Gaz a sprawa polska

Jarosław Dudała

|

GN 03/2009

publikacja 15.01.2009 22:25

Rosja zakręciła kurki z gazem Ukrainie, a przez to odcięła także dostawy do kilku innych krajów Europy Środkowej i Południowej. Ta dramatyczna sytuacja sprawiła, że w Polsce nawet zwykli obywatele zaczęli się zastanawiać: A jak to jest z tym gazem dla Polski?

Gaz a sprawa polska Rosja zakręciła kurki z gazem Ukrainie, a przez to odcięła także dostawy do kilku innych krajów Europy Środkowej i Południowej. fot. EAST NEWS/AFP/SERGEI SUPINSKY

Polska potrzebuje około 13 mld metrów sześciennych gazu rocznie (dane z 2007 r.), a prognozy mówią, że zapotrzebowanie to będzie w kolejnych latach rosło. Niektóre z nich zakładają, że już w 2010 r. będzie ono wynosiło od 16,5 do 19 mld metrów sześciennych rocznie. Dziś trudno oszacować, jaki dokładnie będzie wpływ globalnego kryzysu gospodarczego na zużycie tego surowca w naszym kraju. W każdym razie to zużycie gazu w przemyśle przesądzi o wielkości naszego zapotrzebowania na ten surowiec. Według danych za 2007 rok, przemysł polski wykorzystał 73 proc. wydobywanego i dostarczanego nam gazu, zaś gospodarstwa domowe zużyły z tej puli zaledwie 27 proc. Gdy mowa jest o celach przemysłowych, to chodzi głównie o przemysł chemiczny (m.in. Orlen i Zakłady Azotowe Puławy), bo polska energetyka oparta jest na węglu.

Skąd mamy gaz?
Około 35 proc. zapotrzebowania pokrywane jest ze źródeł krajowych, głównie z wydobycia, ale niewielka część potrzeb zaspokajana jest także dzięki gazowi pochodzącemu z odmetanowania kopalń węgla. Skąd bierzemy brakujące dwie trzecie? Niemal w całości z Rosji. Przez Białoruś i Ukrainę trafia do nas z Rosji prawie połowa zużywanego w Polsce gazu. Mniejsze ilości otrzymujemy z Azji Środkowej, czyli z Kazachstanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu, ale gaz ten płynie do nas dzięki kontraktowi z firmą RosUkrEnergo AG, która formalnie zarejestrowana jest w Szwajcarii, ale faktycznie kontrolowana jest przez rosyjskiego giganta paliwowego Gazprom. (Umowa z nią wygasa z końcem bieżącego roku i zdaje się, że czekają nas ciężkie negocjacje...). Jeszcze mniejsze dostawy gazu nadchodzą do nas z Niemiec, ale to także jest gaz wydobywany w Rosji, a tylko jego dostawca jest niemiecki. Śladowe w skali naszych potrzeb ilości gazu otrzymaliśmy w ostatnich latach do Polski z innych krajów, takich jak Czechy czy Ukraina.

Wielkie rury
Gaz płynie do Polski głównie przez granice z Białorusią i Ukrainą. Potężny gazociąg jamalski, który liczy ponad 4 tys. km i łączy Niemcy z zachodniosyberyjskimi złożami na Półwyspie Jamalskim, wchodzi do Polski na granicy polsko-białoruskiej w Kondratkach, przechodzi przez Zambrów, Ciechanów, Włocławek i Szamotuły (w tych miejscowościach usytuowane są tłocznie), a następnie biegnie do granicy niemieckiej i przebija ją mniej więcej u zbiegu granic województw: zachodniopomorskiego i lubuskiego. Polski odcinek liczy 680 km. Na tej trasie gazociąg jamalski przecina 32 linie kolejowe, 246 dróg, 108 mniejszych cieków wodnych i 7 szerszych rzek, w tym Wisłę i Odrę. Oczywiście magistrala ta nie służy wyłącznie zaopatrzeniu Niemiec, ale dostarcza gaz także do Polski i na Białoruś. Na podstawie kontraktu jamalskiego, ważnego do 2022 r., Polska sprowadza z Rosji około 7 mld metrów sześciennych gazu rocznie. To zaspokaja mniej więcej połowę naszych potrzeb, przy czym część gazu odbieranego na podstawie kontraktu jamalskiego otrzymujemy innymi gazociągami niż słynny Jamał.

Jak nie tędy, to owędy
Druga ważna magistrala prowadzi do Polski z terytorium Ukrainy. To właśnie ta droga zaopatrzenia Polski w gaz została zamknięta w związku z kryzysem ukraińsko-rosyjskim. Jej stacja graniczna znajduje się w Drozdowiczach. Za nią gazociąg rozgałęzia się na terytorium Polski. Ponieważ, zgodnie z umową, to strona rosyjska jest odpowiedzialna za dostarczenie gazu do granicy polskiej, Rosjanie, chcąc przynajmniej w części zrekompensować Polsce zamknięcie przepływu gazu z kierunku ukraińskiego, zwiększyli swoje dostawy gazociągiem, który przekracza polsko-białoruską granicę w Wysokoje. Jest jeszcze jedno miejsce, w którym gaz napływa do Polski ze Wschodu. Znajduje się on w Bobrownikach, ale jest to instalacja o mniejszym znaczeniu, zaopatrująca okolice Białegostoku. Wspomniane już dostawy gazu z Niemiec realizowane są przez znajdującą się niedaleko Zgorzelca miejscowość Lasów. Ale i ta droga nie ma wielkiego znaczenia strategicznego. Do systemu należą także podziemne magazyny gazu. Są one w stanie przyjąć ponad 1,6 mld metrów sześciennych gazu, czyli ponad 10 proc. rocznego zapotrzebowania. Innymi słowy, pełne magazyny gazu zabezpieczają polskie potrzeby na mniej więcej 1 miesiąc. Magazyny znajdują się głównie w miejscach po wyczerpanych już złożach gazu ziemnego. Największy skład mieści się w Wierzchowicach, koło Wrocławia. Mieści on około pół mld metrów sześciennych gazu.

Jak się przykręca ten kurek?
Największe, międzynarodowe magistrale gazowe mają do 1,5 metra średnicy. Ciśnienie panujące w takich przewodach sięga blisko 10 MPa. To prawie 100 razy więcej niż ciśnienie atmosferyczne. Dawniej gazociągi zdolne były do pracy pod mniejszymi ciśnieniami, więc dla zwiększenia ich przepustowości stosowano rury o większych średnicach. Przed granicami państwowymi budowane są stacje rozdzielczo-pomiarowe, które służą do sprawdzania, ile gazu jest wysyłane za granicę i jaka jest jego jakość (m.in. kaloryczność, wilgotność). W tym też miejscu można zamknąć przepływ paliwa. Służą do tego potężne zawory kulowe. W sytuacjach awaryjnych da się je zamknąć ręcznie, ale zwykle robi się to za pomocą urządzeń pneumatycznych albo hydraulicznych. W starszych konstrukcjach zamiast zaworów stosowane były zasuwy. Możliwe jest też zamknięcie zaworów w stacjach rozdzielczych, budowanych w miejscach rozgałęzień sieci albo w tłoczniach, które mają za zadanie utrzymywanie w gazociągach odpowiednich ciśnień. Tłocznie budowane są co kilkaset kilometrów (zwykle co 100–200 km). Prócz zaworów w stacjach rozdzielczych i tłoczniach, gazociągi posiadają także szeregi zaworów, rozmieszczonych standardowo co 10–20 km. Zasadniczo służą one jednak do odcinania od sieci odcinków remontowanych lub uszkodzonych.

A jak wybuchnie?
Na czym polega kradzież gazu, taka jak ta, o którą Rosjanie oskarżali stronę ukraińską? Na tym, że firma zarządzająca gazociągiem np. na Ukrainie zezwala, by odbiorcy gazu na terenie tego kraju pobierali go z głównej magistrali więcej niż tego chce wysyłający, czyli np. strona rosyjska. Teoretycznie dałoby się zmierzyć, ile gazu popłynęło z Rosji na Ukrainę, a ile z niej wypłynęło do Polski czy na Słowację. Różnica w tych pomiarach mogłaby dać odpowiedź na pytanie, czy ktoś kradnie, czy nie. Problem w tym, że na granicy rosyjsko-ukraińskiej takiej stacji pomiarowej... nie ma! – Poza tym na trasie gazociągu może coś z niego ubyć, ale może też przybyć, np. gaz z własnych złóż. Zbadanie bilansu tych zmian nie jest sprawą prostą – uważa dr Mariusz Łaciak, specjalista z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Katastrofalne awarie gazociągów, jak dotąd, raczej się u nas nie zdarzały. Są to jednak instalacje dość wrażliwe, np. na ataki terrorystyczne. Wielkie rury leżą w ziemi na głębokości zaledwie 1,5–2 m. Ich wysadzenie w powietrze nie byłoby więc szczególnie trudne. Ale też stosunkowo szybko dałoby się je naprawić. Dużo gorsze mogłyby być skutki wybuchu w instalacjach naziemnych, zwłaszcza w tłoczniach. – Gdyby np. doszło do wybuchu w tłoczni w Jarosławiu, to oznaczałoby to obciążenie innych tłoczni i konieczność zmiany kierunku przepływu w niektórych gazociągach. Byłyby to znaczne perturbacje na południu Polski – mówi dr Łaciak. Nie ma natomiast niebezpieczeństwa, że wybuchną magazyny gazu. Znajdują się one bowiem głęboko w ziemi, w miejscach, gdzie znajdowały się wyeksploatowane już złoża gazu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.