Spór o sumienie

Andrzej Grajewski

|

GN 08/2006

publikacja 22.02.2006 09:25

Konflikt wokół umowy o klauzuli sumienia, jaką miał podpisać słowacki rząd ze Stolicą Apostolską, przybrał tak ostry charakter, że doprowadził do kryzysu rządu i przedterminowych wyborów.

Spór o sumienie W trakcie ostatniej wizyty Jana Pawła II na Słowacji (wrzesień 2003 r.) premier Dzurinda zapewniał, że rząd przygotuje umowę ze Stolicą Apostolską. Józef Wolny

Na Słowacji toczy się spór o polityczną przyszłość kraju, a także o rzeczywisty kształt wolności religii i sumienia. Emocje wywołał lakoniczny dokument, który składa się z 10 krótkich paragrafów. W sprawach szczegółowych każdy punkt odwołuje się do obowiązującego na Słowacji porządku prawnego. Umowa dawałaby ludziom wierzącym prawo odmowy uczestniczenia w życiu publicznym, w czynnościach, które są sprzeczne z ich przekonaniami religijnymi lub etycznymi. A więc lekarz mógłby odmówić dokonywania aborcji, nauczyciel udziału w zajęciach sprzecznych z jego światopoglądem, adwokat prowadzenia spraw rozwodowych, a handlowcy mogliby zamykać swoje sklepy w niedziele i święta. Tylko tyle i aż tyle, jak się okazało.

Stare zobowiązanie
24 listopada 2005 r. Słowacja podpisała ze Stolicą Apostolską tzw. układ podstawowy, czyli, inaczej mówiąc, konkordat, który regulował najważniejsze kwestie w dziedzinie relacji Kościół–państwo. Przy okazji rząd słowacki zobowiązał się, że przygotuje cztery ustawy dotyczące posługi duszpasterskiej w wojsku, szkół katolickich, klauzuli sumienia oraz finansowania działalności Kościoła. Dwie pierwsze zostały przyjęte, nad klauzulą sumienia pracowali eksperci od 2002 r., czyli od chwili, gdy powstał koalicyjny rząd Mikulasza Dzurindy. Gdy projekt umowy był gotowy i otrzymał akceptację wszystkich zainteresowanych resortów, nieoczekiwanie został odrzucony przez samego premiera. Oświadczył on, że przyjęcie umowy oznaczałoby nadzwyczajne uprzywilejowanie Kościoła katolickiego oraz dyskryminację obywateli innych wyznań oraz ateistów. Zabrzmiało to cokolwiek dziwacznie w ustach lidera Słowackiej Unii Chrześcijańsko-Demokratyczej (SDKU). Zwłaszcza że wcześniej zabiegał on o wsparcie Kościoła.

W mediach natomiast przekonywał, że pragnie działać w duchu społecznych wskazań Jana Pawła II. Obstrukcja premiera wywołała ostrą reakcję przewodniczącego Słowackiej Rady Narodowej (parlamentu) Pavla Hruszovskiego, i zarazem lidera drugiego chrześcijańskiego ugrupowania – Ruchu Chrześcijańskich Demokratów (KDH). Na znak protestu Hruszovsky zrezygnował z funkcji przewodniczącego, a jego partia wycofała wsparcie dla koalicyjnego rządu Dzurindy, który już wcześniej działał jako rząd mniejszościowy. W tej sytuacji wszystkie partie polityczne uznały, że jedynym wyjściem z sytuacji mogą być przedterminowe wybory, które odbędą się w połowie czerwca, a nie jesienią tego roku, jak przewidywał kalendarz wyborczy.

Zamieszani w politykę
Wielu obserwatorów słowackiej sceny politycznej wskazuje, że kryzys sztucznie wywołał premier Dzurinda. W przedterminowych wyborach dostrzegł szansę na zbudowanie nowej większości wokół swej partii oraz odnowę mandatu do rządzenia. Dzurinda zawsze był politykiem elastycznym, gotowym do zawierania kompromisów, które dla innych polityków były nie do pomyślenia. Jest także politykiem skutecznym. Jako jedyny przywódca w Europie Środkowej dwukrotnie potrafił zmontować koalicje, które wyniosły go na urząd premiera. Wprowadził Słowację do NATO i Unii Europejskiej, przełamując jej międzynarodową izolację. Premierem po raz pierwszy został w 1998 r., gdy zjednoczył całą opozycję przeciwko ówczesnemu premierowi Vladimirovi Mecziarowi. Sukces powtórzył w 2002 r., gdy walcząc o głosy wyborców w kampanii wyborczej, przejechał niemal całą Słowację na rowerze.

Zawsze musiał lawirować między zdecydowanie różnymi ideowo obozami. W jego rządzie obok KDH byli także liberałowie z ruchu ANO. Wielokrotnie wywoływali awantury przy jakichkolwiek próbach normalizacji relacji państwa z Kościołem. Lider ANO Pavol Rusko jest szefem bardzo popularnej na Słowacji prywatnej telewizji Markiza, co zwiększa jego wpływ na opinię publiczną, Jak wielu dorobkiewiczów w naszym regionie, także on miał kłopoty z prawem. W atmosferze skandalu w ubiegłym roku musiał złożyć dymisję z funkcji wicepremiera. Część posłów z ANO przeszła wówczas do opozycji, a rząd w ostatnim czasie funkcjonował jedynie dzięki nieformalnemu wsparciu 25 posłów niezrzeszonych. Obawiając się przedterminowych wyborów, po cichu wspierali gabinet Dzurindy.

Ciekawą postacią jest prawnik i działacz chadecki Pavol Hruszovsky, który także w poprzedniej kadencji stał na czele słowackiego parlamentu. Wielokrotnie dał się poznać jako obrońca tradycyjnych wartości w życiu publicznym, m.in. wspierając działania na rzecz wpisania wartości chrześcijańskich do preambuły europejskiej konstytucji. Odmówił podpisania ustawy rozszerzającej możliwość stosowania ustawy aborcyjnej. W połowie stycznia br. był przyjęty na audiencji przez Benedykta XVI. Obiecywał wówczas, że zrobi wszystko, aby prace nad ustawami wynikającymi z konkordatu zostały zakończone. Także on, ostro stawiając sprawę umowy ze Stolicą Apostolską, dokonuje przedwyborczych kalkulacji.

Spodziewa się, że dzięki temu zyska część elektoratu, głosującego do tej pory na listy Dzurindy, i stworzy jedną, silną partię chadecką, nawiązując w ten sposób do międzywojennej tradycji ruchu ludowego ks. Andreja Hlinki.

Kościół jest cierpliwy, ale…
W sporze o umowę zabrali także głos przedstawiciele Kościoła, apelując, aby sprawa nie była elementem gry wyborczej, lecz została załatwiona w interesie wszystkich obywateli. Wsparcie dla umowy wyraziło ponad 100 tys. Słowaków, którzy podpisali petycję wspierającą działania na rzecz jej podpisania przez rząd.

Natomiast w liście otwartym, skierowanym do wszystkich posłów jeszcze w styczniu br., biskup spiski Frantiszek Tondra, przewodniczący Konferencji Episkopatu Słowacji, podkreślił, że umowa ma służyć nie Kościołowi, lecz wszystkim ludziom wierzącym. Zwrócił także uwagę na fakt, że trudno mówić o uprzywilejowaniu katolików, skoro zaawansowane są już prace nad podobnymi umowami z pozostałymi Kościołami chrześcijańskimi.

W Europie spór obserwowany jest z uwagą. Chociaż obszar spraw, jakich dotyczy, nie jest przedmiotem unijnych regulacji, lecz prawa narodowego, jego rozstrzygnięcie będzie ważnym precedensem. Odpowie na pytanie, czy chrześcijanie w życiu publicznym mogą liczyć na rzeczywistą tolerancję i poszanowanie swych religijnych przekonań. Nie można bowiem mówić o wolności religijnej, a jednocześnie nie szanować wolności sumienia i wynikających stąd wyborów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.