Nawracanie na ekumenizm

Wiesława Dąbrowska-Macura

|

GN 03/2008

publikacja 17.01.2008 12:58

Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan obchodzi 100. urodziny

Nawracanie na ekumenizm

Był rok 1908. Dwaj anglikańscy duchowni Spencer Jones i Paul Wattson zorganizowali trwające tydzień modlitwy o jedność Kościoła. Zaproponowali, aby modlić się o taką jedność, jakiej dla swego Kościoła chce Jezus Chrystus. Termin modłów wybrali tak, aby ich patronami byli najwięksi Apostołowie chrześcijaństwa Piotr i Paweł: od 18 stycznia, kiedy obchodzono święto Katedry św. Piotra (potem zostało ono przeniesione na inny termin), do 25 stycznia, gdy w liturgii wspomina się nawrócenie św. Pawła.

Katolicy mówią „nie”
To była propozycja rewolucyjna, ponieważ w tamtym czasie we wszystkich Wspólnotach chętniej modlono się za innych chrześcijan niż o jedność między nimi. Pomysł nie zyskał więc zbyt wielu zwolenników, dlatego tygodnie modlitw o jedność na początku nie odbywały się regularnie. Propozycja anglikańskich duchownych była zupełnie nie do przyjęcia dla katolików. Wprawdzie w Kościele katolickim od ponad 10 lat przed Zesłaniem Ducha Świętego odprawiano nowennę w intencji jedności Kościoła, ale modlono się tylko o powrót braci odłączonych do Kościoła katolickiego. Bo w Kościele katolickim panowało wówczas przekonanie, że nikt pozostający poza nim nie dostąpi zbawienia. W 1919 roku Święte Oficjum wydało nawet dekret zakazujący katolikom udziału w jakichkolwiek spotkaniach organizowanych przez inne Wspólnoty, zwłaszcza jeśli ich tematem miałaby być jedność Kościoła.

Odważny Francuz
Rok później Paul Wattson i członkowie założonej przez niego wspólnoty Franciszkanów Pojednania przeszli do Kościoła katolickiego i w nim zaczęli szerzyć ideę modlitwy o jedność, jakiej dla swego Kościoła chce Chrystus. W połowie lat 30. pomysł podchwycił katolicki duchowny, Francuz Paul Couturier. Zaproponował nową formułę dla ekumenicznego wynalazku Wattsona i Jonesa, a mianowicie modlitwę o jedność nie za innych chrześcijan, ale wraz z nimi. W 1936 r. jako pierwszy katolik zorganizował w Lyonie tydzień modlitw o jedność Kościoła, jakiej chce Bóg. Nie przeszkodził mu w tym nawet fakt, że nie było to raczej zgodne z oficjalną nauką Kościoła na temat jedności. Ciągle przecież obowiązywał dekret Świętego Oficjum z 1919 r. Ale Paul Couturier był głęboko przekonany, że droga do jedności wiedzie przez modlitwę, spotkania międzywyznaniowe, nawiązywanie przyjaźni i relacji między chrześcijanami z różnych Kościołów oraz wspólne działanie. Przekonał swego biskupa, żeby udzielił mu specjalnego pozwolenia na kontakty z niekatolikami, chociaż episkopat dosyć podejrzliwie przyglądał się jego poczynaniom. Nie bez przyczyny. Jeszcze w 1948 roku Święte Oficjum przypominało w specjalnym dokumencie o zakazie uczestniczenia w „mieszanych wyznaniowo” zgromadzeniach bez zgody Stolicy Apostolskiej.

Powiew Soboru
W 1949 roku Stolica Apostolska wydała instrukcję, która nieco przychylniej spojrzała na ruch ekumeniczny. Pod pewnymi warunkami i pod kontrolą lokalnych biskupów pozwalano katolikom na udział w spotkaniach modlitewnych z innymi chrześcijanami. Prawie 10 lat później, w 1958 roku, po raz pierwszy propozycje nabożeństw na Tydzień Ekumeniczny zostały wspólnie opracowane przez Kościół katolicki i Światową Radę Kościołów. Tego ks. Couturier już nie doczekał. Zmarł w 1953 r. Mówiono wtedy o nim, że całe swoje życie poświęcił na „nawracanie Kościoła katolickiego na ekumenizm”.

Szeroko drzwi Kościoła katolickiego otworzył dla ekumenizmu w połowie XX w. dopiero Sobór Watykański II, który w Dekrecie o ekumenizmie modlitwę uznał za duszę ruchu ekumenicznego. Także modlitwę zanoszoną wspólnie z chrześcijanami innych wyznań. Dopiero teraz Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan naprawdę nabrał rozpędu. Katolicy aktywnie włączyli się w opracowywanie tematów, schematów nabożeństw, w wybór czytań biblijnych. Od 1967 roku materiały na Tydzień Ekumeniczny są przygotowywane wspólnie przez watykańską Radę Popierania Jedności Chrześcijan i Światową Radę Kościołów. W tym roku przebiega on pod hasłem: „Nieustannie się módlcie”, zaczerpniętym z Pierwszego Listu św. Pawła do Tesaloniczan.

Kierunek jedność
Wkrótce po ogłoszeniu Dekretu o ekumenizmie kard. Augustyn Bea mówił o początku „długiej jeszcze drogi, która przecież pewnego dnia, w którym będzie się Panu podobało, doprowadzi do upragnionej jedności”. „Ale już obecnie możemy maszerować po tej drodze ręka w rękę z naszymi braćmi chrześcijańskimi” – ogłosił. Więc zaczęliśmy maszerować. I tak maszerujemy od ponad 40 lat. Próbujemy wyobrazić sobie jakoś jedność, o którą się modlimy i do której zmierzamy. Z pomocą przychodzą teologowie różnych wyznań, którzy, prowadząc dialog doktrynalny, starają się wypracować wspólną wizję przyszłego Kościoła, uleczonego z niszczących podziałów. Opracowano kilka tzw. modeli jedności Kościoła. Najbliższy doskonałości wydaje się projekt określany jako jedność w pojednanej różnorodności. Opiera się on na założeniu, że istnienie różnych wyznań w łonie chrześcijaństwa jest jego bogactwem, a nie tragedią czy przekleństwem. Różniąc się, przecież wcale nie musimy być podzieleni, bo pojednane różnice tracą moc wywoływania podziałów – mawia znany polski teolog ekumenista ojciec prof. Celestyn Napiórkowski OFMConv. Gdyby udało się przynajmniej pojednać różnice...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.