Powódź kosztuje

Tomasz Rożek

|

GN 24/2010

publikacja 22.06.2010 08:42

Miliard złotych – tyle rząd wyda na pomoc osobom poszkodowanym przez powódź. Dodatkowych kilkanaście miliardów na naprawę infrastruktury. Skutki – gdzieniegdzie dwukrotnego zalania – budżet powinien wytrzymać bez zwiększania deficytu.

W pierwszej kolejności pieniądze są przeznaczone na pomoc poszkodowanym. W pierwszej kolejności pieniądze są przeznaczone na pomoc poszkodowanym.
Gdy woda opadnie, oszacowane zostaną straty w infrastrukturze.
Roman Koszowski

Ustawy powodziowe musi zaakceptować Unia Europejska, a później polski Sejm. Regulują one zasady przyznawania pomocy państwowej osobom indywidualnym i firmom, które ucierpiały w wyniku powodzi. Pomoc będzie obejmowała zasiłki i preferencyjne kredyty. Poszkodowane firmy mogą liczyć na pomoc w spłacie swoich zobowiązań, m.in. pensji pracowników. Pomoc mają otrzymać także rolnicy, którzy stracili uprawy. Wszystko ma kosztować przynajmniej 900 mln zł. Ale niektórzy ekonomiści mają wątpliwości. Preferencyjne kredyty i zasiłki wesprą indywidualnych ludzi. Nawet jeżeli z wnioskiem o pomoc wystąpią firmy, pieniądze mogą być przeznaczone jedynie na wypłatę pensji czy na prace interwencyjne. Ustawy w ogóle nie przewidują pomocy dla przedsiębiorstw. Można mieć wątpliwości, czy pieniądze publiczne przeznaczone na potrzeby indywidualne zostaną dobrze wykorzystane w sytuacji, w której lokalni przedsiębiorcy, instytucje, które dają pracę, nie mogą liczyć na żadne wsparcie. Każde pieniądze dla osób poszkodowanych to wielka pomoc, ale ci, którzy ucierpieli w wyniku wielkiej wody, muszą szybko wrócić do pracy. Muszą zarabiać pieniądze. Państwo nie udźwignie ich wszystkich potrzeb. Jednorazowe zasiłki nie rozwiążą problemu, jeżeli nie zostaną wsparte firmy, które dają pracę. – Pomoc państwa powinna się skupić bardziej na próbie odtworzenia możliwości funkcjonowania firm – mówił niedawno były minister finansów Mirosław Gronicki. W krajach unijnych rządy mają ograniczone możliwości pomocy finansowej firmom. O skali i sposobach dotacji trzeba rozmawiać z Komisją Europejską. Premier Donald Tusk o zgodę na pomaganie firmom miał zabiegać w czasie zeszłotygodniowej wizyty w Brukseli.

Skąd pieniądze
Rząd oprócz pieniędzy na zasiłki i wsparcie indywidualne będzie musiał wydać sporo na naprawę zniszczonej przez wodę infrastruktury. Premier Tusk mówił, choć było to jeszcze przed pełnym oszacowaniem szkód, że potrzeby przekroczą kwotę 10 mld zł. Skąd wziąć tak duże pieniądze? Rząd ma kilka możliwości. W zależności od tego, skąd pieniądze miałyby pochodzić, konieczna może się okazać nowelizacja budżetu. Rząd najpierw twierdził, że na razie nie ma o niej mowy, ale ostatnio minister finansów Jacek Rostowski nie wykluczył takiego ruchu. Na walkę ze skutkami klęsk żywiołowych budżet ma rezerwę w wysokości 400 mln zł. Te pieniądze można ruszyć w każdym momencie. I rząd już je ruszył. Na wypłatę zapomóg. Do tego nie trzeba nowelizować budżetu.

Do dyspozycji są także pieniądze z dywidendy z NBP. To kwota około 4 mld zł. Tych pieniędzy rząd nie wliczył do tegorocznego budżetu, bo wtedy, kiedy budżet był konstruowany, nie było jeszcze decyzji o dywidendzie. By wykorzystać pieniądze z dywidendy, trzeba jednak znowelizować budżet. Jeżeli wierzyć przedstawicielom kolejnych partii, gdy mówili, że będą wspierali rząd w rozwiązaniach prawnych, mających pomóc powodzianom, z nowelizacją w parlamencie nie powinno być problemu. Jest jeszcze jedna kupka pieniędzy. Największa, bo wynosząca około 10 mld złotych. Ta gigantyczna kwota wzięła się z większych niż planowano dochodów tegorocznego budżetu. Rząd zaplanował, że w 2010 roku nasza gospodarka wzrośnie o 1,2 proc. PKB. Tymczasem wzrośnie najpewniej o nie mniej niż 3 proc. PKB. Założony na poziomie 52 mld złotych deficyt budżetowy mógłby być więc znacznie niższy, ale w przypadku klęski powodzi dodatkowe pieniądze zostaną przeznaczone na walkę z jej skutkami, zamiast na zmniejszanie deficytu. By wydać wspomniane 10 mld zł, trzeba znowelizować budżet. W zależności od wysokości strat, jakie poniosła Polska, możemy też starać się o wsparcie z Unii Europejskiej. Procedura uzyskania tych pieniędzy nie jest skomplikowana i jak tylko oszacujemy potrzeby, jest niemal pewne, ze pieniądze do nas trafią. Ze wstępnych szacunków wynika, że możemy liczyć na ponad 110 mln euro, a więc niecałe 500 mln złotych. Z innych międzynarodowych instytucji finansowych możemy uzyskać wsparcie (pożyczki) na konkretne inwestycje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.