezydentów Polski na uchodźstwie „depozytariuszami polskiej suwerenności”. Określenie to trafnie oddaje istotę misji, którą pełnili. Po wojnie nieśli nadzieję nie tylko Polakom rozsianym po całym świecie, lecz także rodakom, którzy przeciwstawiali się komunizmowi w kraju. Uświadamiali im, że pomimo niesprzyjających okoliczności, jakie nastały po II wojnie światowej, idea wolnej i suwerennej Polski nie zginęła. Przez wiele lat zaciekle zwalczała ich komunistyczna propaganda, szydząc z nich jako wiecznie spóźnionych, idących pod prąd historii przedstawicieli obozu wstecznictwa i reakcji. W późniejszym okresie na działalność polskich środowisk emigracyjnych została spuszczona zasłona milczenia i niepamięci. Wszystko dlatego, że instytucje emigracyjne, a zwłaszcza prezydenci na uchodźstwie, stanowiły symbol instytucjonalnej ciągłości niepodległego państwa polskiego.

Utrzymać ciągłość władzy

Ich działania miały jednakże nie tylko wymiar symboliczny, rozwiązywały również dziesiątki codziennych problemów polskiej emigracji. Szacuje się, że w 1945 roku poza krajem przebywało 2,4–2,6 mln Polaków. Dość przypomnieć, że Polskie Siły Zbrojne w październiku 1945 roku liczyły 250 tys. oficerów i żołnierzy. Z grupy tej większość wróciła do kraju, ale blisko pół miliona wybrało emigrację, osiedlając się w różnych regionach świata, głównie w Europie Zachodniej, USA, Kanadzie, Australii i Argentynie. Spora część wywodziła się z utraconych Kresów Wschodnich i po prostu nie miała gdzie wracać. Centrum politycznej działalności emigracyjnej znajdowało się w Londynie, który w latach 1945–1990 był siedzibą władz RP na obczyźnie. Fundamentem ich działalności była zasada legalizmu, co przejawiało się w dążeniu do zachowania instytucji stworzonych w okresie międzywojennym, a także respektowaniu reguł ustrojowych stworzonych przez konstytucję kwietniową z 1935 roku.

Profesor Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, pytany o znaczenie polskich instytucji politycznych na obczyźnie, zwraca uwagę na trzy aspekty ich działalności. Podtrzymywały one ciągłość legalnej władzy państwowej oraz reprezentowały polskie interesy wobec kraju i zachodnich aliantów. Ich niepodważalną zasługą było także sprawne przeprowadzenie demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W wyniku działań tych władz udało się stworzyć szereg instytucji dających możliwość osiedlania się na terenie Wielkiej Brytanii zdemobilizowanym żołnierzom oraz ich przysposobienia zawodowego do cywilnego życia na emigracji. Stworzono szereg instytucji społecznych, kombatanckich, oświatowych czy harcerskich, których celem było utrzymanie tożsamości narodowej tych, którzy zdecydowali się pozostać na emigracji, oraz następnych pokoleń, wychowanych już poza krajem. Profesor Żaryn podkreśla, że nie mniejsze znaczenie miała łączność z krajem, utrzymywana m.in. przez struktury wywiadu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, zajmujące się sprawami krajowymi. Do tego trzeba dodać działalność dyplomatyczną, prowadzoną przez różne placówki, z których największe znaczenie miała ambasada rządu RP na uchodźstwie przy Stolicy Apostolskiej.

Sześciu prezydentów

Prezydenci, których szczątki zostaną sprowadzone do Polski, to postaci znane już w okresie międzywojennym. Władysław Raczkiewicz, pierwszy prezydent RP na uchodźstwie w okresie międzywojennym, był ministrem spraw wewnętrznych, marszałkiem Senatu, ale też wojewodą nowogródzkim, krakowskim i pomorskim. Po klęsce we wrześniu 1939 roku został mianowany następcą prezydenta Ignacego Mościckiego. Urząd objął 30 września 1939 roku i na mocy konstytucji kwietniowej był najważniejszym legalnym reprezentantem państwa polskiego na uchodźstwie. Z części swych uprawnień zrezygnował później na rzecz premiera Władysława Sikorskiego. Na początku grudnia 1939 roku wraz z całym rządem udał się do Angers, a po klęsce Francji przeniósł się do Londynu. Zmarł w czerwcu 1947 roku. Przed śmiercią wskazał swego następcę, Augusta Zaleskiego. Nie był to dobry wybór. Zaleski, doświadczony dyplomata, dwukrotny minister spraw zagranicznych, należał do sanacyjnej elity. Profesor Żaryn krytycznie ocenia jego działalność. – Akt Zjednoczeniowy z 1954 roku, wynegocjowany pod auspicjami gen. Kazimierza Sosnkowskiego, wydawał się optymalny dla wszystkich układających się stron: Rady Politycznej, ośrodka prezydenckiego i Rady Narodowej. Warunkiem jednak było, aby Zaleski ustąpił po zakończeniu swej kadencji, w 1954 roku. Tak się jednak nie stało. Powołując się na uprawnienia, jakie dawała mu konstytucja z 1935 roku, przedłużył bezterminowo swoją kadencję. W tej sytuacji większość polskich środowisk politycznych odrzuciła jego prezydenturę i powołała Radę Trzech jako kolegialnego prezydenta, Tymczasową Radę Jedności Narodowej jako quasi-parlament na uchodźstwie oraz Egzekutywę Zjednoczenia Narodowego jako organ wykonawczy. Ten podział trwał do 1972 roku.

Jedność rozbitej emigracji przywrócił dopiero Stanisław Ostrowski, żołnierz legionów, ostatni prezydent Lwowa, więzień NKWD, skazany na osiem lat łagrów. Wolność odzyskał na mocy układu Sikorski–Majski z lipca 1941 roku. Wraz z armią gen. Andersa przeszedł jej szlak tułaczy, a po wojnie został w Anglii. Urząd prezydenta objął w kwietniu 1972 roku i po siedmioletniej kadencji przekazał go Edwardowi Raczyńskiemu, który w latach 1941–1943 był ministrem spraw zagranicznych i cieszył się wielkim autorytetem nie tylko wśród polskiej emigracji, lecz także elit zachodnich. Po upływie kadencji (1979–1986) jego miejsce zajął Kazimierz Sabbat. Był przedstawicielem młodszego pokolenia emigracji, znanym działaczem harcerskim, a potem premierem rządu RP na uchodźstwie. Kadencji nie dokończył, gdyż w lipcu 1989 roku zmarł na zawał serca. Jego następcą został Ryszard Kaczorowski, dotychczasowy minister ds. krajowych. To właśnie jemu przypadła historyczna rola przekazania w grudniu 1990 roku insygniów władzy prezydenckiej Lechowi Wałęsie, pierwszemu wybranemu w powszechnych demokratycznych wyborach prezydentowi RP.

Wydobyć z niepamięci

– Powstanie Mauzoleum Prezydentów RP na Uchodźstwie jest szansą na wydobycie z niepamięci całego wielkiego dorobku polskiej emigracji politycznej po 1945 roku – podkreśla prof. Żaryn. Warto poznać dzieje emigracji politycznej nie tylko dlatego, że w powołanych na uchodźstwie instytucjach trwała ciągłość państwowa Rzeczypospolitej, ale także ze względu na niezwykły wysiłek organizacyjny polskiego wychodźstwa. Dzięki temu funkcjonowało polskie szkolnictwo, działały instytuty naukowe oraz organizacje społeczno-kulturalne. Dla najnowszej historii Polski fundamentalne znaczenie miała działalność Instytutu Historycznego im. Generała Sikorskiego i Studium Polski Podziemnej oraz Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku. Żadnemu innemu narodowi z opanowanej przez Sowietów Europy Wschodniej nie udało się stworzyć tak wiele różnorodnych form państwowości na wychodźstwie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.