Szafa polityczna

Franciszek Kucharczak

|

GN 42/2007

publikacja 17.10.2007 15:05

W każdym okresie poprzedzającym każde wybory oszałamiająco popularne jest hasło "Ja nie mam na kogo głosować". Ono jest bardzo podobne do zdania, które od wieków wygłaszają kobiety przed pełną szafą: "Ja nie mam co na siebie włożyć".

Szafa polityczna rys. Zbigniew Jujka

Nie, to nie znaczy, że te kobiety kłamią albo się mylą. Skoro mówią, że nie mają co na siebie włożyć, to widać nie mają. Ale przecież w końcu coś wkładają, bo raczej rzadko zdarza się, żeby jakaś pani paradowała po ulicy w stroju Ewy. Pewnie te panie nie są zadowolone z tego, co włożyły, ale jednak wybrały w końcu coś z tego, czego nie miały do włożenia. Pytanie więc, co zdecydowało o wyborze niezadowalającej bordowej spódnicy i beznadziejnego czarnego żakietu, a nie tej fatalnej sukienki i debilnego kapelusza. Bo coś przecież zadecydowało. Żakiet okazał się lepszy od sukienki, beznadziejne wygrało z debilnym. Zawsze coś tam człowiek wybierze, gdy musi. Konieczność to często dobra rzecz.

Pytanie, czy mamy podobną konieczność, gdy stoimy przed szafą pełną polityków i jak zwykle nie mamy na kogo głosować. A nie mamy na kogo, bo ten głupi, ten dziobaty, ten krawat ma źle dobrany, a ten jest nawet fajny, ale jego dziadek należał do Koła Gospodyń Wiejskich. Ten cynik, ten pijak, świnia i krwiopijca, ten ateista, a ten składa rączki w kościele i do Komunii lata. Ten z kolei do Komunii lata całe już nie był. A tamten całe lata wysługiwał się komunie. A ten jest świetny, tylko że nie kandyduje. Zresztą wszyscy kradną.

Myślą Państwo pewnie, że teraz powiem: „Nie! Są na świecie politycy, którzy nie zabijają, nie kradną, nie cudzołożą, nie kłamią, nie piją” i coś tam jeszcze. Mają Państwo rację – powiem to: są tacy politycy. Na cmentarzu. Wszyscy inni mają jakieś wady, nabyte drogą popełnienia przez prarodziców grzechu pierworodnego. To nikogo nie usprawiedliwia, ale na szczęście rzadko kto ma wszystkie wady naraz i nawet między draniami jest różnica. Ci, którzy stosują zasadę „cel uświęca środki”, przynajmniej cel mają święty. Bo wielu teraz takich, co i środki, i cel mają paskudny. I jedni, i drudzy są fatalni, ale jednak jedni są lepsi od drugich, bo drudzy są gorsi od jednych.

Bierz co dają
Zwierzę się Państwu: ja nie miałbym na kogo głosować, nawet gdybym sam kandydował. Ale poszedłbym do wyborów i oddałbym głos na siebie, choć z dużą niechęcią, a nawet z obrzydzeniem. No bo czy można zaufać takiemu człowiekowi? Ja już tyle razy wykręciłem sobie i innym takie numery. A ile ja już sobie i innym naobiecywałem! Że będę taki, że siaki, że to zrobię, a tamtego zaprzestanę. I co? Spytajcie mojej żony. Albo lepiej nie pytajcie.

Trzeba wybierać z tego, co jest. Jedna szafa została nam dana, politycy zostali rzuceni. Niezależnie od tego, jak bardzo nie podoba nam się zawartość tej szafy, lepiej wybrać najlepsze z niezadowalającego, bo inaczej zostaniemy goli. I za ten striptiz nikt nam nie zapłaci, bo golizna wynikająca z politycznej bierności jest wyjątkowo nieatrakcyjna. Trzeba więc wybrać któregoś z grzeszników. Między grzesznikami jest jednak zasadnicza różnica. Wszyscy mówią, że chcą dobrze, ale tylko część z nich chce, bo reszta tylko mówi.

Dobre chęci mają kolosalne znaczenie. Podstawowe. Powiedzenie, że nimi jest piekło wybrukowane, jest słuszne tylko w odniesieniu do chęci udawanych. Bo prawdziwe, szczere chęci mają bardzo duże szanse realizacji. Nie bez przyczyny mówi się „chcieć to móc”. Problem tylko w odsianiu chęci pozornych od prawdziwych. Bo jedni mają dobrą wolę, inni jedynie twierdzą, że ją mają. Jedni grzeszą i żałują, inni twierdzą, że grzechem jest mówienie o grzechu.

Grzech to czy zasługa?
A właśnie. Niektórzy mówią, że nie pójść na wybory to grzech. Może i tak. Ale niekoniecznie. Bo to tak, jakby chory miał wybierać między lekarzem, konowałem, katem i grabarzem, jednak zamiast tego powiedział: „A wybierajcie się sami”. Czy to grzech? Raczej głupota. Głupotą jest wygadywać, że życie nie jest czarno-białe i w imię tego zrezygnować z walki o zasady. Bo choć ich realizacja faktycznie ma różne odcienie szarości, to same zasady są czarno-białe: To jest dobre, to nie. Jeśli zgodzimy się na to, że zasady są szare, to życie będziemy mieli już wyłącznie czarne.

Bywają też sytuacje, gdy nie pójść do urny na pewno grzechem nie jest. Bo gdyby ktoś na przykład koniecznie chciał zagłosować na… już wy wiecie na kogo, wtedy wybór innego lokalu niż wyborczy oznaczałby wręcz odrzucenie grzesznej pokusy. Ale to całkiem wyjątkowe sytuacje, bo ktoś, kto chce wybierać „Sam Wiesz Kogo” rzadko odrzucaniem pokus się przejmuje, bo w takowe z reguły nie wierzy.

Wróćmy do szafy. Był taki dowcip. Żona wygłasza tradycyjną kwestię o braku czegoś do włożenia. Mąż otwiera szafę i mówi: „Jak to nie masz co na siebie włożyć?”. I przesuwa wieszaki. „A to?, a to?, a to?, cześć Edek, a to?, a to?”. No właśnie. Cała sztuka polega na tym, żeby nam Edek* do szafy nie wlazł.

* Z powodu ciszy wyborczej informuję, że jeśli któryś kandydat ma na imię Edek, to zbieżność imion jest przypadkowa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.