Trudny partner Unii

Konrad Szymański, poseł PiS do Parlamentu Europejskiego, redaktor naczelny „Międzynarodowego Przeglądu Politycznego”

|

GN 44/2007

publikacja 05.11.2007 12:40

Negocjacje akcesyjne Unii Europejskiej z Turcją są coraz trudniejsze. Znaczenia nabiera w nich sytuacja chrześcijan w tym kraju.

Trudny partner Unii Manifestacja w 90. rocznicę dokonanego przez Turków pogromu Ormian. East news/YOAV LEMMER

Postrzeganie tego procesu jedynie przez pryzmat otwarcia kolejnych rozdziałów negocjacyjnych może być mylące. W tym samym czasie problemy dotyczące praw obywatelskich, w tym praw mniejszości religijnych, raczej dodatkowo się komplikują. Oprócz dyskryminacji prawnej chrześcijan do głosu dochodzi coraz częściej ekstremizm muzułmański na poziomie społecznym, skutkujący aktami gwałtu i zabójstwami. Unikanie przez Turcję rozwiązania problemów prawnych, morderstwa na tle religijnym w ostatnich latach oraz złe doświadczenie w zakresie integracji imigracji muzułmańskiej w Europie powodują uzasadniony wzrost nieufności społeczeństw europejskich wobec akcesji Turcji do UE.

Problemów jest więcej – okupowanie części Cypru, blokada lotnisk i portów tego kraju członkowskiego Unii, kwestia kurdyjska, w końcu art. 301 kodeksu karnego, który pozwala tureckim sądom na arbitralne orzekanie delegalizacji, konfiskaty, czy też więzienia dla pisarzy, dziennikarzy i organizacji społecznych pod pozorem atakowania „tureckości”. Artykuł ten został wprowadzony do kodeksu karnego w 2005 r., zaledwie kilka miesięcy przed oficjalnym rozpoczęciem negocjacji członkowskich Turcji z UE. Jednym z pierwszych oskarżonych na jego podstawie był noblista Orhan Pamuk. Polityka ta ma wsparcie w tureckiej konstytucji, której zmiany od lat oczekuje Unia Europejska.

Bo tureckie państwo jest świeckie
Jednak jednym z najpoważniejszych problemów jest sytuacja chrześcijan w Turcji. Są oni ofiarami nie tylko polityki państwa, ale także rosnącej nienawiści na tle religijnym. 5 lutego 2006 r. w Trabzon zastrzelono klęczącego w kościele Najświętszej Maryi Panny ks. Andrea Santoro. Morderstwa dokonał młody islamista, który przez czas procesu nie wyraził skruchy, podobnie jak dumna z postępku syna matka, porównująca go publicznie do Ali Agcy. Morderstwo to łączono z zabójstwem Hranta Dinka w 2007 r., armeńsko-tureckiego dziennikarza, zaangażowanego w proces pojednania między tymi narodami. W tym samym roku w Malatyi, rodzinnym mieście Ali Agcy, torturowano i poderżnięto gardło 3 chrześcijanom.

Kościół nie może zakładać fundacji i stowarzyszeń. Zmienione pod wpływem UE prawo o stowarzyszeniach formalnie tego nie zabrania, jednak Sąd Najwyższy uniemożliwia to w praktyce, przewrotnie powołując się na… świecki charakter republiki. Prawo budowlane uniemożliwia wznoszenie kościołów. Kształcenie księży katolickich, prawosławnych czy armeńsko-syryjskich jest niemożliwe od lat 70., kiedy zamknięto ostatnie seminaria.

Ludobójstwo
Dzięki dobrej współpracy posłów z różnych krajów, wszystkie te zagadnienia zostały przypomniane przez Parlament Europejski podczas ostatniej debaty na temat relacji Turcja–UE. W przyjętej rezolucji PE kładzie nacisk na konieczność poprawy sytuacji prawnej chrześcijan i surowo potępia zabójstwo Hranta Dinka, zabójstwo ks. Andrei Santoro, zabójstwo trzech chrześcijan w Malatyi, atak terrorystyczny w Ankarze oraz wszystkie inne akty przemocy o podłożu politycznym lub religijnym. Parlament zwrócił się także o zaangażowanie środków przedakcesyjnych do ochrony dziedzictwa chrześcijańskiego w Turcji.
Debata pokazała, że tematyka praw chrześcijan nabiera wagi.

W jednej tylko sprawie Parlament zawiódł. Wciąż niezagojoną raną w stosunkach armeńsko-tureckich jest negowanie przez Turcję ludobójstwa Ormian w 1915 r., które pochłonęło życie do 1,5 mln ofiar. Mimo wielomiesięcznych negocjacji, rezolucja przemilcza sprawę tureckiej odpowiedzialności za te wydarzenia. Turcja wyraźnie próbuje narzucić społeczności międzynarodowej cenzurę w tej sprawie. Ostatnim tego dowodem były naciski na Kongres USA, który jednak, podobnie jak polski Sejm w 2005 r., nie ugiął się i przyjął stosowne stanowisko. Parlament Europejski nie zdołał się przed tą presją obronić, mimo że poprawki zmierzające do jasnego wskazania problemu zyskiwały ponad 200 głosów. Pozostały w tekście jedynie mgliste zapisy o pojednaniu armeńsko-tureckim.

Sentyment i trudna rzeczywistość
Oczywiście relacje Turcji i UE to także wielkie szanse. Turcja może przynieść Unii bardzo wiele w zakresie wspólnego rynku, obronności czy energii. Jest wszak już dziś bardzo ważnym partnerem NATO w wyjątkowo niespokojnym regionie świata. Jest też ważnym krajem tranzytowym dla energii. Problem jednak w tym, że wszystkie te zalety współpracy Europy z Turcją można osiągnąć bez członkostwa tego kraju w Unii. Nic nie stoi na przeszkodzie, by kolejne reformy wspólnej polityki zagranicznej, obronnej czy energetycznej UE brały Turcję pod uwagę jako strategicznego partnera w wybranych sprawach. Taki jest sens propozycji opracowywanych dziś przede wszystkim w Berlinie. Polska również powinna brać taki scenariusz pod uwagę.

Postrzeganie Turcji w Polsce jest bardzo pozytywne. Turcja była krajem, który nie tylko nigdy nie uznał rozbiorów Polski, ale także prowadził liczne wojny z jednym z naszych zaborców – Rosją. Stąd Polska nie ma powodu stać w pierwszej linii państw, które sprzeciwiają się przyjęciu Turcji do UE. Nie można jednak historycznym sentymentem przykrywać trudnej rzeczywistości, z jaką spotykamy się w tym kraju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.