Chcemy się przypodobać

mówi bp Stanisław Stefanek.

|

GN 19/2010

publikacja 11.05.2010 14:53

Młodzi nie chcą słuchać o nierozerwalności małżeństwa, więc księża o tym nie mówią – twierdzi bp Stanisław Stefanek.

Bp Stanisław Stefanek jest wiceprzewodniczącym Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski. Bp Stanisław Stefanek jest wiceprzewodniczącym Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski.
Jakub Szymczuk

Bogumił Łoziński: Czy rozwody powinny być prawnie zakazane?
Bp Stanisław Stefanek: – Dla współczesnego człowieka mówienie o takim zakazie brzmi niemal jak świętokradztwo, bo powszechnie uważa się prawo do rozwodu za przywilej, wyraz wolności człowieka czy wyznacznik postępu. Stąd domaganie się zakazu rozwodu mogłoby być odbierane jako zamykanie człowieka do karceru.

Jednak Kościół katolicki otwarcie przeciwstawia się rozwodom.
– Tak, ponieważ sakrament małżeństwa jest nierozerwalny. Są też powody wynikające z prawa naturalnego. Rozwód obraca się zawsze przeciw człowiekowi, który się rozwodzi, a także przeciwko społeczeństwu, które na każdym rozwodzie ponosi stratę.

Czyli katolicy powinni dążyć do prawnego zakazu rozwodów?
– Mając świadomość, jak wielkie potępienie ze strony świata może to wywołać, powinniśmy jednak przeciwstawiać się rozwodom. Nie tylko z powodów religijnych, które dla ludzi wierzących powinny być decydujące. Naturalnym miejscem życia człowieka jest jego najbliższe otoczenie, ludzie, którym możemy zaufać. Jeżeli mamy instytucjonalną możliwość rozwodu, to znaczy że prawnie możemy podejrzewać drugą osobę o nielojalność. Relacje z najbliższą osobą budujemy więc na bardzo kruchym fundamencie. To sprzyja tzw. mentalności rozwodowej, czyli świadomości, że w każdej chwili mogę drugą osobę opuścić, zerwać dane jej słowo.

A czy ta mentalność rozwodowa nie występuje też w Kościele? Lawinowo rośnie liczba małżeństw uznanych za zawarte w sposób nieważny.
– Wzrost małżeństw uznanych za zawarte nieważnie to z jednej strony efekt obiektywnego stanu rzeczy, po prostu w społeczeństwie rośnie liczba młodych ludzi niedojrzałych do małżeństwa. Jednak z drugiej strony rzeczywiście pojawia się tendencja fałszywego miłosierdzia, w której pobłaża się ludzkiej słabości i z równą gorliwością dopatruje się argumentów przeciwko sakramentowi, co za jego trwaniem.

A czy duchowni w Polsce nie pogodzili się z faktem rozwodów? Kazania o złu płynącym z rozwodu należą do rzadkości.
– Na pewno są braki w przygotowaniu do małżeństwa. Za mało jest akcentowany fakt nierozerwalności tego sakramentu, za mało pokazuje się negatywne skutki rozstania. Po prostu młodzi nie chcą o tym słuchać, a księża wyczuwają wyraźnie sprzeciw wobec takich treści i o tym nie mówią. Kościół powinien być w tej sferze dużo bardziej jednoznaczny. Nie możemy czekać na oklaski, lecz musimy prowadzić owce bezpieczną drogą. A my ulegamy pokusie przypodobania się wiernym, co prowadzi do unikania tematów drażliwych, aby nie mieć sprzeciwu słuchacza. Tymczasem nasze katechezy powinny być przejrzyste i jednoznaczne moralnie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.