Uważajmy na rosyjską narrację

GN 44/2022

publikacja 03.11.2022 00:00

O rosyjskich działaniach dezinformacyjnych i propagandowych prowadzonych w Polsce mówi minister Stanisław Żaryn.

Uważajmy na rosyjską narrację Tomasz Gołąb /Foto Gość

Bogumił Łoziński: Co to jest przestrzeń informacyjna RP?

Stanisław Żaryn:
Określamy nią działania w sferze informacyjnej dotyczące Polski. Zajmujemy się analizą tych działań pod kątem ich wpływu na bezpieczeństwo, interesy, a także wizerunek Rzeczypospolitej. Chodzi m.in. o publikacje w mediach polskich i zagranicznych czy operacje informacyjno-psychologiczne, które mają wpływ na nasz kraj.

Zjawiska te są obecnie na tyle poważne, że potrzebny jest specjalny pełnomocnik rządu zajmujący się tym obszarem?

W ostatnich latach widzieliśmy wyraźnie, że Rosja – bo stamtąd płynie największe zagrożenie dla Polski – zintensyfikowała różnego rodzaju metody oddziaływania na kraje i społeczeństwa, głównie na Zachodzie, aby osiągać konkretne cele polityczne. Na przykład prowadziła kampanie przed brexitem czy przed referendum niepodległościowym w Katalonii. Co najmniej od 2014 r. również Polska stanowi cel nasilonych działań Rosji o charakterze propagandowym i dezinformacyjnym, a także kampanii informacyjnych obliczonych na destabilizację naszego kraju oraz szkodzenie naszym relacjom z sojusznikami. Ostatni rok pokazał, że ten trend jeszcze bardziej się nasilił, dlatego rząd powołał osobę odpowiedzialną za monitorowanie owych zjawisk. Potrzebne jest centrum reagowania na potencjalnie niebezpieczne działania informacyjne wobec Polski, koordynujące i porządkujące dotychczasowe działania.

Jakie metody manipulacji czy dezinformacji stosuje Rosja?

To zależy od celów, jakie Kreml chce osiągnąć. W ostatnim czasie obserwujemy na przykład liczne próby antagonizowania Polaków i Ukraińców. Od tygodni w mediach rosyjskich kolportowane są oskarżenia, jakoby Polska planowała atak na zachodnią Ukrainę i zabór tego obszaru. W tym celu są tworzone, a następnie rozpowszechniane w infosferze fałszywe rozkazy polskich wojskowych czy podrobione karty Państwowej Komisji Wyborczej do głosowania w referendum, które miałoby rzekomo zadecydować o przyłączeniu zachodniej Ukrainy do Polski.

Czy w Polsce ktokolwiek jest w stanie uwierzyć w te bzdury?

Akurat w naszym kraju mało kto w to uwierzy. Sądzę, że przekaz ten jest kierowany głównie na rynek rosyjski, być może również białoruski. Chodzi o legitymizowanie narracji, że Polska jest krajem zagrażającym i Ukrainie, i Rosji, i Białorusi. Mamy jednak do czynienia także z innymi działaniami, które mogą mieć wpływ na nasze społeczeństwo – na przykład ze stymulowaną przez Rosję kampanią, która mówi, że polskie państwo szkodzi sobie, przyjmując uchodźców z Ukrainy. Rosjanie, posługując się tego rodzaju narracją – manipulowaniem emocjami i nastrojami Polaków – dążą do tego, żeby polskie społeczeństwo wymusiło na rządzie zarzucenie działań na rzecz Ukrainy jako stanowiących rzekomo zagrożenie.

W jaki sposób Rosja dociera z takim przekazem do polskiego społeczeństwa?

Federacja Rosyjska zbudowała pewien system, którego założenia i wytyczne powstają w administracji prezydenta Rosji. Ich realizacją zajmują się kremlowscy propagandyści, którzy przygotowują i przekazują odpowiednie treści. Materiały trafiają potem do kontrolowanych przez Rosjan mediów, nadających także w języku polskim czy angielskim. Na kolejnym etapie wytworzone na Kremlu linie narracyjne są rozpowszechniane w mediach społecznościowych. To właśnie wrogie działania informacyjne prowadzone na portalach społecznościowych stanowią dziś jedno z głównych zagrożeń dla bezpieczeństwa polskiej przestrzeni informacyjnej. Część wątków, które nie są łatwo identyfikowalne jako jednoznacznie prorosyjskie, przenika do polskich mediów mainstreamowych.

Może Pan podać przykład?

Niedawno w „Newsweeku” pojawił się wywiad z byłym dowódcą Grupy Wagnera, czyli prywatnej rosyjskiej firmy oferującej usługi wojskowe, obecnie walczącej przeciwko Ukrainie. Rozmowa jest tak przeprowadzona, że jeśli ktoś nie wie, czym grupa ta jest i czym się zajmuje, nie zorientuje się, że chodzi o organizację, w której szeregach jednoczą się przestępcy i neonaziści, a która odpowiada za szereg zbrodni popełnianych w różnych częściach świata w interesie Rosji. Wywiad ociepla wizerunek rozmówcy i rosyjskich najemników. Analizowaliśmy kilka podobnych rozmów stanowiących próbę rozmycia prawdziwego obrazu agresorów.

Opinie, że nie należy pomagać Ukrainie, aby nie drażnić Rosjan, albo żeby nie przyjmować uchodźców, bo wydajemy na nich środki, które powinny trafić do Polaków, pojawiają się także w mediach prawicowych, np. w tygodniku „Do Rzeczy”. Jak Pan ocenia publikacje z takimi tezami?

Jako niewłaściwe i szkodliwe. Wiemy, że taki program polityczny realizuje obecna w polskim parlamencie Konfederacja. Z punktu widzenia przekazu informacyjnego, a na tym skupiam się wraz ze swoimi współpracownikami, jest to narracja tożsama z działaniami propagandy rosyjskiej przeciwko Polsce. Wszystkie treści informacyjne, które są dostępne dla Polaków, jeśli korespondują z przekazem rosyjskim, stanowią pewne ryzyko i zagrożenie, o którym otwarcie mówimy społeczeństwu.

Straszenie przez Rosjan, że użyją broni jądrowej, również jest formą propagandy czy stanowi realne niebezpieczeństwo?

To próba zastraszania społeczeństw Zachodu. Chodzi o eskalowanie napięć w Europie, a z drugiej strony o paraliżowanie pewnych działań o charakterze politycznym. Polska jest kluczowym krajem dla współpracy między Zachodem a Ukrainą, dlatego szereg działań psychologicznych jest wymierzonych przeciwko nam. Sam przekaz jest ważny, ale również istotne są pewne interpretacje narzucone przez Rosjan. Zagrożenie wojną jądrową, wielką globalną wojną czy czekającymi nas kryzysami jest wykorzystywane przez propagandę rosyjską do wywierania presji na Polskę i jej decydentów, aby przestali wspierać Ukrainę. W tej narracji wszystkie owe zagrożenia wynikają właśnie z faktu niesienia pomocy Ukrainie.

Jednak czy nasz rząd nie ulega tej propagandzie, skoro po rosyjskich groźbach dotyczących ataku nuklearnego zaczęto organizować przegląd schronów, co wywołało w części społeczeństwa strach?

Działania Kremla to także pułapki zastawiane na rząd polski. Z jednej strony musimy brać pod uwagę, że są to próby zastraszania, ale z drugiej nie możemy zwolnić się z podejmowania oceny, na ile prawdopodobne są różnego rodzaju scenariusze. Jesteśmy świadomi, że Rosja może rozszerzać konflikt na Ukrainie, i dlatego trzeba podejmować pewne działania prewencyjne. Identyfikowanie schronów czy rozwożenie po Polsce tabletek jodu należy podejmować w ramach prewencji.

„Newsweek” opublikował artykuł przytaczający zeznania Marcina W., w których ten twierdzi, że Marek Falenta w 2014 r. sprzedał rosyjskim służbom specjalnym nagrania z restauracji Sowa i Przyjaciele kompromitujące polityków PO. W reakcji ze strony Koalicji Obywatelskiej pojawiły się twierdzenia, że to Moskwa doprowadziła do upadku ich rządu. Jak ocenia Pan efekt tej publikacji w kontekście rosyjskich działań dezinformacyjnych?

Obserwujemy obecnie nagromadzenie prób zdyskredytowania Polski na arenie międzynarodowej, a początkiem tego zjawiska był wywiad z generałem Piotrem Pytlem w „Gazecie Wyborczej”. Padły w nim oskarżenia, niepoparte dowodami i argumentami, że Polską rządzą osoby powiązane z rosyjskimi służbami oraz że jesteśmy krajem spenetrowanym przez Rosjan. Od tego momentu trwa kampania oczerniania rządu, w której zarzuca się mu, że jest niezdolny do ochrony przed Rosją, gdyż składa się z aktywów służb Kremla. Publikacja w „Newsweeku” związana z rewelacjami Marcina W. wpisuje się w tę narrację. Odczytuję to jako próbę dyskredytowania polskiego rządu tego typu tezami. To bardzo niebezpieczne, ponieważ obecnie żadna współpraca między Zachodem a Ukrainą nie odbywa się bez udziału Polski. Jeśli zrobimy z naszego rządu grono osób infiltrowanych przez rosyjskie służby, może to doprowadzić do zatrzymania współpracy z Polską, co miałoby dramatyczne skutki dla całej Europy.

Diagnozujecie zagrożenie, ale czy rząd, poza informowaniem o rosyjskich manipulacjach, ma skuteczne narzędzia, aby się im przeciwstawić?

Na ten moment skupiamy się na działaniach profilaktycznych – stąd intensywna współpraca z mediami. Tworzymy także rekomendacje wewnętrzne dla administracji rządowej. Oczywiście działania prowadzą też służby specjalne, które w gąszczu podmiotów zajmujących się rozsiewaniem propagandy szukają osób, które robią to w związku ze swoją współpracą agenturalną ze służbami specjalnymi obcych państw. •

Stanisław Żaryn

sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i pełnomocnik rządu ds. Bezpieczeństwa Przestrzeni Informacyjnej RP oraz zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.