Znaczona Karta

Andrzej Grajewski

|

GN 31/2007

publikacja 01.08.2007 16:00

Ważą się dalsze losy integracji europejskiej. W centrum debaty znalazła się Karta Praw Podstawowych. Jako część nowych regulacji unijnych może stworzyć wiele zagrożeń.

Znaczona Karta Minister Anna Fotyga w czasie otwarcia Międzyrządowej Konferencji w Brukseli zapowiedziała, że Polska poprzez wsparcie tzw. protokołu brytyjskiego, będzie dążyła do ograniczenia stosowania przepisów Karty Praw Podstawowych w naszym kraju. pap/DIRK

Dwudziestego trzeciego lipca w Brukseli rozpoczęła się konferencja międzyrządowa z udziałem wszystkich ministrów spraw zagranicznych państw unijnych, którzy do października br. mają przygotować tzw. traktat reformujący. Zastąpi on odrzuconą konstytucję europejską. Jego integralną częścią jest Karta Praw Podstawowych. Dość szczególny i wieloznaczny to dokument. Przyjęty został przez Radę Europy w grudniu 2000 r., w czasie szczytu w Nicei.

Idea szlachetna, ale…
Idea opisania i skodyfikowania wszystkich najważniejszych praw człowieka pojawiła się tuż po II wojnie światowej. Międzynarodowa społeczność zareagowała w ten sposób na potworne zbrodnie, których dopuścił się reżim nazistowski. O sowieckich taktownie milczano, gdyż Stalin był pożądanym sojusznikiem, którego nie należało drażnić. Uznano, że należy stworzyć zbiór podstawowych zasad, które miały obowiązywać na całym świecie i chronić ludzi przed tyranią i prześladowaniami. Z tych pobudek powstała Deklaracja Praw Człowieka, uchwalona 10 grudnia 1948 r. przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Jej znaczenie było jednak tylko symboliczne. Nikogo do niczego konkretnie nie zobowiązywała. Nawiązano do niej także w Europie Zachodniej, gdzie w 1950 r. powstała Europejska Konwencja Praw Człowieka. Miała ona praktyczne skutki, gdyż przyczyniła się do powstania Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Skargi do niego mogą składać zarówno państwa, jak i osoby indywidualne. Twórcy Karty Praw Podstawowych poszli jednak znacznie dalej niż ich poprzednicy.

Manifest cywilizacyjny
Zakładano, że Karta będzie zbiorem podstawowych praw obywatelskich, wpisanych do innych aktów prawnych państw członkowskich Unii. Miała stanowić zrąb przyszłego prawa unijnego. Tymczasem powstał manifest cywilizacyjny, preferujący socjalne rozwiązania społeczne oraz liberalizm światopoglądowy. W tym kontekście zrozumiały był także zaciekły opór promotorów Karty przeciwko jakiejkolwiek wzmiance w preambule o roli chrześcijaństwa w życiu publicznym zjednoczonej Europy.
 

Obszerny dokument składa się z 54 artykułów, zgromadzonych w 7 rozdziałach. Opisują one takie zagadnienia, jak godność osoby ludzkiej, różne formy wolności, zasadę równości wobec prawa, prawa socjalne i obywatelskie, funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości oraz zasady stosowania Karty. Jej krytycy od początku zwracali uwagę, że dokument nie rozwiązuje żadnego z istotnych problemów moralnych, ideologicznych czy politycznych Unii. Po raz kolejny natomiast kodyfikuje prawa człowieka i obywatela, co zrobiono już w innych dokumentach. Wiele mówi o wolności, natomiast nie wskazuje, gdzie są jej granice, jakie są podstawowe obowiązki władzy publicznej, a jakie najbardziej istotne prawa obywateli Unii. Jeśli jesienią tego roku zostanie przyjęty traktat reformujący, zmieni się także charakter Karty. W tej chwili jest to jedynie luźny zbiór zaleceń. Po przyjęciu traktatu będzie zbiorem norm prawnych, które muszą znaleźć swoje odzwierciedlenie w prawie krajowym. Fundamentalna zasada prawa unijnego zakłada przecież pierwszeństwo prawa wspólnotowego przed krajowym.

Otwarte furtki
Karta Praw Podstawowych to dokument wieloznaczny, mało precyzyjny, a jednocześnie dający bardzo szerokie możliwości interpretacyjne. W wielu sprawach nie stawia kropki nad i. Nie precyzuje także, jakie mają być relacje między rozwiązaniami proponowanymi w Karcie a przepisami prawa krajowego. Zawiera natomiast wiele furtek, które w przyszłości będzie można otworzyć, także w drażliwych kwestiach obyczajowych.

Oczywiście nie ma w Karcie przepisów nakazujących krajom członkowskim rejestrację par homoseksualnych. Ale jest zapis, że każdy ma prawo do zawarcia małżeństwa i założenia rodziny, zgodnie z prawem krajowym. A prawo niektórych krajów europejskich dopuszcza możliwość legalizacji związków homoseksualnych. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której para homoseksualistów, po zalegalizowaniu swego związku w jednym z krajów unijnych, osiedla się w Polsce i domaga się respektowania swych praw, m.in. prawa do adopcji dziecka. Oczywiście nasi urzędnicy odmawiają, podkreślając, że u nas prawo stanowi inaczej. Wówczas tamci, powołując się na prymat Karty nad normami prawa krajowego, zażądają w nim zmian i dostosowania do normy europejskiej. Towarzyszyć temu może międzynarodowy zgiełk mediów, oskarżających nas o homofobię, rasizm i antyeuropejskość. Techniki medialnej mobilizacji opinii publicznej środowiska te opanowały do perfekcji, a i wpływowych przyjaciół im nie brakuje.

Ideologiczny charakter zapisów Karty widoczny jest również w wielu innych punktach. Bardzo precyzyjnie mówi się np., że nikt nie może być skazany na karę śmierci ani stracony. Ale prawo do życia formułowane jest już w sposób znacznie mniej precyzyjny. Odpowiedni zapis głosi bowiem, że „każdy ma prawo do życia”. Można jednak zapytać, a co z ochroną życia poczętego, co z eutanazją, granicami badań genetycznych. W tych sprawach Karta dyskretnie milczy. Podobnie jest w wielu innych ważnych kwestiach, dotyczących wychowania, życia rodzinnego, kwestii wyznaniowych. A więc w sprawach, od których Unia, na razie, programowo trzymała się z daleka, podkreślając, że jest to kompetencja prawa krajowego każdego z państw członkowskich. Problem w tym, że Karta zawiera artykuły, które w przyszłości mogą być punktem wyjścia dla konstruowania unijnych regulacji także w tych obszarach, np. ograniczające prawo rodziców do wychowania dzieci.

Sporo jest także w Karcie stwierdzeń o takim stopniu ogólności, że właściwie pozbawionych znaczenia, jak np. zapis, że „każda osoba ma prawo do załatwienia jej spraw w sposób bezstronny, rzetelny i w rozsądnym terminie przez instytucje i organy Unii”. Co z tego praktycznie wynika? Nic, być może poza przekonaniem autorów dokumentów, że zajęli stanowisko również i w tej sprawie.

Co można zrobić?
W sprawie Karty nie tylko Polacy mają wątpliwości. Rząd Tony Blaira w czasie debaty nad projektem konstytucji europejskiej uzyskał zapis o wyłączeniu stosowania pewnych zapisów Karty praw podstawowych na obszarze Wielkiej Brytanii. Tak zwany protokół brytyjski stanowi m.in. o tym, że sąd międzynarodowy nie będzie mógł unieważnić żadnego przepisu prawnego obowiązującego w tym kraju. Brytyjczycy nie zgodzili się także, aby w jakiejkolwiek formie ich życie społeczne regulowały zapisy Karty dotyczące sfery socjalnych uprawnień obywateli. Polska, podobnie jak Irlandia, zarezerwowała sobie prawo do przyłączenia się do protokołu brytyjskiego. Blaira, gdy walczył o protokół brytyjski, nikt nie atakował. Opinia publiczna uznała po prostu, że brytyjski premier walczy o zapisy, które odpowiadają jego krajowi. Wysiłki naszej dyplomacji, aby zniwelować potencjalne niebezpieczeństwa, traktowane są przez niektórych euroentuzjastów nieomal jako dywersja przeciw Europie. Całkowicie niesłusznie. Potrzebna jest bowiem szersza dyskusja, zresztą nie tylko w naszym kraju, o tym, czy rzeczywiście zaoferowany w Karcie Praw Podstawowych projekt cywilizacji otwartych furtek powinien być dla nas drogowskazem na następne dziesięciolecia. W tej dyskusji powinien także zabrzmieć wyraźnie głos Kościoła, gdyż sprawa dotyczy nie polityki, lecz podstawowych norm moralnych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.