Zakładnicy Łukaszenki

Andrzej Grajewski

|

GN 33/2005

publikacja 10.08.2005 11:06

Reżim Łukaszenki wykorzystuje mniejszość polską jako zakładników w swej rozgrywce z Polską oraz Zachodem. Niestety, pomagają mu w tym spory w polskich środowiskach na Białorusi.

Zakładnicy Łukaszenki

Nasi rodacy mieszkający na Białorusi są największą polską mniejszością narodową w Europie. Oficjalne statystyki mówią o blisko 400 tys. naszych rodaków, zamieszkujących od wieków głównie w zachodniej części dzisiejszej Białorusi. Są dziedzicami znacznie większej wspólnoty, która przed II wojną światową liczyła milion osób. Obecnie najliczniej reprezentowani są na Grodzieńszczyźnie, gdzie mieszka ich ponad 330 tysięcy.

Trudna wolność
W Związku Radzieckim żadne polskie organizacje działać nie mogły. Jedyną instytucją, gdzie Polacy mogli wyrażać swego ducha, był Kościół katolicki. Nieliczne polskie parafie na Białorusi przetrwały dzięki nieraz heroicznej postawie wiernych oraz determinacji duchownych, którzy pomimo represji zdecydowali się tam pozostać.

Rozpad komunizmu oraz powstanie suwerennego państwa białoruskiego sprzyjał inicjatywom na rzecz tworzenia polskich organizacji. Proces ten rozpoczął się jeszcze w czasach pieriestrojki, gdy powstał Związek Polaków na Białorusi (dalej ZPB). Jego pierwszym prezesem został były pułkownik wojsk pogranicznych, a więc formacji będącej częścią KGB, Tadeusz Gawin.

Od początku, niestety, w polskich środowiskach nie było zgody, a walki personalne stały się trwałym elementem życia polskich organizacji. ZPB interesowały się także białoruskie służby specjalne.
Pomimo różnych szykan, a także trudności z przełamywaniem bierności miejscowych środowisk, działaczom ZPB udało się stworzyć dość silną organizację. Zrzesza ona około 25 tys. aktywistów w całym kraju.

Ważne było także wsparcie, jakie ZPB otrzymywał od władz polskich. W ciągu kilku lat powstało 16 Domów Polskich, w których prowadzona jest praca kulturalno-oświatowa. Dzięki subwencjom z Polski wybudowane zostały dwie polskie szkoły – w Grodnie (uczęszcza do niej 415 uczniów) oraz w Wołkowysku (189 uczniów). Języka polskiego naucza się także w 289 szkołach, 42 przedszkolach, 39 szkołach społecznych i parafialnych.

Pierwszy prezes Tadeusz Gawin chciał, aby ZPB aktywnie włączył się w życie polityczne Białorusi oraz wsparł wysiłki tamtejszej opozycji, z dość mizernym skutkiem próbującej walczyć z reżimem Łukaszenki. Zdecydowana większość działaczy była jednak odmiennego zdania. Uważali, że organizacja społeczno-kulturalna nie powinna angażować się w rozgrywkę polityczną.

W czasie zjazdu w 2000 r. na prezesa wybrano Tadeusza Kruczkowskiego, historyka pracującego na uniwersytecie w Grodnie, jawnie demonstrującego swoją lojalność wobec Łukaszenki. Według zgodnej opinii wielu miejscowych działaczy, a także środowisk działających na rzecz pomocy Polakom na Wschodzie, kadencja zarządu kierowanego przez Kruczkowskiego nie była udana.

Pucz majowy
VI zjazd ZPB, który odbył się w marcu br., przyniósł zaskakującą zmianę. Pomimo podjętej przez władze białoruskie, zakrojonej na szeroką skalę operacji zastraszania polskich działaczy oraz sugerowania, że jedynym zaakceptowanym przez władze kandydatem może być Kruczkowski, delegaci wybrali na prezesa Andżelikę Borys. Skromna nauczycielka z Grodna nie była związana z żadną frakcją w ZPB. Znana natomiast była jej ofiarność w pracy na rzecz polskiej oświaty na Białorusi.

Na reakcję władz nie trzeba było długo czekać. 19 kwietnia br. prezydent Łukaszenka w dorocznym orędziu do parlamentu i narodu zarzucił Polsce wzniecanie nastrojów rewolucyjnych wśród miejscowych Polaków. O „robienie wody z mózgów” „białoruskim Polakom” oskarżony został także lokalny Kościół. Wykorzystując grupę działaczy, która przegrała marcowy zjazd, administracja państwowa rozpoczęła walkę z legalnym zarządem ZPB.

Powołując się na uchybienia formalne, nie uznano wyników marcowego zjazdu. 11 maja decyzją władz białoruskich obowiązki prezesa ZPB zostały przekazane T. Kruczkowskiemu. Opornych szykanowano i zastraszano, a od lipca działaczy polskich zaczęto skazywać na areszty i grzywny. Posługiwano się przy tym donosami, pisanymi przez innych polskich działaczy.

27 lipca w Szczuczynie z polecenia władz białoruskich odbyło się posiedzenie Rady Naczelnej ZPB. Spośród 35 członków Rady wzięło w nim udział 13 osób, wyłącznie ludzi bliskich byłemu prezesowi Kruczkowskiemu. W posiedzeniu uczestniczył także szef Komitetu ds. Wyznań i Mniejszości Narodowych Stanisław Buko. To gremium zadecydowało o usunięciu ze Związku Andżeliki Borys oraz innych związanych z nią działaczy. Wszyscy zostali wyrzuceni przez milicję z Domu Polskiego w Grodnie.

O dalszych losach ZPB zadecydować ma zjazd, który odbędzie się 27 sierpnia. Wydarzenia te doprowadziły do ogromnego zamieszania i podziałów wśród wielu działaczy, grożąc podziałem Związku na dwie organizacje – jedną, uznawaną przez władze białoruskie, ale kwestionowaną przez polskie instytucje, a więc nieotrzymującą także funduszy, oraz drugą, wiarygodną, ale pozbawioną tytułu prawnego do działania na Białorusi.

Za linią Stalina
Łukaszenka uderzył w polskie środowiska z kilku powodów. Przede wszystkim przestraszył się pomarańczowej rewolucji na Ukrainie. Uznał, że wsparcie udzielane przez Polskę manifestantom w Kijowie oraz w Brukseli było ważnym elementem ostatecznego sukcesu Juszczenki. Swój plan realizuje konsekwentnie: budując antypolskie nastroje w podległych sobie mediach, usuwając polskie fundacje działające na rzecz demokratycznych przemian pod zarzutem szpiegostwa, wreszcie wydalając polskich dyplomatów. W maju br. uroczyście otwierał wielki kompleks historycznych fortyfikacji, zbu-dowanych pod Mińskiem w latach 1940–41, któremu przywrócono dawną nazwę – Linia Stalina. Przy okazji, jak zwykle, sławił czasy sowieckie oraz rozwijał teorię Białorusi, jako wysuniętego na Zachód przedmurza, broniącego słowiańskiego Wschodu oraz Rosji przed agresją Zachodu, a szczególnie Polski.

Przypadek Łukaszenki nie jest tak łatwy do opisania, jak sugeruje większość polskich mediów. Zdecydowany przeciwnik białoruskiej tożsamości narodowej, który pozbawił język białoruski statusu języka państwowego na rzecz języka rosyjskiego, zwolennik pełnej integracji z Rosją, jednocześnie konsekwentnie buduje własną pozycję na tym obszarze, nie dopuszczając Rosjan do zdobycia silnej pozycji w białoruskiej gospodarce. Większość Białorusinów akceptuje realizowaną przez nie-go wizję państwa. Łukaszence sprzyja tak-że poprawa sytuacji gospodarczej. Białoruś korzysta z ożywienia gospodarczego w Rosji, która jest głównym partnerem handlowym Mińska, gwarantuje mu także tanie surowce energetyczne.

Jesienią 2004 r. po referendum, w którym poparło go 79 proc. mieszkańców kraju, Łukaszenka zmienił konstytucję i oświadczył, że w 2006 r.będzie się ubiegał o trzecią kadencję prezydencką. Uderzenie w ZPB jest przede wszystkim elementem walki o reelekcję. Polacy są największą po Rosjanach mniejszością narodową, a ich związek był jedyną organizacją, która nie wykonywała jego poleceń. Trudno sobie wyobrazić, aby w totalitarnym państwie społeczność polska mogła żyć w niszy wolności. Nie ma więc innej dla niej formy pomocy, jak konsekwentne działanie na rzecz swobód obywatelskich w całym tym kraju.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.