Święto wolności

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 15/2009

publikacja 09.04.2009 06:31

Zmartwychwstanie zmienia wszystko. Kto uwierzy, że Jezus powstał z martwych, ten nie może dalej żyć tak samo. Śmierć próbuje go jeszcze straszyć, ale nie ma już nad nim władzy.

Święto wolności Anastasis. Polichromia w prawosławnej katedrze św. Pawła Apostoła w Koryncie fot. JÓZEF WOLNY

Nikt nie widział zmartwychwstania Jezusa. Wielka Noc okrywa tajemnicą moment Jego przejścia ze śmierci do życia. Nie da się opisać, udowodnić, pojąć ani w żaden sposób intelektualnie opanować Zmartwychwstania. Ewangelie nie zawierają opisu triumfu Jezusa, który pokonuje swoich wrogów i z dumą ogłasza swoje zwycięstwo. Nic z tych rzeczy. Ewangeliści piszą tylko tyle, że grób był pusty, a Zmartwychwstały kilka razy „ukazuje się”, czyli daje się poznać wybranym uczniom, którzy nie bez trudności rozpoznają w Nim Tego, którego dopiero co ukrzyżowano. Wystraszone niewiasty, Magdalena tracąca głowę, uczniowie pełni obaw, z sercami „nieskorymi do wierzenia” (Łk 24,25)… Jakie kruche to wszystko, nieśmiałe, nienarzucające się… A przecież w tych opisach spotkań Zmartwychwstałego z uczniami czuje się promieniowanie czegoś wyjątkowego, czego nie da się tak po prostu zrelacjonować. Nadzieja miesza się z niedowierzaniem, zdumienie z radością. Prawda o Zmartwychwstaniu dociera do człowieka powoli, o wiele trudniej niż prawda o ukrzyżowaniu. Ile czasu zajęło uczniom idącym do Emaus rozpoznanie w nieznanym wędrowcu Jezusa? Wiara nigdy nie stanie się oczywistością. Wiara jest zawsze aktem pokory i zaufania, jest skokiem w tajemnicę.

Wieść wypisana na twarzach
Wiara w zmartwychwstanie Chrystusa jest czymś najbardziej podstawowym dla chrześcijaństwa. To jest fundament, na którym zbudowane jest wszystko inne. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, „próżna” jest nasza wiara, napisze św. Paweł, który lubił stawiać sprawy na ostrzu noża. A św. Augustyn powie wprost: „wiara chrześcijan to zmartwychwstanie Chrystusa”. Wszyscy, także poganie, wierzą, że Chrystus umarł, ale tylko chrześcijanie wierzą, że zmartwychwstał. Kto w to nie wierzy, nie jest chrześcijaninem.  Sam Augustyn długo dochodził do wiary. Ale kiedy przekroczył już próg osobistego nawrócenia, w jego życiu wszystko stało się nowe. Po latach jako biskup Hippony pisał o niespokojnym śnie pogan w noc poprzedzającą Paschę. Następnego ranka mogli bowiem spotkać ludzi, którzy podczas Wigilii Paschalnej przyjęli chrzest i chodzili z jasnym obliczem. Wieść o Zmartwychwstaniu mieli wypisaną na twarzach. Dla niewierzących był to niepokojący widok. A może to jednak prawda?

Jak obchodzimy Wielkanoc? Czy nasze twarze zostają rozjaśnione światłem Zmartwychwstania? Ponoć kie-dy w Hiszpanii korrida jest nieciekawa, dziennikarze komentują to złośliwie: „ludzie zachowywali się jak w kościele”, czyli ziewali i byli znudzeni. Jeden z proboszczów na naszej ziemi zachęcał wiernych do przyjścia na Mszę św. takimi słowami: „no przyjdźcie, kochani, przecież ta godzina nikogo nie zbawi”. Aleksandro Pronzato pisze: „Niektórzy ludzie »obchodzą Wielkanoc« czy też chodzą na co dzień do kościoła tak, jak się idzie na pogrzeb. Skupieni, nieco zmartwieni, starając zachować się z godnością, wyglądać tak jak trzeba, zachować się uprzejmie, grzecznie. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku, wszystko jest zaplanowane, uregulowane. Nic nie może zaskoczyć”. A przecież Zmartwychwstanie zmienia wszystko! Już teraz. Św. Paweł pisze: „Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem, jako że przaśni jesteście. Chrystus bowiem został złożony jako nasza Pascha” (1 Kor 5,7). Wielkanoc to wielkie wiosenne porządki serca. To wyrzucanie kwasu, czyli wszystkiego, co nam zatruwa życie – grzechu, złych nawyków, urazów, goryczy. Wiara w Zmartwychwstanie oznacza zgodę, aby wszystko się zmieniło w moim życiu: uśmiercenie smutków, egoizmu, przemocy i przyjęcie no-wego życia, które daje Chrystus.

Musimy wskrzesić Jezusa
Proszę wybaczyć, że zacytuję dłuższy tekst. Ale to jedno z najpiękniejszych wielkanocnych orędzi, jakie ostatnio czytałem. Aleksandro Pronzato nawołuje: „My również powinniśmy wskrzeszać Jezusa. Pozwólmy Mu wyjść z grobu, w którym Go zamknęliśmy. Uwolnijmy Go z więzów naszych uprzedzeń, urazów, rozczarowań, naszych frustracji. Oczyśćmy Jego twarz z karykaturalnych wyobrażeń, którymi ją zdeformowaliśmy. Pozwólmy Mu rozbić schematy i małostkowe wizje, w których Go uwięziliśmy. Bóg odizolowany w kościele. Więzień naszych formalnych rytuałów. Uśpiony w naszym płaczliwym narzekaniu. Specjalnie pilnowany, aby nie naruszał publicznego pokoju i ściśle trzymał się hierarchii pierwszeństwa. Hierarchii, którą myśmy ustanowili… Czy pozwolimy, aby ten Bóg stał się znowu Bogiem w nas? Czy pozwolimy Mu ukazać się takim, jaki jest, a nie takim, jakim chcielibyśmy Go mieć? Czy pozwolimy, aby ukazał się większy, niż go zazwyczaj opisu-jemy, bardziej delikatny, niż to sobie jesteśmy w stanie wyobrazić? Czy pozwolimy, aby nas obdarzył radością, pokojem, jakością, rozmachem i intensywnością życia, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy? Obchodzenie Wielkanocy oznacza zaakceptowanie faktu, że Bóg nie godzi się na pozostawanie w grobie, że nie chce odgrywać roli, którą Mu przydzieliliśmy”.

Roześmiać się śmierci w twarz
Nie znam ikony, która niosłaby w sobie większy ładunek nadziei niż ta. Prawosławni nie przedstawiają wprost samego aktu Zmartwychwstania. Posługują się symboliczną wizją, którą jest ikona „Anastasis”, czyli obraz „zstąpienia do piekieł”. W jej centrum widzimy Chrystusa w chwale, który schodzi na dno Szeolu, krainy umarłych. „Niżej” już zejść się nie da. Zmartwychwstały wchodzi w samo jądro ludzkich ciemności: tam, gdzie panuje beznadzieja, grzech, śmierć. Chrystus stąpa po dwóch skrzydłach wyważonych przez siebie wrót Otchłani. Poniżej panuje ciemność, w której czasem bywa przedstawiany pokonany szatan albo symbole pokonanej niewoli: klucze, gwoździe, rozerwane kajdany. Chrystus ujmuje za rękę Adama i Ewę, których wydobywa z grobów. Za nimi stoją król Dawid, Salomon, Jan Chrzciciel i inni, którzy oczekują wyzwolenia. Chrystus jako nowy Adam uwalnia starego Adama. Dłoń Zmartwychwstałego mocno i pewnie chwyta człowieka, wyciąga z niewoli i prowadzi ku nowemu życiu. To jest właśnie tajemnica Zmartwychwstania! Ja, Adam, zamknięty w swoim mniejszym czy większym „piekiełku” grzechów, złości, zwątpień, pychy, beznadziei, zostaję odnaleziony przez Tego, który pokonał śmierć. On ciągnie mnie w górę. Żeby tylko chwycić się tej dłoni w ciemności i nie puścić! Niech mnie trzyma, zwłaszcza wtedy, kiedy postraszy śmierć. Z Nim można śmierci roześmiać się w twarz. To dopiero wolność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.