Okno ratunkowe

Agata Puścikowska

|

GN 12/2009

publikacja 20.03.2009 12:48

W trzech istniejących oknach życia uratowano już 13 dzieci. Już wkrótce w całej Polsce takich okien będzie ponad 20.

Okno ratunkowe Okno życia w Warszawie prowadzą siostry franciszkanki Rodziny Maryi. Od grudnia znaleziono w nim troje dzieci fot. AGENCJA GAZETA/BARTOSZ BOBKOWSKI

Pierwsze „oficjalne” okno otwarto w Krakowie 3 lata temu. Do tej pory znaleziono w nim 10 dzieci. Warszawskie okno, które działa 4 miesiące, uratowało 3 noworodków. Za każdym razem, gdy dzwoni znajomy ksiądz z radosną nowiną: „W oknie jest Zygmuś, Marysia, Franio”, wzruszenie nie pozwala rozmawiać. Dziecko żyje, a wiele dobrych ludzi zadba, żeby było szczęśliwe. Zaraz jednak pojawia się i smutna refleksja: znów ktoś nie zauważył nieszczęścia kobiety, która musiała oddać własne dziecko w tak dramatyczny sposób, ukradkiem, anonimowo. Czy do mamy Zygmusia, Marysi i innych „okiennych” dzieci ktoś wyciągnął rękę?

W chwili, gdy Państwo czytają „Gościa”, w całym kraju otwierane są kolejne okna życia. Dobrze, że po-wstają. Są symbolem otwarcia na życie, konkretnej pomocy każdemu człowiekowi, w tym – najmniejszemu. Warto jednak przypominać, że okna życia to wielka ostateczność. Są przeznaczone dla przypadków najbardziej ekstremalnych. Każdy z nas jest zobowiązany, by pomóc ciężarnej, potrzebującej wsparcia, kobiecie. Kościół przez wiele lat wypracował instytucje pomocowe dla kobiet w dramatycznych sytuacjach. W kraju jest wiele domów samotnych matek, istnieją instytucje, które świadczą wszelką pomoc. Katolickie ośrodki adopcyjne – o czym być może niewielu wie – są miejscami, gdzie w pierwszej kolejności wspiera się kobietę, pracuje z rodziną, a w ostateczności przeprowadza godnie adopcję. Rola okien życia jest żywo dyskutowana. Jednak dyskusja ta to najczęściej oscylowanie między „okienną” euforią, a nierzetelną krytyką. Poniżej kilka przykładów, jak wypowiadają się hurraoptymiści i krytykanci. Jedni i drudzy – ze szkodą dla idei okna.

Lukrowane okienko
„Porzucona sierotka” działa na masową wyobraźnię. Media po znalezieniu w oknie dziecka rozpisują się o okolicznościach, kolorze włosków. Trudno tego uniknąć – to normalne, że los dziecka porusza. Jednak emocje nie usprawiedliwiają nierzetelności. Coraz częstsze jest przedstawianie okna życia jako jedynej alternatywy dla „matek, które nie mogą wychować dziecka”. Cytat za lokalną gazetą: „Dotychczas, jeśli matka chciała zostawić malucha w szpitalu, mogła liczyć na po-moc lekarzy i pielęgniarek. Już wkrótce każda matka nie mogąca zaopiekować się dzieckiem, będzie mogła bezpiecznie i anonimowo zostawić dziecko w oknie życia”. Brzmi to tak, jakby teraz matka nie mogła już liczyć na pomoc, pozostawiając dziecko w szpitalu. I że jedynie okno życia jej pozostało.

Cytat numer dwa: „W przypadku dzieci z okna, proces adopcji trwa znacznie krócej. W sądzie bowiem nie trzeba zrzekać się praw rodzicielskich”. Faktycznie: „nie trzeba się zrzekać praw rodzicielskich” – ale za to trzeba sądownie ustalić dziecku tożsamość, ustalić opiekunów prawnych, przekazać do preadopcji. I czekać na adopcję właściwą. A czas oczekiwania, w przypadku każdego dziecka, może być różny. Gdy natomiast matka zrzeka się praw rodzicielskich w „tradycyjny” sposób, dziecko z w pełni uregulowaną sytuacją prawną może trafić do adopcji już po sześciu tygodniach życia. I kolejny cytat – tym bardziej zdumiewający, że wypowiada się dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej: „Dziecko zostawione w szpitalu, by trafić do adopcji, musi swoje odczekać. Najpierw sześć ty-godni, w ciągu których jego matka może jeszcze zmienić zdanie, a potem czas konieczny do załatwienia wszelkich formalności. Dziecko pozostawione w »oknie życia« ma łatwiejszy start: jest anonimowe, wszystko trwa znacznie krócej”. Cytat jeden – błędów kilka! Pozostawienie dziecka w szpitalu, i podpis matki, że zrzeka się opieki, jest dla noworodka sytuacją optymalną. Jest i szansą dla matki: ma ona sześć tygodni na podjęcie ostatecznej decyzji i ewentualną jej zmianę. Pomijając, że w czasie tych „strasznych” sześciu tygodni – dziecku robi się szereg koniecznych badań (np. na nosicielstwo HIV dopiero po czterech tygodniach życia).

Dziecko pozostawiane w oknie życia, traktowane jest jako „nn” – nieznane: nie można więc oddać niemowlęcia kobiecie, która się po niego zwróci, twierdząc, że jest matką. A procedura „ustalania macierzyństwa” – prawdopodobnie nie jest łatwa. Prawdopodobnie – bo w praktyce nawet nie jest ustalona. Dziecko jest anonimowe (policja odstępuje od poszukiwania rodziców dziecka, a jedynie sprawdza, czy nie zgłoszono po-rwania), ale nie oznacza to automatycznie, że proces adopcyjny będzie krótszy i łatwiejszy! – W moim mieście niedługo otwarte zostanie okno życia – mówi anonimowo pracownik ośrodka adopcyjnego. – Każdym dzieckiem, które zostanie w nim pozostawione, zajmiemy się najlepiej jak możemy. Jednak szybka adopcja może nie być prosta. Bo nie ma jasno uregulowanych procedur, które maksymalnie usprawniłyby adopcję dzieci z okien życia, jak również innych dzieci „nn”.

Ciemna strona okna
Na przeciwległym biegunie dyskusji o oknie życia, można usłyszeć, że „okno to zachęta do przestępstwa”, jakby zapominając, że między „pozostawieniem” dziecka a „porzuceniem” jest zasadnicza różnica. Słyszy się też, że „zamiast łożyć na edukację seksualną i antykoncepcję” – budujemy okna życia. I pomija się milczeniem fakt, że w krajach „doskonale wyedukowanych seksualnie”, również powstają okna życia, i również dochodzi do dzieciobójstw. W Czechach okien życia jest ok. 30. Nawet w Japonii niedawno powstało okno. Pojawiają się też doniesienia prasowe, że dzieci z okien życia mogą czekać na adopcję wiele miesięcy, np. w domu małego dziecka. I to nieprawda: jeśli ośrodek adopcyjny, prokuratura oraz sąd działają sprawnie, dzieci z okna mogą prędko trafić do adopcji. A nawet gdy proces adopcyjny trwa, dzieci przebywają już w nowych domach. Więc nie ma mowy o domniemanej chorobie sierocej.

Okienna prawda
Dyskutując o oknie, pytajmy: co zrobić, żeby maksymalnie usprawnić adopcje dzieci, które być może zostaną znalezione w oknach życia. Nie mamy pewności, że chwalebny przykład Krakowa (czy Warszawy – bo i tu procesy adopcyjne znajdowanych dzieci są na dobrej drodze), przeniesie się na inne miasta. Potrzebne są mądre uregulowania prawne. Warto dopingować ustawodawcę, żeby przez właściwe, odgórne zarządzenia, umożliwił szybkie i sensowne działanie ośrodkom adopcyjnym. Nie można liczyć na sądowo-proceduralne „jeśli”, nazywane przez niektórych dobrą wolą. Po artykule w jednej z gazet, opisującej sytuację prawną dzieci z okien życia, rzecznik praw dziecka obiecał zająć się sprawą. Oby szybko.

Dlaczego w XXI wieku potrzebne są anonimowe okna życia? Dlaczego kobiety muszą czasem „podrzucić” swoje dziecko, zamiast oddać je z godnością do adopcji? Z wielu rozmów, które przeprowadziłam z pracownikami ośrodków adopcyjnych, wynika, że kobieta, która oddaje swoje dziecko, to wbrew powszechnej opinii nie zawsze osoba z marginesu. To często kochająca matka, która chce dziecku dać lepszą przyszłość. To choćby młoda dziewczyna, która musi ukrywać swój stan nawet przed najbliższymi! Przy jednym z chłopców pozostawionym w krakowskim oknie znaleziono list: „Przepraszam. Kocham cię. Mama”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.