Kościół w Polsce, Polska w Kościele

Franciszek Kucharczak

|

GN 45/2022

publikacja 10.11.2022 00:00

Nie chodzi o sojusz tronu z ołtarzem, chodzi o związek narodu z duchem.

Kościół w Polsce, Polska w Kościele Józef Brandt „Modlitwa w stepie”; reprodukcja Andrzej Rybczyński /pap

W przestrzeni publicznej często słyszymy dziś głosy celebrytów, którzy czują się „osaczeni religią i Kościołem”. Przeszkadzają im znaki wiary nie tylko w szkołach i urzędach, ale coraz częściej drażni ich dźwięk dzwonów i przeszkadza widok świątyń. – Myślę, że ktoś zabiera mi mój kraj – powiedział kiedyś Wojciech Smarzowski, reżyser filmu „Kler”.

Znamienne słowa, z którymi zapewne utożsamia się wiele osób. Na fali nieraz słusznego oburzenia unosi się jednocześnie wiele krzywdzących stereotypów. I nie chodzi o krzywdę Kościoła – to my, Polacy, odrzucając prawdę o tym, co zawdzięczamy chrześcijaństwu, krzywdzimy samych siebie.

To jest Polska

Święto Niepodległości to dobra okazja dla przypomnienia, że nikt nikomu Polski nie zabiera. Ona jest taka od ponad tysiąca lat, a ta „wszechobecność religii” w postaci tysięcy kościołów, klasztorów, kaplic, przydrożnych krzyży i figur świadczy nie o „opresji katolickiej”, tylko o wierze tych, którzy to wszystko zbudowali.

Ewangelia, która wkroczyła na polskie ziemie w 966 roku, była i jest dla świadomych chrześcijan wartością najwyższą, bo otwiera człowieka na to, co nieprzemijające. Żaden byt państwowy nie może z tym konkurować. Niemniej w Polsce Kościół stał się także zwornikiem spoistości państwa i wniósł nieoceniony wkład w jego życie społeczne, kulturę i naukę. Nieoceniony – bo jak oszacować wpływ duchowości tak wielu pokoleń ludzi na przebieg zdarzeń? My, chrześcijanie, wiemy, że ostatecznie to nie ludzkie usiłowania decydują o wyniku przedsięwzięć.

Byli tego świadomi członkowie Parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej, gdy w marcu 1921 roku uchwalali ustawę konstytucyjną. Poprzedzały ją słowa: „My, Naród Polski, dziękujemy Opatrzności za wyzwolenie nas z półtorawiekowej niewoli”. Dla Polaków tamtego czasu było to jasne – odzyskanie niepodległości po tak długim czasie przebywania w żelaznym uścisku zaborców i utrzymanie jej wobec nawały bolszewickiej nie było po ludzku możliwe. A jeśli się stało, to dzięki Bogu.

Strefa wolności

Ważnym narzędziem Opatrzności był dla Polski Kościół katolicki, który, gdy zaczęły się rysować widoki na wyrwanie się spod ręki zaborców, zaczął występować w imieniu narodu. Już w drugim roku Wielkiej Wojny, nazwanej później światową, w lipcu 1915 roku polscy biskupi zaapelowali do chrześcijańskiego świata o pomoc dla dewastowanej ojczyzny. Wskutek ich zabiegów papież Benedykt XV w 1917 roku uznał powstanie niepodległej Polski za jeden z warunków przyszłego pokoju. Kilka miesięcy później abp Aleksander Kakowski, metropolita warszawski, zwrócił się do narodu w następujących słowach: „Wszystkich Polaków wzywam do zgody, jedności i miłowania się wzajemnie, abyśmy wszyscy, ilu nas jest, mieli jedno serce i jedną duszę, bo z miłosierdzia Bożego powstaje Polska wolna i niepodległa”. Mówił to, świadomie nawiązując do tradycji I Rzeczypospolitej, kiedy prymasi Polski pełnili władzę w czasie bezkrólewia.

Głos Kościoła na terenie Polski rozbrzmiewał donośnie nie tylko w okresie przywracania niepodległości. „Ta religia miliony synów i córek tej ziemi wykarmiła przy swoich piersiach i obdarzyła światłem, pociechą, pokojem, nadzieją, a po życiu bogobojnym i śmierci szczęśliwej oddała niebu. Ona uświęciła życie rodzinne i uczyniła je tak silnym, że przetrwało ciosy przeszłości i jest jedną z warowni naszych na przyszłość. Ona wreszcie wycisnęła swą pieczęć na życiu społecznym i publicznym, tak że nie było sprawy ważniejszej, której by nie udzieliła swojego namaszczenia” – pisał św. Józef Pelczar o katolicyzmie polskim. Styl dla dzisiejszego odbiorcy zbyt patetyczny, ale oddający istotę rzeczy.

Przez cały czas zaborów nie było na naszych ziemiach większego autorytetu niż Kościół. Podobnie w czasie okupacji niemieckiej, a później w latach komunizmu. Kościół katolicki nie był kojarzony z narzuconą władzą, bo też nigdy się jej nie wysługiwał. Przeciwnie – był miejscem ucieczki i strefą wolności.

Nauk perła

Cywilizacja, z którą się dziś utożsamiamy, pojawiła się na terenach Polski za sprawą Kościoła, który wcześniej ocalił dla ludzkości dziedzictwo antyku. Dopiero po przyjęciu chrześcijaństwa na naszych ziemiach powstała instytucja szkoły – najpierw przy katedrach biskupich, gdzie kształcili się adepci stanu duchownego. Konieczny był dostęp do ksiąg, a te, ręcznie przepisywane w klasztornych skryptoriach, były na wagę złota. Ktoś to złoto wyłożył, dzięki czemu już w 1110 roku na Wawelu istniała biblioteka.

Za czasów Bolesława Krzywoustego dzięki reformom kościelnym dostęp do edukacji uzyskała uboga młodzież. Sobór Laterański IV w 1215 roku rozszerzył zakres szkolnictwa, „ażeby nie tylko w każdym kościele katedralnym, lecz także w innych, którym środki wystarczyć mogą, ustanowił się nauczyciel zdolny, który kleryków tychże samych z innych kościołów uczył według możności gramatyki i innych nauk”. Odtąd w Polsce zaczęły powstawać trzy rodzaje szkół: katedralne, kolegiackie i parafialne. Wszędzie uczono łaciny, co otwierało adeptom szkół w Polsce drogę do kształcenia za granicą.

Już w XII wieku pojawiła się oferta nauki nie tylko dla młodzieży duchownej. Ta tendencja doprowadziła do powstania uniwersytetów. Kazimierz Wielki, po otrzymaniu od papieża Urbana V zgody na ustanowienie w Krakowie uniwersytetu, wydał 12 maja 1364 roku akt założenia studium generalnego. Wyrażając nadzieję, „że to duchowieństwu i poddanym królestwa naszego pożytek przyniesie”, kończy wspaniałym życzeniem: „Niechże więc tam będzie nauk przemożnych perła, aby wydawała męże dojrzałością rady znakomite, ozdobą cnót świetne, a w różnych umiejętnościach biegłe. Niechaj otworzy się orzeźwiające źródło, z jego pełności niech czerpią wszyscy naukami napoić się pragnący”.

Piorunochron

Do „mężów znakomitych” należał jeden z pierwszych rektorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, Paweł Włodkowic, kapłan i prawnik. Angażując się w prawny spór Polski z Krzyżakami, zdobył sławę na soborze w Konstancji. Wygłosił tam słynną mowę, domagając się w niej szacunku dla naturalnych uprawnień pogan i sprzeciwiając się idei nawracania ludzi siłą. „Skoro niewierni chcą żyć spokojnie wśród chrześcijan, nie należy wyrządzać im żadnej przykrości na osobach ani mieniu. (…) Grzeszy więc władca, jeżeli bez powodu ich pozbawia; nawet i papież nie powinien zabierać im mienia, lecz przeciwnie, dopóki może, winien ich tolerować” – przekonywał. Za czasów Włodkowica na krakowskiej uczelni studiował, a później także wykładał Jan z Kęt, duchowny ogłoszony później świętym. Oprócz zaangażowania w działalność edukacyjną i duszpasterską znany był ze współczucia dla biednych. Zdarzało się, że sam chodził boso i marzł, bo okrycie i buty oddał tym, których uznał za bardziej potrzebujących.

Nie sposób ocenić, ile Polska zawdzięcza wstawiennictwu tych ponad 260 rodaków, których – jak Jana z Kęt – Kościół wyniósł do chwały świętych i błogosławionych. Ile zawdzięczamy cichemu wstawiennictwu ludzi bliskich Bogu, których nawet nie znamy... Ile łask wypraszają dla całych społeczności ludzie modlący się w klasztorach...

Wymownie ilustruje to zdarzenie, które opisała św. Faustyna w „Dzienniczku”, a z którego wynika, że swoją modlitwą wyprosiła ocalenie dla „najpiękniejszego z polskich miast”.

Znacząca jest w tym kontekście wypowiedź Jana Pawła II, który w 2002 roku odwiedził podkrakowski klasztor kamedułów na Bielanach. Powiedział wtedy: „Krakowianie, czy wiecie, dzięki komu wasze miasto stoi bezpieczne i nienaruszone przez tyle stuleci? To kameduli są waszym piorunochronem”.

Kwestia sprawiedliwości

To jedynie migawki. Nie starczyłoby wielkiej księgi dla należytego opisania ogromu dobra, jakie Polsce przyniosło chrześcijaństwo. Natomiast dla stwierdzenia, że Kościół był i jest dla Polski obciążeniem i kulą u nogi, wystarczą zła wola informatorów i ignorancja odbiorców takiego przekazu.

Kościół, mimo właściwej ludziom ułomności i grzeszności, stał się darem dla Polski nie tylko w sferze duchowej. Dostrzeżenia tego wymaga zwykła sprawiedliwość. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.