Mój wybór

Andrzej Grajewski

|

GN 07/2007

publikacja 19.02.2007 20:45

Minęło kilka tygodni od momentu ogłoszenia przez media rewelacji na temat mej rzekomej agenturalnej działalności na rzecz WSI. W tym czasie poczyniłem różne kroki, aby wyjaśnić moją sytuację oraz przedstawić opinii publicznej prawdziwy opis wydarzeń.

Mój wybór Nie żałuję, że swoją wiedzą, a czasem podejmując ryzyko osobiste, pomagałem służbom specjalnym wolnej Polski. Co więcej, jestem z tego dumny – mówi Andrzej Grajewski fot. Agencja Gazeta/GRZEGORZ CELEJEWSKI

Na moją prośbę 25 stycznia br. doszło do spotkania z Sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych, gdzie szczegółowo zrelacjonowałem wszystkie fakty w tej sprawie. W skrócie przedstawiają się one następująco.

To, co miało być tajne
W pierwszej połowie lat 90., na prośbę ówczesnego wiceministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego, podjąłem się zadania pisania analiz i ekspertyz dla pionu analitycznego wywiadu wojskowego III RP, który był częścią Wojskowych Służb Informacyjnych. Byłem w tym czasie jedynym niezależnym analitykiem, który w ramach Ośrodka Studiów Wschodnich zajmował się systematycznie transformacją rosyjskich służb specjalnych, a jako ekspert senackiego Ośrodka Studiów Międzynarodowych – zmianami politycznymi w Europie Środkowej i Wschodniej.

Efektem tych prac były dziesiątki ekspertyz, które wykonywałem na potrzeby administracji państwowej, Prezydenta RP oraz Kancelarii Senatu RP. Wyłącznie ekspercki charakter miała także moja współpraca z WSI. Ze względu na rodzaj spraw, jakimi się zajmowałem, a także osobiste bezpieczeństwo, miała ona charakter tajny i podlegała wszystkim rygorom takich kontaktów.

Zwracam na ten fakt uwagę, ponieważ przedstawiano mój przypadek jako „współpracę dziennikarza ze służbami”. To oczywiste nadużycie, ponieważ moja praca w „Gościu Niedzielnym” zupełnie nie miała z tym nic wspólnego. Nigdy nie korzystałem z tzw. przykrycia dziennikarskiego dla zdobywania jakichkolwiek informacji. W żadnym także przypadku nie byłem przez służby wykorzystywany do dezinformowania opinii publicznej poprzez na przykład pisanie tekstów na zewnętrzne zamówienie. Nigdy nie brałem udziału w typowaniu dziennikarzy do werbunku. Natomiast zupełnie nie miałem wpływu na to, z kim się kontaktowałem oraz na kształt notatek sporządzanych przez oficerów WSI w mojej sprawie. Gdy wiosną 1999 r. grupa posłów AWS zaproponowała mi ubieganie się o członkostwo w Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, chociaż nie było żadnych prawnych wątpliwości w tym względzie, poprosiłem o rozmowę min. Janusza Pałubickiego, koordynatora ds. służb specjalnych w rządzie premiera Buzka.

Doszło do niej 9 czerwca 1999 r., na kilka tygodni przed wybraniem mnie przez Sejm na członka Kolegium IPN. W czasie spotkania w Kancelarii Premiera poinformowałem Pana Ministra o moich kontaktach z WSI. Zapytałem, czy mogę kandydować do Kolegium. Jego odpowiedź była pozytywna. Fakty te dzisiaj min. Pałubicki potwierdza pisemnie. W konkluzji swego oświadczenia z 23 stycznia br. napisał m.in.: „Pan Andrzej Grajewski musiał mieć świadomość, że bez obawy naruszenia tajemnicy państwowej nie może osobiście wyjawiać okoliczności swoich konsultacji dla WSI ani publicznie, ani poza kręgiem osób upoważnionych. W tej sytuacji byłem więc, jako twórca ustawy o IPN i Koordynator Służb Specjalnych, praktycznie jedyną osobą mogącą przyjąć jego wyjaśnienia dotyczące WSI i konfrontować to z zapisami niedawno powstałej ustawy. Odnoszę na tej podstawie wrażenie, że pan Andrzej Grajewski wykazał należytą sumienność i staranność, aby wyjaśnić oraz wykluczyć wszystkie możliwe kolizje związane z charakterem swojej działalności oraz z powagą Sejmu RP”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.