Bóg zamieszkał w Afryce

Beata Zajączkowska, dziennikarka Radia Watykańskiego

|

GN 43/2009

publikacja 21.10.2009 22:07

Rwandyjskie przysłowie mówi: „tam, gdzie biją się słonie, cierpi trawa”. Synod Biskupów dla Afryki pokazał, że w wyniku działań przekupnych afrykańskich rządów czy zachłannych na zysk światowych koncernów umiera coraz więcej Afrykanów. Stąd wołanie o postawienie w centrum Czarnego Lądu Chrystusa, który jest pojednaniem, sprawiedliwością i pokojem.

Bóg zamieszkał w Afryce fot. AGENCJA GAZETA/AP PHOTO/GREGORIO BORGIA

Taka chrystocentryczna diagnoza dokonana przez ojców synodalnych może wydawać się mało praktyczną odpowiedzią na bolączki tego schorowanego kontynentu. Kiedy jednak uczestnicy synodu dokonywali dogłębnej analizy problemów Afryki, padały nie słodkie słowa, zawoalowane w kościelną nowomowę, ale konkrety przekładające się na wciąż nowe wojny, pandemie, głód, nędzę i cierpienie milionów Afrykanów. Jak trudna sytuacja panuje na Czarnym Lądzie, dowodzi chociażby to, że w wyniku eskalacji konfliktu w Demokratycznej Republice Konga obrady synodalne musiał opuścić abp François Xavier Maroya Rusengo z Bukavu.

Przed wyjazdem dał on dramatyczne świadectwo o napadach na parafie i porwaniach osób duchownych, do jakich dochodzi w Południowym Kiwu. Jego zdaniem, „Kościół jest tam poddawany presji, by umilkł wobec dokonujących się tam niesprawiedliwości”. Właśnie słowa „niesprawiedliwość”, „rabunek” i „nowa kolonizacja” padały najczęściej, gdy mówiono o cieniach Afryki. A mówiono wiele. W pierwszej części II Synodu Specjalnego dla Afryki przedstawiono realia kontynentu. Obradom codziennie przysłuchiwał się Benedykt XVI. Papież robił notatki i rozmawiał z poszczególnymi grupami roboczymi. Po zakończeniu synodu to właśnie on przygotuje posynodalną adhortację duszpasterską, czyli dokument wyznaczający kierunek pracy Kościoła w Afryce na następne lata.

Biskupi wołają o synod
Pierwsze zgromadzenie synodalne dla Afryki odbyło się w 1994 r. i zostało nazwane „Synodem zmartwychwstania i nadziei”. Afryka przeżywała wtedy trudny czas. Po odzyskaniu niepodległości przez kraje afrykańskie w latach 60. nastąpił zachwyt wolnością i demokracją. Okazała się ona złudna. – Praktycznie wszędzie istniały dyktatury, które nie pozwalały na normalny rozwój tych krajów. Pojawił się też problem korupcji i braku sprawiedliwości. Nastąpił więc moment pewnego rozczarowania, wręcz wydawało się, że pragnienie zbudowania nowego porządku społecznego spełzło w Afryce na niczym – zauważa ks. Tadeusz Wojda SAC z Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Synod ukazał, że Afryka może podjąć analizę swojej sytuacji społecznej i religijnej. Kościół starał się w tym pomóc. Synod ukazał Afrykę jako kontynent, który ma prawo do swojej historii, do rozwoju, a przede wszystkim do stanowienia o swojej przyszłości.

O zwołanie kolejnego synodu biskupi Afryki prosili jeszcze Jana Pawła II. Chodziło im o dostrzeżenie dotychczasowych owoców i zastanowienie się, w którą stronę ma iść Kościół obecnie. Kierunek wyznaczają trzy słowa: pojednanie, sprawiedliwość i pokój. Warto zauważyć, że nie jest to synod afrykański, ale że to Kościół powszechny zgromadził się na synodzie poświęconym swojej obecności w Afryce. Na 244 ojców synodalnych 197 pochodzi z Afryki, a pozostali z Europy, Ameryki, Azji i Oceanii. Wśród uczestników było pięciu Polaków. Trzej z nich kierują watykańskimi dykasteriami, a dwaj przez posługę misyjną związani są z Afryką. Obrady otworzyła uroczysta Eucharystia w Bazylice św. Piotra. Jej afrykańska oprawa była dużo skromniejsza niż za Jana Pawła II. W homilii Benedykt XVI od razu przeszedł do sedna. Wskazał, że Afryka stanowi ogromne duchowe płuco dla ludzkości cierpiącej na kryzys wiary i nadziei. Jednak i to płuco może zachorować. Obecnie atakują je przynajmniej dwa groźne wirusy: materializm praktyczny, połączony z relatywizmem i nihilizmem, oraz fundamentalizm religijny, zmieszany z interesami politycznymi i gospodarczymi. Kolonializm w Afryce jeszcze się nie skończył – stwierdził papież.

Trzeba się bronić przed Europą
Nowy kolonializm Czarnego Lądu ma oblicze zarówno materialne, jak i duchowe. Bogactwa Afryki są rozdrapywane przez światowe koncerny w sposób nie mający precedensu w historii kontynentu. Bp Lucius Iwejuru Ugorki z Nigerii ujawnił, że koncerny wykorzystują zasoby, nie dbając o to, czy następne pokolenia będą miały środki do życia. Istnieją już całe regiony Afryki, których zasoby naturalne zostały zniszczone wskutek wyeksploatowania źródeł ropy naftowej oraz z powodu składowania tam toksycznych odpadów. Rabunkowa gospodarka to też główna przyczyna wielu wojen, m.in. trwającego od lat konfliktu w Kongu.

Afryce zagraża jednak także o wiele groźniejsza kolonizacja ducha i wartości. Wielokrotnie zwracano uwagę na to, że – jak mówił papież – „pierwszy” świat nieraz eksportował tu trujące odpadki duchowe. Wiele organizacji humanitarnych wraz z pomocą promuje neopogańską etykę, żądając m.in. wprowadzania aborcji, sterylizacji kobiet, rozdawania prezerwatyw czy przechodzenia do sekt. Biskupi wielokrotnie podkreślali, że Europa musi zrozumieć, że Afryka nie przyjmie wszystkiego, co jej się wciska. – Afryka ocenia naszą cywilizację europejską jako cywilizację, która ulega dekadencji i przed którą trzeba się już bronić – zauważa uczestniczący w synodzie abp Henryk Hoser. Afryka to jednak przede wszystkim kontynent szans. Sekretarz generalny synodu zwraca uwagę na ogromny dynamizm ewangelizacji Afryki. W ciągu ostatnich 30 lat nastąpił trzykrotny wzrost liczby katolików na tym kontynencie, od ok. 55 mln w 1978 r., na początku pontyfikatu Jana Pawła II, do prawie 165 mln w roku 2009. Obecnie stanowią oni 17,5 proc. mieszkańców Czarnego Lądu. Prawie dwukrotnie wzrosła liczba rodzimych księży (ok. 35 tys.). Jest ok. 200 wyższych seminariów duchownych, w których kształci się ok. 20 tys. kleryków. Jednocześnie w ciągu ostatnich 15 lat w Afryce zginęło 521 zaangażowanych w duszpasterstwo księży, osób zakonnych i świeckich.

Afryka się zmienia
Siłą afrykańskiego Kościoła są rodzina i szacunek dla życia. Liczne są powołania kapłańskie, ale wymagają one pogłębionej formacji. Coraz bardziej też rośnie społeczna i obywatelska świadomość Afrykanów. W Afryce Wschodniej, na wzór Wspólnoty Europejskiej, powstała Wspólnota Krajów Afrykańskich, do której należą Uganda, Kenia, Tanzania, Zambia, Rwanda. Afrykanie coraz mniej czekają już na pomoc z zewnątrz i biorą przyszłość w swoje ręce. – Przynosi to konkretne owoce – zauważa dyrektor generalny ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa. Pochodzący z Senegalu Jacques Diouf wystąpił na synodzie jako ekspert. Wskazał, że mimo iż co czwarty mieszkaniec Czarnego Lądu jest niedożywiony, to uwolnienie świata od głodu jest możliwe, jeśli nie zabraknie woli politycznej w tym kierunku. Przytoczył przykład krajów afrykańskich, które zdołały ograniczyć klęskę głodu. Wymienił tu m.in. Kamerun, Etiopię, Ghanę, Nigerię, Mozambik i Ugandę. Afryka znajduje się też coraz bardziej w centrum zainteresowania światowych rynków, otwierając także ogromne możliwości przed europejskimi firmami. 33 kraje afrykańskie systematycznie rozwijają się gospodarczo. Młode pokolenie nie boi się stawiać czoła wyzwaniom globalizacji. By to otwarcie mogło jednak przynieść Afryce lepszą przyszłość, kolonizacja musi ustąpić miejsca sprawiedliwości.

Kto pomoże Afryce?
Omówienie, choćby powierzchownie, wszystkich poruszonych na synodzie tematów jest niemożliwe. Problemowi AIDS, poligamii, sytuacji kobiet, czarów, konfliktów plemiennych, masowej migracji, dzieci-żołnierzy, agresywnej działalności sekt i nie zawsze łatwego współżycia z islamem trzeba by poświęcić wiele miejsca. Wydaje się jednak, że synod stał się dla Afryki oddechem nowego życia. Synod to nie tylko apel o to, by „natychmiast i w sposób konkretny pomóc Afryce, gdyż ludzie nie przestają każdego dnia coraz liczniej umierać”. Synod to także ukazanie, że nawet najpiękniejsze dyskusje i analizy nie wystarczą, jeśli na wszystko nie spojrzy się w Bożym świetle. Można zrzucać odpowiedzialność na zewnętrzne grupy nacisku, zdolne narzucić Afryce ideologie i decyzje ekonomiczne zgodne z ich własnymi interesami, czy na afrykańskich rządzących, zupełnie nieczułych na los mieszkańców i zachłannych na zysk, trudniej jednak przyznać, że wiele rzeczy się wali, „ponieważ relacja z Bogiem nie jest taka, jak powinna, jeśli nie odkryjemy, że u podstaw wszystkich niesprawiedliwości, wszelkiego zepsucia leży nieprawe serce, zamknięcie na Boga, wypaczenie tej podstawowej relacji, na której opierają się wszystkie pozostałe”. Bez Boga nie da się uleczyć chorób Afryki. A chrześcijanie mają się stać dla Czarnego Lądu „solą” i „światłem”, jako słudzy pojednania, sprawiedliwości i pokoju. Afryka musi stać się autentyczną rodziną Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.