Topienie dziewczynek i inne „dyscypliny”

Jacek Dziedzina

|

GN 10/2008

publikacja 05.03.2008 13:05

W Chinach nawet za drobiazg można trafić na kilka lat do obozu pracy – mówi Krzysztof Łoziński

Topienie dziewczynek i inne „dyscypliny” W Chinach nawet za drobiazg można trafić na kilka lat do obozu pracy – mówi Krzysztof Łoziński fot. Jakub Szymczuk

Jacek Dziedzina: Co się dzieje w Chinach na krótko przed olimpiadą?
Krzysztof Łoziński: – W ramach przygotowań do olimpiady zabito już przynajmniej kilkaset osób. Zmarły w czasie tortur. Władze chińskie, żeby mieć spokój w czasie igrzysk, postanowiły spacyfikować wszelką opozycję, prawdziwą bądź wydumaną. I to jest pierwszy namacalny efekt przyznania Chinom organizacji olimpiady.

Kto ma prawo urodzić się w Chinach?
– Teoretycznie rodzina chińska ma prawo mieć jedno dziecko w mieście, a na wsi dwójkę. Ale stosowanie tych przepisów jest już zróżnicowane względami lokalnymi, zamożnością, pozycją społeczną itd. W praktyce ta polityka jest nieskuteczna, bo istnieje spontanicznie duży opór ludzi przeciwko poddawaniu się tym ograniczeniom. I tylko od czasu do czasu urzędnicy odpowiedzialni za kontrolę urodzeń wpadają gdzieś w nagły szał represyjnego stosowania prawa. Odbywają się wtedy „naloty” na różne wsie i przymusowe aborcje.

Nic się nie zmieniło przez ostatnich kilkanaście lat?
– Ostrze represji stępiło się trochę na skutek powszechnego oporu: ukrywania dzieci, korupcji, przymykania na to oczu przez władzę i różnych innych dziwnych historii. Ale ciągle są organizowane łapanki i zdarza się, że nawet w 8. miesiącu ciąży dokonuje się aborcji, co prawo każdego kraju uznałoby za morderstwo.

A prawdą jest, że nawet po urodzeniu „ponadplanowemu” dziecku wstrzykuje się do głowy truciznę?
– Tak są regularnie zabijane dzieci w szpitalach zaraz po urodzeniu. Ale mniej tego jest w dużych miastach, takich jak Szanghaj. Tam pan tego nie znajdzie, to są raczej sporadyczne przypadki. Natomiast na prowincji jest znacznie gorzej, zwłaszcza w Tybecie i w Sinkiang. W tym drugim jest w ogóle najgorzej z przestrzeganiem praw człowieka, znacznie gorzej niż w Tybecie, tylko świat tego nie widzi.

Są jakieś konkretne statystyki?
– My odnotowujemy relacje ludzi, ale nie spotkałem się z żadnym dokładnym wyliczeniem. Można przypuszczać, że ok. 1,5 mln dzieci rocznie jest w różny sposób zabijanych: albo w szpitalach, albo przez samych rodziców, albo w sierocińcu. W sierocińcach po prostu nie karmi się dzieci, zamyka się je w ciemnych salach i czeka, aż umrą. To jest mocno udokumentowane, a nawet sfilmowane. Ale jest jeszcze inny problem. W powszechnej w Chinach tradycji konfucjańskiej kobieta po ślubie przechodzi całkowicie do rodziny męża. I nie daje rodzicom żadnego zabezpieczenia na starość. Tylko syn zapewnia im opiekę. W sytuacji gdy władze pozwalają mieć tylko jedno dziecko, wszyscy chcą mieć syna. Jak się urodzi dziewczynka, to chcą się jej pozbyć i „zwyczajnie” topią ją w rzece lub mordują w inny sposób. I to się zdarza dość często. Wynika to zarówno z prymitywizmu moralnego tych ludzi, jak i z polityki państwa, dla którego jest to zastępcza metoda aborcji. Poza tym w konfucjanizmie tylko syn może odmawiać modlitwy i palić kadzidełka za duchy przodków. Oni to traktują niezwykle poważnie. Ojciec się boi, że po śmierci, jeśli nie będzie odprawiony obrzęd, to z nim jako duchem będą się działy złe rzeczy. Dlatego koniecznie chce mieć syna. Brak syna w rodzinie to jest tragedia. A skoro mogą mieć tylko jedno dziecko, to chcą się pozbyć dziewczynki. Konfucjanizm przez wieki funkcjonował, i nie było z tym problemu: nie było syna, to się płodziło kolejne dzieci. Dopiero polityka komunistów wymusiła takie brutalne praktyki.

Na zewnątrz „nowy komunizm” chiński wydaje się bardzo atrakcyjny i wielu ludzi na Zachodzie uległo jego czarowi.
– Kraj się wzbogacił, to prawda. Ale ja chciałbym przypomnieć pewien fakt historyczny, o którym wszyscy zapominają. W Niemczech hitlerowskich następował wzrost gospodarczy jeszcze szybszy. Sam wzrost dobrobytu nie świadczy o tym, że jest lepiej. Trzeba to jasno powiedzieć: ze wzrostu gospodarczego nie wynika ani demokratyzacja, ani poprawa poszanowania praw człowieka, ani liberalizacja życia – nic takiego się nie dzieje. I jest wiele takich przykładów w historii, że społeczeństwa, które miały doskonałe wyniki gospodarcze, były jednocześnie najbardziej represyjne wobec swoich obywateli.

W USA ukazała się właśnie książka „Siedem smutków Chin”. Znajdują się tam tak drastyczne relacje jak ta, że w restauracjach w Chinach podaje się nawet zupy... z ludzkiego płodu. Czy dzisiaj to jeszcze jest możliwe?
– Dzisiaj już chyba nie, wątpię w to. Kanibalizm występował za czasów Mao i był spowodowany dwoma czynnikami. Po pierwsze rewolucja kulturalna nasiliła to zjawisko, kiedy nadgorliwość w okazywaniu lojalności wobec Mao doprowadzała do tego, że chcąc pokazać, jak bardzo nienawidzi się jego wrogów, jedzono ich ciała. Skala tego nie była ogromna. Drugą przyczyną był największy głód w dziejach świata. Ocenia się, że wtedy zmarło z głodu od 40 do 64 mln ludzi. I to był kanibalizm z głodu. Nie znam przypadków, żeby dzisiaj to się zdarzało. Chociaż... wie pan, w tak ogromnym kraju wszystko się może zdarzyć, ale nie należy uważać, że to jest norma.

Za to są inne wstrząsające praktyki: na przykład handel organami ludzkimi.
– Tak. To się dzieje na ogromną skalę.

A konkretnie?
– Ponad 10 tys. egzekucji rocznie jest wykonywanych w celu sprzedaży organów na przeszczepy. I to podały same władze chińskie. Nie rozumiem, dlaczego takie organizacje jak Amnesty International tego nie uwzględniają, skoro nawet rząd się do tego przyznał. Wysocy funkcjonariusze partyjni podczas konferencji na Uniwersytecie Pekińskim 2 lata temu przyznali, że takie są liczby. Z tego się zrobił biznes. Ludzie skorumpowani we władzach mają w tym duże udziały. Jest taka praktyka, że robi się badania na zgodność tkankową. Ludzie są zatrzymywani w sposób przypadkowy. Nie mają świadomości, w jakim celu są robione te badania. I jeśli jest zapotrzebowanie na jakiś organ, to odpowiedniego człowieka się łapie (mają go już w kartotece), skazuje za cokolwiek, albo i nie skazuje, tylko się rozstrzeliwuje i pobiera organy. To jest udokumentowane, m.in. b. wiceminister spraw zagranicznych Kanady badał tę sprawę i opracował obszerny raport.

A kara śmierci?
– To jest najgorsze – masowe jej stosowanie.

Rozstrzeliwanie na stadionach to przeżytek czy kultywowana tradycja?
– To się nadal odbywa.

Spotkałem się z opinią, że to kara głównie za handel narkotykami.
– Oczywiście, zdarza się, że za narkotyki. Tylko chodzi o proporcje. Prawo chińskie i praktyka karna w Chinach są niezwykle represyjne. Rozstrzeliwuje się osobę, u której znaleziono jedną działkę narkotyków. Nie rozstrzeliwuje się wielkich handlarzy, bo ci siedzą w Komitecie Centralnym. Rozstrzeliwuje się tylko tych drobnych, którzy towar po wsiach rozprowadzają. Ale karze się śmiercią także za inne wykroczenia, np. za handel skórą pandy wielkiej, za zabicie tygrysa, za nieterminowe płacenie podatku VAT. Narkotyki nie są głównym przewinieniem kwalifikującym się do rozstrzelania. Nie jest również prawdą, co mówią czasem nadgorliwi obrońcy praw człowieka, robiąc więcej szkody niż pożytku, że represje są stosowane głównie wobec więźniów politycznych. Więźniowie polityczni stanowią niewielki procent. W rzeczywistości, tak jak w każdym państwie totalitarnym, najsilniejsze represje spotykają tzw. zwykłych ludzi: robotników, chłopów, którzy podpadli za cokolwiek. A znani dysydenci nie stanowią nawet 1 procentu wszystkich represjonowanych. Najbardziej prześladowani są zwykli mieszkańcy. Mniej więcej 8 lat temu na dworcu kolejowym w Pekinie urządzono pokaz. Kilkadziesiąt osób skazanych na 3 lata obozów pracy za... jazdę pociągiem na gapę trzymano z pochylonymi karkami. Prokurator, policjant, jeśli popełnia przestępstwo, bardzo często pozostaje bezkarny, a ktoś, kto podpadnie za jakiś drobiazg, może trafić na całe lata do obozu koncentracyjnego. Taki jest mechanizm. To ani trochę nie jest państwo praworządne.

Jeździ Pan nadal do Chin?
– Ja tam nie mogę już pojechać, bo oni mi śmiercią grożą...

* Obrońca praw człowieka, znawca Chin, redaktor naczelny portalu kontrateksty.pl, autor książki „PIEKŁO ŚRODKA – Chiny a prawa człowieka, 10 lat później”

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.