Pusta dusza Putina

Jerzy Marek Nowakowski

|

GN 10/2005

publikacja 09.03.2005 07:05

Wylewanie francuskiego wina w Nowym Jorku i bojkot coca-coli we Francji, ironiczne artykuły prasowe i coraz ostrzejsze wypowiedzi polityków – tak wyglądały stosunki między Europą a Ameryką w ostatnich latach.

Pusta dusza Putina 24 lutego prezydenci Putin i Bush spotkali się na szczycie w Bratysławie. W Rosji sprzedawano matrioszki z ich podobiznami. PAP/AP/Sergey Ponomarev

A w opozycji do nich opowieści o nowej Europie po szczycie Francja–Rosja–Niemcy oraz wyznanie prezydenta USA, że zajrzał w duszę prezydenta Putina. I dostrzegł tam dobre intencje. Wypowiedzi prezydenta i jego nowej sekretarz stanu Condoleezzy Rice przed wizytą były laniem oliwy na wzburzony Atlantyk. Na dodatek Bush dysponował dwoma potężnymi atutami. Jego europejscy partnerzy w ogromnej większości podczas wyborów prezydenckich w USA kibicowali Johnowi Kerry’emu. Kiedy Bush wygrał, i to zdecydowanie, wyglądali na zaskoczonych. Zdali sobie sprawę, iż konserwatyzm to tendencja trwała i ciesząca się poparciem większości Amerykanów.

Niesmak, jaki w socjalizujących elitach europejskich budzi fakt codziennej porannej modlitwy prezydenta wielkiego mocarstwa, nie mógł przesłonić Francuzom, Niemcom i Hiszpanom faktu, że Ameryka jest największym importerem europejskich towarów. Okazało się, że ogłoszona z wielkim zadęciem Strategia Lizbońska, zakładająca gospodarcze prześcignięcie Ameryki przez Europę, skończyła się klapą. Od chwili jej przyjęcia dystans powiększył się. Trzeba więc było po cichu wycofać się z idei „dogonienia i przegonienia”.

Na sporze atlantyckim Euro-pa traciła zdecydowanie więcej. Jednak dla Waszyngto-nu kłócenie się z Europą również nie było wygodne. Rozwiązanie konfliktów na Bliskim Wschodzie, w Iranie czy wschodniej Azji będzie zdecydowanie łatwiejsze, gdy Europa z Ameryką będą ze sobą współdziałały. Wybory parlamentarne w Iraku okazały się sukcesem. Wy-soka frekwencja i rozsądne decyzje podejmowane przez Irakijczyków dowiodły, że to Bush miał rację mówiąc, iż demokracja w świecie arabskim jest możliwa.

Amerykański prezydent przyjechał do Europy z dwoma komunikatami. Pierwszy, który nie wzbudził entuzjazmu, ale został pominięty milczeniem, to program konsekwentnej walki o demokrację w wymiarze globalnym. Mam wrażenie, że ogromny wpływ na takie spojrzenie wywarła „pomarańczowa rewolucja” na Ukrainie. Komunikat drugi brzmiał: chcemy partnerstwa z Europą widzianą jako całość. Z Europą, która się jednoczy. Po raz pierwszy prezydent Stanów Zjednoczonych zaczął swoją podróż od Brukseli i od spotkań wielostronnych. A to znaczy, że Waszyngton przestał widzieć we wspólnej polityce Unii Europejskiej zagrożenie. Przeciwnie, z amerykańskiego punktu widzenia lepiej, by stały fotel w Radzie Bezpieczeństwa ONZ zajęła Europa niż Niemcy.

Niemcy były jedynym krajem, który Bush odwiedził jako samodzielny punkt wizyty. Wypowiedzi niemieckiego kanclerza, podważające sens istnienia NATO, rozmów w Berlinie nie ułatwiły. Prezydent USA musiał powiedzieć kanclerzowi, który w obliczu wewnętrznych kłopotów obudził niemieckie tęsknoty mocarstwowe, że dla Waszyngtonu Berlin jest ważnym partnerem, ale w wymiarze europejskim, a nie jako mocarstwo światowe.

Na zakończenie wyprawy Bush zawitał do Słowacji, po to, by spotkać się z prezydentem Rosji. Tym razem zaglądanie w duszę rosyjskiego partnera wypadło zdecydowanie gorzej. Prezydent USA, który pierwsze zdania wypowiedziane w Europie skierował do Ukraińców, „widząc ich w rodzinie euroatlantyckiej”, na do widzenia przypomniał Putinowi, że nawet dla Rosji nie będzie „dyspensy od demokracji”. Podczas kończącej spotkanie konferencji prasowej rosyjscy dziennikarze (wątpię, by bez wiedzy Kremla) urządzili żenujący spektakl pytań, żywcem wyjętych z dowcipu: „bo w Ameryce bijecie Murzynów”.

Dla Polaków wizyta była dobrym znakiem. Ameryka chętniej będzie sięgała po pokojowe metody rozwiązywania konfliktów, a w procesie promocji demokracji możemy być bardziej wartościowym sojusznikiem niż w wojnie. Bush złagodził też antyamerykańskie fobie Europejczyków, co sprawi, że polska polityka nie będzie stała w ciągłym dylemacie, kogo wybrać. Aktywnie angażując się we wsparcie Wiktora Juszczenki oraz krytycznie oceniając powrót rosyjskiej wielkomocarstwowości w sowieckim stylu, wyraźnie wzmocnił naszą politykę wschodnią.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.