Ludzie sami nie przyjdą

rozmowa z ks. prał. Janem Sikorskim

|

GN 20/2010

publikacja 21.05.2010 20:35

Musimy przejść od duszpasterstwa do ewangelizacji. Kapłan musi wyjść do ludzi, bo sami już nie przyjdą do kościoła – mówi ks. Jan Sikorski

Ludzie sami nie przyjdą Jakub Szymczuk

Bogumił Łoziński: Dlaczego coraz mniej Polaków chodzi w niedzielę do kościoła?
Ks. Jan Sikorski: – Topnieje starsza populacja wiernych, którzy byli najbardziej zaangażowani w sprawy Kościoła. Natomiast młodzi są wprzęgnięci w tryby kapitalizmu, który wprowadził morderczą pracę, często także w niedziele. Zmiany w sposobie życia nie są korzystne dla religijności. W życiu publicznym brak jest spojrzenia wartościującego, oceny moralnej pewnych zjawisk, a jeśli Kościół taką przedstawia, jest często odrzucany. Niewątpliwie docierają do nas też tendencje sekularyzacyjne. W ostatnich latach bardzo niekorzystny dla Kościoła jest klimat wytworzony przez media, które wyłapują i pokazują wszystko, co najgorsze.

Niektóre problemy istnieją obiektywnie.
– Owszem, ale one są nagłaśniane nieproporcjonalnie w stosunku do ich wagi. Teraz, gdy rozmawiam z wiernymi, zamiast tłumaczyć prawdy wiary, muszę ich obmyć z antykościelnej propagandy.

Czy to wymaga zmiany metod pracy duszpasterskiej?
– Zdecydowanie tak. Samo czekanie na wiernych aż przyjdą do kościoła już nie wystarczy. Musimy wyjść do ludzi, odpowiadać na ich potrzeby. Kiedy odwiedzam parafie, od razu widać, jak pracują księża. Tam, gdzie kapłani są aktywni, zaangażowani, otwarci na ludzi, proces laicyzacji nie jest mocny. Gorzej jest, gdy księża są bierni, żyją w przekonaniu, że wystarczy być, a ludzie sami przyjdą.

Czyli zasadniczą rolę w zatrzymaniu wiernych w Kościele ma postawa kapłanów.
– Teraz musimy przejść od stabilnej pracy duszpasterskiej do aktywnej ewangelizacji.

Dwukrotnie wzrosła liczba osób przystępujących w niedzielę do Komunii św. Z czego to wynika?
– Jest taka socjologiczna tendencja, że im szerzej, tym płycej, a im węziej, tym głębiej. Być może z takim zjawiskiem mamy teraz do czynienia. Ci, co chodzą do kościoła, traktują wiarę poważnie. Na pewno wpływ na to ma rozwój ruchów katolickich, które mają bardzo świadomych członków, rośnie liczba świeckich teologów. A z drugiej strony ci, którzy są na obrzeżach Kościoła, ulegają negatywnej propagandzie i przestają praktykować.

Czy ulegniemy laicyzacji?
– Myślę, że nie. Na szczęście w Polsce jest bardzo silna tradycja kulturowa, więzi rodzinne, regionalne, a w nich katolicyzm jest jednym z zasadniczych elementów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.