… jak siebie samego

Joanna Jureczko-Wilk

|

GN 30/2007

publikacja 26.07.2007 19:20

O mądrej miłości mówi ks. Paweł Rawski MIC, dyrektor Licheńskiego Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym

… jak siebie samego „Chorego trzeba leczyć z miłością, a nie miłością ” mówi ks. Paweł Rawski

Joanna Jureczko-Wilk: Czy żony alkoholików powinny „nieść swój krzyż” – znosić cierpliwie i w pokorze to, co przydarza się im w małżeństwie?
Ks. Paweł Rawski: – Swój krzyż tak, ale nie męża. Alkoholizm jest chorobą, która swymi skutkami dotyka najbliższą rodzinę osoby pijącej. Przed złem i chorobami trzeba się bronić. Cierpliwość rozumiana jako bierność jest przyzwoleniem na zło. Pokora zaś to nie jest zgoda na bezkarne wyrządzanie krzywdy. Pan Bóg nie chce naszego bezmyślnego trwania w cierpieniu, czyli cierpiętnictwa. Tak jak w przypadku bólu zęba Bóg pomaga przez dentystę, tak w alkoholizmie pomaga przez psychologów, terapeutów uzależnień, duszpasterzy. Podobnie jak Chrystusowi pomógł dźwigać krzyż przez Szymona z Cyreny. Żony alkoholików powinny przyjąć pomoc innych ludzi i nie czekać bezczynnie na cud.

Ale przecież miłość wszystko zwycięża. Żony wierzą, że swoją miłością są w stanie wyleczyć męża z nałogu. Muszą być tylko dostatecznie dobre…
– Chorego trzeba leczyć z miłością, a nie miłością. Jeżeli ktoś jest chory np. na cukrzycę, to nie wystarczy go kochać, aby zdrowiał, lecz zastosować odpowiednią formę terapii. Każda choroba, również alkoholowa, wymaga odpowiedniego leczenia. Bliźniego trzeba kochać jak siebie samego. Bez dojrzałej miłości siebie trudno dojrzale kochać innych. Żony alkoholików mogą uczyć się dojrzałej miłości np. na terapii, warsztatach, rekolekcjach.

Wezwać policję na „ślubnego” albo na syna, który robi w domu awantury? Kobietom to się nie mieści w głowie!
– Czasami, dla ratowania siebie i dzieci, żona może wezwać policję, skierować sprawę do sądu, wystąpić o rozdzielność majątkową, czy separację. To jest wyraz miłości, która mówi „stop” złu, przemocy i upokorzeniom. Podejmując powyższe działania, żona nie występuje przeciwko mężowi, tylko przeciwko jego złym czynom.

Ślubowały miłość i wierność, także w chorobie, a przecież taką jest alkoholizm.
– Nie można mylić miłości z naiwnością i pobłażliwością. Mówię takim kobietom: „Jeśli twój mąż, który też ślubował ci przed ołtarzem, teraz cię krzywdzi, to masz prawo się bronić”. Ktoś, kto kocha, pragnie dobra drugiej osoby, stawia jej wymagania. W małżeństwie tylko miłość jest nieodwołalna, ale można kochać na odległość, nie mieszkając razem, nie sypiając ze sobą, rezygnując ze wspólnoty majątkowej. Czasami pomaga interwencja bliskich, przyjaciół, którzy w sposób wyrażający miłość i zatroskanie, bez oskarżania, informują alkoholika o faktach jego picia, mówiąc, jakie przyniosło im to cierpienie i namawiając go do leczenia. Jeśli to nie pomaga, żona może pomyśleć o przymusowym leczeniu męża lub o separacji z nim – dla dobra swojego, dzieci, a także i jego. Alkoholizm jest chorobą kła- mstw, iluzji i zaprzeczeń. To sprawia, że człowiek nie widzi prawdy o swoim uzależnieniu. Trzeba mu otworzyć oczy, pozwalając na to, by ponosił konsekwencje swego picia, tzn. pozbawić go komfortu spożywania alkoholu. Przykładem mądrej miłości jest postawa miłosiernego Ojca z przypowieści o synu marnotrawnym. Ojciec na pewno wiedział o biedzie syna, ale nie posyłał mu pieniędzy, jedzenia, ubrania. Miał bowiem świadomość, że wtedy syn nigdy nie nauczyłby się rozumu i nie zmieniłby swojego życia. Nie przestając więc kochać, czekał z bólem serca, aż syn osiągnie swoje „dno”, podejmie refleksję nad przyczynami swojego nieszczęścia, wróci i z pokorą poprosi o pomoc. Żony, powiedzcie swoim mężom: „Ty pijesz – ty cierpisz – ty ponosisz konsekwencje”.

Ależ żony proszą, mówią o swoim cierpieniu, straszą odejściem… Jak grochem o ścianę. Gdzie tkwi błąd?
– Często wiele mówią, straszą, a za mało robią. Mężowie uodparniają się na ich groźby bez pokrycia i czują się bezkarni. Trzeba być konsekwentnym i stanowczym w swoich działaniach. O to bardzo trudno, kiedy mieszka się pod jednym dachem z osobą uzależnioną, która manipuluje, szantażuje, oskarża, wpędza w poczucie winy. Dlatego ważne jest wsparcie terapeuty, duszpasterza, grupy Al-Anon, które daje siłę do przeprowadzania zmian. Z pomocą innych łatwiej pokonywać trudności i zwątpienia.

Przychodzą zapewne do Księdza żony, które mówią: „On mnie już tak upokorzył, skrzywdził, że ja go już nie kocham”. Co wtedy?
– Ten ból emocjonalny jest zrozumiały. Mówię im, żeby nie czuły się winne z powodu przykrych uczuć. Uczucia nie są grzechem. Pismo Święte mówi: „gniewajcie się, ale nie grzeszcie”. Złość, gniew, agresja, lęk – to przykre uczucia, które rodzą się niezależnie od naszej woli. Ważne jest jednak, co pod wpływem tych uczuć robimy, czy mówimy. Od nas zależy, jak sobie z nimi poradzimy. Uczucia są dla nas cenne, bo pojawiają się na przykład wtedy, gdy czujemy się zagrożeni, a nasze prawa są naruszane. Zamiast więc tłumić uczucia, powinniśmy nauczyć się je odczytywać, wyrażać, a ich siłę wykorzystywać np. do obrony siebie. Ponadto, mimo doświadczania przykrych uczuć, możemy aktem rozumu i woli modlić się za tych, którzy w nas je wywołują. Taka modlitwa jest wyrazem miłości nieprzyjaciół. Do niej zaprasza i uzdalnia nas Pan Jezus.

W Licheńskim Centrum Pomocy przy telefonie zaufania: 063 270 81 32 codziennie dyżuruje ksiądz i terapeuta. Z ich pomocy mogą skorzystać osoby uzależnione, współuzależnione, dorosłe dzieci alkoholików.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.