Gdy ucichł zgiełk

Andrzej Grajewski

|

GN 43/2007

publikacja 29.10.2007 13:43

O zwycięstwie Platformy zadecydowała młodzież, która często głosowała po raz pierwszy, co oznacza, że rozpoczęła się wielka zmiana pokoleniowa w naszej polityce.

Gdy ucichł zgiełk

Nie podzielam natomiast opinii, że wynik wyborów rozstrzygnął zasadnicze polskie problemy. Takie decyzje zapadały, gdy odrzucaliśmy komunizm w 1989 r., wstępowali do NATO oraz Unii Europejskiej. Dzisiaj natomiast w dużej mierze zdecydowaliśmy o tym, w jakim stylu ma nadal być uprawiana polska polityka. Przy czym bardziej Polacy mówili, jakiej polityki już nie chcą. Rzadko była to debata merytoryczna, często emocjonalna na pograniczu dobrego smaku.

Egzamin Tuska
Jak żadne z poprzednich wyborów, obecna rozgrywka została zdominowana przez debaty telewizyjne. Trochę przypominało to praktykę dawnych konfliktów, gdy przed decydującym starciem stawali naprzeciwko sobie najlepsi wojownicy – harcownicy, którzy na oczach uczestniczących w bojach armii prowadzili ze sobą walkę. Zwycięstwo lub porażka harcownika miało wielkie znaczenie dla morale pozostałych hufców i nieraz decydowało o ostatecznym rozstrzygnięciu. Tak było i teraz. Donald Tusk może śmiało powiedzieć, że bez jego waleczności i sprytu w obu debatach, z Kaczyńskim i Kwaśniewskim, Platforma tych wyborów by nie wygrała. Teraz spoczywa na nim brzemię wielkiej odpowiedzialności w trudnej sytuacji. Będzie miał przeciwko sobie twardą opozycję PiS i prezydenta Kaczyńskiego, a także czekającą na jego potknięcia lewicę.

Z całą pewnością jedną ze spraw, która zadecyduje o powodzeniu misji premiera Tuska, będzie skuteczność w walce z korupcją. Można się zgodzić, że konferencja CBA w sprawie posłanki Sawickiej była pomysłem niefortunnym. Została odebrana jako próba wciągnięcia służb specjalnych w walkę wyborczą. Nie zmienia to faktu, że sprawa sygnalizuje poważne problemy na styku polityki z biznesem. Jeśli Tusk całą energię skoncentruje na walce z CBA, rozliczeniach „zbrodni kaczyzmu”, a takie głosy w tym środowisku także słyszałem, nie tylko szybko straci w oczach opinii publicznej, ale nie będzie mógł skutecznie zwalczać korupcji. Bez tego natomiast trudno będzie o sukces także w innych kwestiach.

Nie łatwiej będzie w polityce zagranicznej. Opinia międzynarodowa przyjęła sukces Platformy z ulgą. Od Berlina po Moskwę słychać głosy zadowolenia z powodu zwycięstwa Tuska. To prawda, że finezja i kunszt nie były cechami PiS-owskiej dyplomacji, choć prof. Bartoszewski przesadził w jej krytyce. Trudno jednak odmówić tamtej ekipie tego, że zabiegała o pozycję Polski i twardo upominała się o wiele ważnych narodowych interesów. Czy Donald Tusk będzie umiał twardo stać na straży naszych interesów, gdy wywoła to niezadowolenie w europejskich stolicach? Jak szybko wycofać się z Iraku, nie psując dobrych stosunków z USA, co zwłaszcza teraz jest ważne, gdy finalizujemy instalację amerykańskiej tarczy?

Przejściowy zmierzch lewicy
Wielkim przegranym tegorocznych wyborów okazała się różnej maści lewica. W wersji lumpenproletariackiej, czyli Samoobrony, została zmieciona ze sceny politycznej. Hybryda pod tytułem „Lewica i Demokraci” okazała się zaledwie cieniem dawnej potężnej formacji, która gromiła przeciwników zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich.

Żałosny koniec Leszka Millera w szeregach Samoobrony, żenujące występy Aleksandra Kwaśniewskiego, którego „incydent filipiński”, gdy przemawiał do psa Saby, z pewnością pozostanie w zbiorowej pamięci, nijakość programowa, to wszystko były symptomy zmierzchu postkomunistycznej lewicy. Zapewne jednak w tym obozie dojdzie do poważnych przewartościowań. Dojdą tam do głosu ludzie młodzi, bardziej aniżeli sprawy społeczne akcentujący kwestie obyczajowe. Sądzę, że w wyniku ostatniej porażki powstanie nowa lewica, która już w następnych wyborach będzie groźna, gdyż może skutecznie zawalczyć o głosy młodego pokolenia.

Porażka, ale i sukces
Wynik PiS nie jest jednoznaczny. Z jednej strony poniósł klęskę i musi oddać władzę, jednocześnie jednak powiększył swój elektorat, gdyż zdobył więcej głosów niż w poprzednich wyborach. To pierwszy wypadek w dziejach polskiej demokracji, gdy ugrupowanie po okresie trudnych rządów nie traci, lecz zyskuje głosy wyborców. Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się także zbudować formację stabilną, zjednoczoną oraz stanowiącą nadal realną alternatywę dla każdej koalicji rządzącej.

Jednocześnie obecny moment musi być także czasem poważnej refleksji w samym kierownictwie PiS. Jeśli przeważą tam oceny, że porażka jest wyłącznie konsekwencją sojuszu wrogich sił medialnych, nierzetelnie oceniających ich rządy, wówczas trudno będzie wyciągać właściwe wnioski z porażki. Ludzie bowiem mają swój rozum i bez względu na to, co wmawiają im media, dokonują własnych ocen. Gdyby było inaczej, w 1989 r. nie zwyciężyłaby lista „Solidarności”, a w 1997 r. AWS.

Problem w tym, że dla bardzo wielu młodych ludzi PiS jest partią anachroniczną, której nie mogą zaakceptować nie tyle ze względu na cele, co język polityki i metody rządzenia. Wyraźnie także widać zróżnicowanie terytorialne we wsparciu dla PiS. Wspiera go przede wszystkim tradycyjnie „ściana wschodnia” oraz Podkarpacie i Podhale.

Raczej miasta mniejsze aniżeli wielkie, najbardziej dynamiczne aglomeracje. Jeśli PiS nie znajdzie sposobu, aby dotrzeć do tych środowisk, skazany jest na stopniową marginalizację i wiarę, że zawsze może liczyć na prezydenta RP. To jednak program defensywny, który nie przyniesie sukcesu, a prezydentowi także zaszkodzi. Faktem jest, że PiS wstrząsnął polską polityką. Był to wstrząs często ozdrowieńczy, choć w końcowym efekcie także dla samego PiS bolesny.

Z dystansu, lecz życzliwie
Wydaje się, że obecne rozstrzygnięcie wyborcze zostało spokojnie przyjęte przez sporą część hierarchii katolickiej. Kościół bardzo się starał, aby w żaden sposób nie uczestniczyć w sporze politycznym. Co najwyżej nawoływał do umiaru w językowych utarczkach i obywatelskiego zaangażowania. Myślę, że taka postawa jest także wynikiem dojrzewania do procesów demokratycznych, gdzie naturalna potrzeba zaangażowania w życie publiczne nie przyjmuje postaci wezwań i apeli wyborczych. Sądzę także, że wielu hierarchów zapamiętało wydarzenia związane ze sprawą abp. Wielgusa, gdzie zadowolenie władzy politycznej z jego dymisji było zbyt widoczne, podobnie jak inspirowane działania medialne, które przyczyniły się do tej dymisji.

W lustracyjnym zapędzie powstała także ustawa, która w sposób oczywisty naruszała autonomię Kościoła i państwa. Dopiero interwencja strony kościelnej stanowczo doprowadziła do jej korekty. Fakt, że za obozem Jarosława Kaczyńskiego opowiedziało się Radio Maryja, aż nadto instrumentalnie wykorzystywane przez PiS, także przysparzał hierarchom niejednej troski. Wprowadzał podziały wśród ludzi wierzących i stwarzał wrażenie, zwłaszcza wśród młodych, że Kościół znów miesza się do polityki. Obecna władza natomiast we własnym interesie będzie musiała zabiegać przynajmniej o neutralność Kościoła.

Jeśli kogoś mogę żałować, to jedynie Marka Jurka, polityka, który, niestety, przegrał, ale odznaczał się cnotą wyjątkową – traktowaniem na serio programu katolickiego i pryncypialnym podejściem do wszystkich spraw z tym obszarem związanych. Okazuje się, że nie jest to dzisiaj w cenie, ale tylko na takiej postawie można w przyszłości zbudować coś trwałego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.