Wyjaśnienie

Andrzej Grajewski

|

GN 08/2007

publikacja 26.02.2007 12:32

Raport z likwidacji WSI nie przedstawia moich faktycznych kontaktów z WSI. Przywołuje jedynie wyrwane z kontekstu informacje z notatek sporządzonych przez oficerów, którzy mieli ze mną kontakt. Nie są to informacje prawdziwe.

Andrzej Grajewski Andrzej Grajewski

Jakie są fakty. W latach 1992––95 byłem konsultantem, czyli ekspertem wywiadu wojskowego WSI. Podejmowałem zagadnienia związane wyłącznie z analizą zewnętrznych zagrożeń naszego państwa. Liczne tego dowody znajdują się w mojej teczce konsultanta.

Na pewnym etapie tych działań używałem pseudonimu „Muzyk”, co nie jest rzeczą niezwykłą, biorąc pod uwagę rodzaj spraw, jakimi się zajmowałem. Chodziło o to, aby jak najmniejszy krąg ludzi wiedział o moim zaangażowaniu w pracę wywiadu wojskowego. Paradoksalnie, dzisiaj wie o tym cała Polska.

W raporcie napisano, że intensywne kontakty utrzymywałem w latach 1992–93 i otrzymałem z tego tytułu 15 mln starych złotych. To równowartość 1500 nowych złotych i stanowi zwrot kosztów moich podróży do Warszawy, co na pokwitowaniach jest wyraźnie zaznaczone. Tego jednak już w raporcie nie napisano. Ponieważ sam prosiłem o przesłuchanie przez Komisję Weryfikacyjną, miałem możliwość zapoznania się z częścią dokumentacji wytworzonej na mój temat przez oficerów WSI.

Nawet pobieżna lektura tych dokumentów wskazuje, że oficerowie WSI, z którymi miałem kontakt, w sposób wyjątkowo niegodziwy potraktowali moją dobrą wolę i zaangażowanie na rzecz bezpieczeństwa państwa. Wokół mojej osoby powstawały bowiem plany niedwuznacznie sugerujące o zamiarze wykorzystania mnie także do działań na obszarze mediów. Zapisano tam wiele nieprawdy, znalazłem także dokumenty w sposób oczywisty sfałszowane. Ma to być przedmiotem dalszych wyjaśnień ze strony Komisji Weryfikacyjnej.

Zupełną konfabulacją oficerów WSI jest notatka sporządzona ze spotkania 2 grudnia 1992 roku. Miałem wówczas rzekomo sam zaproponować umieszczanie w prasie materiałów korzystnych dla WSI. Raport stwierdza w tym miejscu: „Jako istotną okoliczność oferowanej WSI pomocy miałby wskazać fakt, że będąc w przeszłości likwidatorem RSW miał wpływ na obsadę redaktorów naczelnych wielu tytułów prasowych i z tego względu ma możliwość wpływania na tematykę wielu publikacji prasowych m.in. w »Życiu Warszawy« i w »Dzienniku Zachodnim«”. Nie jest to prawda. W notatce bowiem, jak ją zapamiętałem, nie ma słowa o mojej roli w likwidacji RSW.

Nie ma także zdania, że mogę umieszczać teksty w „Życiu Warszawy” i „Dzienniku Zachodnim”. Jest tylko informacja, że znam obu redaktorów naczelnych tych pism. Co więcej, oficer WSI zapisał, że mogę umieszczać korzystne dla WSI teksty w prasie dlatego, ponieważ „pracowałem w wielu redakcjach”.

Tak się składa, że pracowałem tylko w „Gościu”. Zostawmy jednak „skróty myślowe”, zastosowane przy cytowaniu dokumentów. Istotniejsze jest pytanie, czy taka propozycja w ogóle została przeze mnie złożona. Z całą odpowiedzialnością muszę odpowiedzieć, że nie. Nigdy nie pośredniczyłem w przekazywaniu jakichkolwiek tekstów WSI do prasy ani sam takich tekstów nie pisałem. Nigdy nie napisałem żadnego tekstu do „Życia Warszawy” ani do „Dziennika Zachodniego”. Nie przekazywałem żadnych materiałów zarówno do tych redakcji, jak i jakichkolwiek innych.

Skoro rzekomo sam proponowałem WSI usługi na rzecz mediów, a służby mediami się interesowały, powstaje pytanie, dlaczego moja rzekoma oferta nie została wykorzystana. Tymczasem w mojej teczce nie ma śladu informacji, abym podejmował jakiekolwiek działania wobec mediów za namową oficerów WSI. Ponieważ jednak kontaktujący się ze mną oficerowie WSI taką możliwość rozważali, wpisali do swej notatki słowa o mojej rzekomej propozycji. To oni jednak powinni być za to pociągnięci do odpowiedzialności. Tymczasem ja – nie oni – muszę się tłumaczyć z tego, czego nie robiłem.

Nieprawdziwe są także stwierdzenia, że przeszedłem jakiekolwiek „szkolenia operacyjne”. Nikt nie stawiał mi także zadania „typowania dziennikarzy do werbunku”, choć rzeczywiście o takich planach oficerowie WSI pisali. Stwierdzam także stanowczo, że ostatni kontakt z WSI miałem w listopadzie 1995 r. Po zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego stwierdziłem, że dalszy kontakt z WSI nie jest możliwy. Na tej dacie moja teczka się kończy.

Moje nazwisko zostało umieszczone w raporcie w kontekście niechlubnym, choć nigdzie nie stwierdzono, że to, co pisali oficerowie WSI jest prawdą. Fakt, że min. Antoni Macierewicz po spotkaniu ze mną uznał, że konieczne jest wniesienie poprawki do raportu, uznaję za działanie właściwe. Z tego powodu nikt nie powinien mieć do niego pretensji. Jednocześnie mam nadzieję, że w toku dalszego postępowania ze strony Komisji Weryfikacyjnej także inne przypadki, nieprawdziwie opisane przez oficerów WSI, zostaną ostatecznie wyjaśnione. Jak napisałem w pierwszym swym oświadczeniu z grudnia 2006 r., prawdy się nie boję i nie zmieniam w tej kwestii zdania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.