Pokolenie Bi-Pi

Jacek Dziedzina

|

GN 32/2007

publikacja 08.08.2007 13:15

Potraktuj młodych ludzi poważnie, a podejmą się odpowiedzialnych zadań. Z takiego założenia wyszedł Robert Baden-Powell, tworząc nowy system wychowawczy. Skauting obchodzi właśnie swoje stulecie.

Pokolenie Bi-Pi Fotografia polskiego skauta z ok. 1913 r.

Angielski generał z pewnością nie chciał ograniczyć się do 20 chłopców, którzy wzięli udział w eksperymentalnym obozie na wyspie Brownsea w sierpniu 1907 r. Ale chyba nie przewidział, że sto lat później z jego pomysłu będzie korzystać ponad 40 mln osób w 160 krajach na świecie.

Historia pewnego zaufania
Początek XX w. Nikt jeszcze nie myśli o dekolonizacji, operacje armii imperium brytyjskiego produkują kolejnych narodowych bohaterów. Robert Baden-Powell po zwycięskiej wojnie z Burami, a zwłaszcza po obronie miasta Mafeking, zyskuje sławę. Bitwa jest dla niego punktem zwrotnym nie tylko z powodu zaszczytów, jakie czekają po powrocie na Wyspy. W planach obrony obleganego miasta przewidział bowiem utworzenie oddziału, złożonego z młodych chłopców, którzy mieliby pełnić funkcje wartowników i łączników. Było to ryzykowne posunięcie. Baden-Powell zaufał jednak młodym, postawił na ich samodzielność, a potem sam dziwił się, jak wiele może młody człowiek, który czuje, że traktuje się go poważnie.

Autorytet, jaki Bi-Pi zyskał dzięki swoim osiągnięciom na froncie, mógł wykorzystać w dowolny sposób. Przechadzając się po Londynie, widział grupki dzieci, zaniedbanych i pozostawionych samym sobie. Postanowił swoją gwiazdorską niemal pozycję w społeczeństwie poświęcić pracy z młodymi. Chciał dostosować do potrzeb młodych umysłów zasady zawarte w swojej książce dla wojskowego wywiadu. Stąd też słynny obóz na wyspie Brownsea był swoistym laboratorium generała. Okazało się, że wyrwane z przemysłowych dzielnic dzieci, postawione przed wyzwaniami bogatych w treść gier wyczynowych, odpoczywające i pracujące na łonie przyrody, zrzucają z siebie brzemię nieporadności, anonimowości i obojętności.

Bi-Pi tak zafascynował się nową metodą wychowawczą, że postanowił rzucić wojsko i poświęcić się całkowicie skautingowi (ang. scout – zwiadowca). Z czasem utworzył ruch skautek dla dziewcząt, na którego czele stanęła jego żona.
 

Nie tylko Szare Szeregi
W Polsce podobno wszystko zaczęło się w 1911 r. od spóźnionego studenta Uniwersytetu Lwowskiego. Andrzej Małkowski musiał za karę przetłumaczyć z angielskiego podręcznik Bi-Pi „Skauting dla chłopców”. Dwa lata później polscy skauci uczestniczyli w międzynarodowym zlocie, podczas którego powstała nazwa: „harcerz” (od harców przed bitwą). Związek Harcerstwa Polskiego tworzy się w 1918 r. Czas II wojny światowej zapisuje się bohatersko w historii harcerstwa. Po wojnie natomiast nowa władza stara się dość skutecznie je zideologizować.

Dzisiaj w Polsce działają trzy główne organizacje harcerskie. Największa – Związek Harcerstwa Polskiego – liczy 125 tys. członków. Do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej należy 14 tys. osób. Najmniejszą grupę stanowi Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” liczące 1600 członków.

Skąd taki podział? Wynika on z jednej strony z doświadczeń historycznych. ZHR utworzyła ta część dawnego ZHP, która nie zgadzała się na podporządkowanie harcerstwa władzy komunistycznej. Drugi powód to różne rozumienie niektórych zasad skautingu, a zwłaszcza stosunek do religii. ZHP mówi o korzeniach chrześcijańskich, ZHR bezpośrednio nawiązuje do katolicyzmu, ale nie wiąże się z Kościołem instytucjonalnie, natomiast „Zawisza” ma już charakter konfesyjny, duszpasterski.

Utarła się opinia, że zwłaszcza ZHP i ZHR są wrogo do siebie nastawione, albo że stanowią dla siebie konkurencję. Sami zainteresowani to dementują. – Ten podział nie jest dla nas problemem – mówi Agnieszka Drogosz, rzecznik prasowy ZHP. – Są obszary, w których działamy razem. Tak było przy okazji niedawnej rocznicy Powstania. Albo tzw. biała służba podczas pielgrzymek papieskich. Obie organizacje dzielą miedzy siebie różne zadania – przekonuje. – Ale mamy też swoje własne pomysły. ZHP ma akcję ze światłem betlejemskim, a ZHR organizuje paczki świąteczne dla Wschodu. Jest jeszcze miejsce na kolejne organizacje harcerskie, bo kadry jest za mało, a potrzeb bardzo dużo – dodaje.

Minister w spodenkach
Czy skauting i polskie harcerstwo mają dziś jakiś sens? Czy nie jest to tylko zabawa w żołnierzyka i sposób na miłe spędzanie czasu? – Tak samo można zapytać, czy wartości zawarte w Dekalogu są przestarzałe – odpowiada harcmistrz Tomasz Sulewski, członek władz naczelnych ZHR. – Nigdy nie zestarzeją się uczciwość i służba na rzecz drugiego człowieka, czyli to, co w harcerstwie istotne – mówi. – Niecałe sto lat temu działania harcerzy były nastawione na odzyskanie niepodległości, później na odbudowę i znowu na walkę w czasie wojny. W okresie PRL część niepokornych chciała wychowywać młode pokolenie mimo istniejącego ustroju. A dzisiaj? Harcerstwo może budować postawę obywatelską w wolnym kraju – dodaje ZHR-owiec.

– Można powiedzieć, że harcerstwo przeniknęło do zarządzania w marketingu – mówi harcmistrz Sulewski. – Rozmawiałem kiedyś z dyrektorem jednego banku. Powiedział mi, że bardzo chętnie zatrudnia harcerzy, nawet jeśli nie mają kierunkowego wykształcenia. Wie pan dlaczego? Bo jeśli 20-letnia osoba musi raz w roku przygotować obóz, rozliczyć się z finansów, zorganizować dużą imprezę, to jest świetnie przygotowana do pełnienia kierowniczych funkcji.


Rzeczywiście, wiele znanych postaci życia publicznego ma korzenie w harcerstwie. Mówi się, że obecny prezydent Ełku, kiedy objął tę funkcję, powywracał w mieście wszystko do góry nogami, a właściwie: postawił wszystko na nogach. Urząd stał się lepiej zorganizowany i dostępny dla ludzi. Rodowód harcerski mają też: Jan Dziedziczak (rzecznik rządu), Bronisław Komorowski (poseł i były szef MON) czy wiceminister transportu Eugeniusz Wróbel. – Harcerstwo uczy umiejętności organizacyjnych, zarządzania, współpracy. I trzeba walczyć ze swoją słabością, szczególnie na morzu – mówi min. Wróbel, który od początku związany był z harcerstwem wodnym.

Wierni i wierniejsi
Najmniej liczne SHK „Zawisza” wyraźniej niż ZHR czy ZHP utożsamia się z Kościołem katolickim, współpracuje z duszpasterzami. Nawiązuje do francuskiej odmiany skautingu jezuity o. Jakuba Sevin. Baden-Powell także inspirował się swoją chrześcijańską wiarą, jednak dla Sevina skauting miał być narzędziem ewangelizacji i kształtowania tożsamości katolickiej. – Nie ma u nas zakazu picia alkoholu, chociaż szefowie zachęcają nas do abstynencji. Nasz skauting wywodzi się z Francji, gdzie spożywanie alkoholu do posiłków jest czymś naturalnym – tłumaczy Michał Pałamarz z SHK. Abstynencja jest jednym z punktów prawa harcerskiego zarówno ZHP, jak i ZHR. – To prawo jest powszechnie łamane – przyznaje jeden ze skautów. Może dlatego ZHP od jakiegoś czasu zastanawia się nad usunięciem tego zapisu.

Ponadto różnica między SHK i ZHR a największym – ZHP polega na tym, że w tym ostatnim prowadzona jest działalność koedukacyjna. – My działamy zgodnie z duchem Bi--Pi – twierdzi Tomasz Sulewski z ZHR. – Jeśli chcemy wychowywać przez osobisty przykład instruktora, to nigdy starsza dziewczyna nie będzie wzorem dla młodszego chłopca i odwrotnie – przekonuje.

Globalna rodzina
Na świecie działa mnóstwo organizacji skautowskich, skupionych w kilku federacjach. Największa jest Światowa Organizacja Ruchu Skautowego (WOSM) licząca ok. 28 mln członków. Do niej należy m.in. ZHP. Drugą wielką federacją jest Światowy Związek Przewodniczek i Skautek (WAGGGS), skupiający blisko 12 mln dziewcząt. W Europie działa także Federacja Skautingu Europejskiego, do której należą katolickie organizacje harcerskie (m.in. SHK „Zawisza”). W sumie FSE liczy 60 tys. członków.

– Skauting zachodni jest dziś dość liberalny – uważa Tomasz Sulewski. – Tam bardziej akcentuje się indywidualny rozwój człowieka – dodaje. Żadna organizacja jednak nie odcina się zupełnie od religii. Baden-Powell powtarzał wiele razy: „Jeśli wasz skauting ma być bez Boga, to lepiej, żeby go w ogóle nie było”. Skautowskie zawołanie „Czuwaj!” oznaczało dla Bi-Pi gotowość do działania i wierność przyrzeczeniu. „Moje życie było szczęśliwe (…). Prawdziwe szczęście znajdziecie w uszczęśliwianiu innych. Spróbujcie pozostawić świat troszkę lepszym, niż go zastaliście” – pisał generał w jednym z ostatnich swych listów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.