Życie po przeżyciu

Przemysław Kucharczak

|

GN 09/2007

publikacja 28.02.2007 12:21

Każecie kobietom rodzić, a kto im później pomoże?!! – denerwują się feministki podczas telewizyjnych dyskusji. Okazuje się, że brakuje im wiedzy. W Polsce działa co najmniej sto ośrodków wspierających kobiety, które mimo wahań postanowiły urodzić.

Do tej liczby trzeba dodać grupy ludzi, którzy spontanicznie skrzyknęli się i pomagają kobietom myślącym o aborcji. Robią to niezależnie od wszelkich instytucji. Jak byli studenci z jezuickiego duszpasterstwa akademickiego „Arka” w Bydgoszczy. Zamieszczają oni w gazetach ogłoszenia, które wyglądają jak nielegalne aborcyjne ogłoszenia ginekologów: „Brak miesiączki? Możemy pomóc. Tel. nr...”. Jednak zamieszczony obok numer nie należy do ginekologa, tylko do jednego z członków grupy... Przekonują dzwoniące kobiety, żeby nie zabijały własnego dziecka. A później, jeśli odwiedziona od aborcji mama tego potrzebuje, zdobywają dla niej wózek, wanienkę, pieluchy, jedzenie czy soki. Wspólnot chrześcijan, którzy w ten sposób działają, jest więcej.

Są też specjalne ośrodki, stworzone po to, żeby kobieta w ciąży nie została na lodzie, wyrzucona z domu przez rodzinę i bez środków do życia. To domy samotnej matki. Ochotnicy z warszawskiej Fundacji Pro zrobili stronę internetową, na której zebrali adresy i telefony takich ośrodków. Naliczyli ich w Polsce dokładnie sto. Dodali poradniki i inne przydatne informacje. Jeśli znają Państwo osobę, która zastanawia się nad aborcją, warto jej polecić tę stronę. Można ją znaleźć w Internecie pod adresem www.codalej.pl.

– Czasem adresy albo numery telefonów takich ośrodków się zmieniają. Nasza praca polega więc między innymi na sprawdzaniu co jakiś czas, czy podawane przez nas dane są aktualne – mówi Anna Borkowska z Fundacji Pro.

Genialna Julka
Na tej „liście stu” jest między innymi Dom Matki i Dziecka w Opolu. Mieszka tu dzisiaj 11 matek z dziećmi. Jedno miejsce jeszcze jest wolne. Obecne mieszkanki domu uciekły tutaj przed brutalnymi mężami i konkubentami. Jednak często przebywają tu także kobiety, które chciały swoje dziecko zabić, ale zmieniły zdanie. Właśnie dlatego, że dowiedziały się o tym ośrodku. Według statutu mogą tu spędzić pół roku. Ale często mieszkają dłużej, aż uda im się załatwić jakieś mieszkanie, zdobyć w sądzie alimenty lub zasiłek, albo pogodzić się z rodziną. Każda z tych możliwości zdarza się często.

Dyrektor ośrodka ks. Jerzy Dzierżanowski zna losy wielu ocalonych w ośrodku dzieci. Wspomina Julkę, która została poczęta w wyniku gwałtu. Jej matka w chwili załamania myślała o aborcji. A jednak postanowiła córkę urodzić. A później wyjechała do Niemiec. – Julia wyrosła na niesamowicie uzdolnioną dziewczynę, mówi kilkoma językami, jest powszechnie lubiana – mówi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.