Moja wizja telewizji

Rozmowa z Bronisławem Wildsteinem, prezesem Zarządu TVP SA

|

GN 34/2006

publikacja 17.08.2006 09:14

Edward Kabiesz: Czy w czasie stu dni, od kiedy jest Pan prezesem, osiągnął Pan to, co zamierzał?

Moja wizja telewizji JACEK ZAWADZKI

Bronisław Wildstein: – Pewne rzeczy osiągnąłem, ale kiedy tu przychodziłem, myślałem, że da się zrobić więcej. Nie wiedziałem, że tyle czasu zajmie mi docieranie stanowiska w Zarządzie. Takie są konsekwencje kolektywnego zarządzania, trzeba się porozumiewać, a to zajmuje sporo czasu.

By program był znacznie lepszy, należy zreorganizować strukturę wewnętrzną. Dużo więcej pieniędzy powinniśmy wydawać na program, a dużo mniej winna pożerać instytucja jako taka. A taka reforma kosztuje. Najprościej mówiąc, pracuje tu zbyt wielu ludzi. Usunięcie tych, którzy z różnych względów niespecjalnie się nadają, też kosztuje. Takie działanie przyniesie korzyści, również finansowe, ale dopiero w pewnej perspektywie.

Pierwsze ważne rzeczy w sferze strukturalnej już zrobiłem. Podobnie w sprawach programu. Mam na myśli przede wszystkim stworzenie Agencji Informacyjnej, czy koncepcji kanału TVP Info, oczywiście na razie w wymiarze ideowym. Na świecie takie kanały przygotowuje się parę lat. My musimy przygotowywać je szybko, robiąc cały czas program.

Czy zwolnienia i związane z nimi odprawy nie doprowadzą telewizji publicznej do bankructwa? Troszczą się o to niektóre media, np. „Gazeta Wyborcza”.
– „Gazeta Wyborcza” wykazuje taką troskę, lecz zapomina o faktach. Celuje w tym pani Agnieszka Kublik, którą pamiętamy jako uczestniczkę wiekopomnej inicjatywy stworzenia z Czesława Kiszczaka człowieka honoru. Pani Kublik rozmawia np. z Piotrem Dejmkiem, jednym ze zwolnionych dyrektorów, który jako jedyny tak ostro ocenił moja decyzję o swoim zwolnieniu. Zwolniłem ich przecież dużo więcej, ale żaden inny nie ocenił w ten sposób mojego zachowania. Charakterystyczne, o mianowaniu na przykład Andrzeja Mietkowskiego Agnieszka Kublik pisze: „przyjaciel Prezesa, były dziennikarz RWE”. Nie pisze, że był szefem warszawskiego biura RWE w latach 90., gdzie zarządzał dużą ekipą ludzi, nie pisze, że był szefem programowym i twórcą Inforadia, skąd się później wycofał, nie pisze, że przygotował cały projekt telewizji. Nie pisze o tych wszystkich działaniach, które pokazują, że ma on doświadczenie i przygotowanie do tego stanowiska. Widocznie zapomniała. Ale jeżeli o tym zapomniała, to można powątpiewać w jej kwalifikacje dziennikarskie, albo, w co trudno uwierzyć, że dokonuje świadomej manipulacji. Czytając ten tekst, odnosi się wrażenie, że jest on jedną wielką manipulacją.

A mówiąc o manipulacjach, jakie uprawiają inne gazety, chociażby „Przegląd” czy „Trybuna”, które piszą, że niszczę ośrodki lokalne, chcę powiedzieć, że jest to nieprawda. One będą miały swoje programy, takiej samej długości co dziś, a w tworzeniu programu TVP Info będą uczestniczyły bardzo aktywnie.

Podobno zwolnienie trwa minutę, i to bez uzasadnienia. Jakie kryteria decydują o obsadzaniu stanowisk?
– Tak, to też charakterystyczne podejście niektórych mediów do tej sprawy. Mówi się: co on złego robił, że został zwolniony? A ja zadaję zupełnie inne pytanie: co on dobrego zrobił, żeby zostać na tym stanowisku? Tu powinni być ludzie, którzy potrafią jak najlepiej robić telewizję. Czy jest ona w takim stanie, jakiego byśmy oczekiwali? Nie. Przecież krytyka jest dosyć powszechna. A skoro tak, to dziwienie się, że wymieniam ludzi, którzy ją do tej pory robili, jest zdumiewające. Mogę żartować, ale nie mam złudzeń, dlaczego krytykuje to „Gazeta Wyborcza” czy organ SLD. Krytykują utratę swoich wpływów. Manipulują dowolnie informacjami. Zwolnienie pewnych ludzi nie znaczy zawsze, że robili coś złego. Może po prostu powinni robić lepsze rzeczy. Czy mam oczekiwać, że jeżeli do tej pory ktoś nie robił dobrych programów, to zacznie je nagle robić? Grzeczność z mojej strony polega na tym, że nie wchodzę w takie detale. Większość ludzi przyjmuje to jakoś normalnie, oprócz jednej osoby, która rozmawia poprzez media, a tu jakoś nie miała odwagi o tym powiedzieć. Natomiast jeśli ktoś pyta, to odpowiadam, dlaczego zostaje zwolniony. Bez przerwy podnoszą się głosy, że np. ktoś jest dobrym filmowcem, plastykiem czy muzykiem, a ja go zwalniam. Ja przecież nie zwalniam go ze stanowiska filmowca czy muzyka, tylko z kierowania taką czy inną redakcją, gdzie potrzebne są zupełnie inne kwalifikacje. Szukam nowych ludzi, ale nie jest to też łatwa sprawa. Należy znaleźć ludzi kompetentnych, by za kilka miesięcy nie szukać nowych.

Niektórzy członkowie Rady Nadzorczej, domagając się odwołania Pana z funkcji prezesa telewizji, stawiali zarzut, że nie ma Pan wizji jej działania. Jaka, Pana zdaniem, ma być telewizja publiczna? Czy chciałby się Pan oprzeć na jakichś wzorach zagranicznych?
– Mam bardzo skonkretyzowaną wizję telewizji, co przekazywałem Radzie i Zarządowi wielokrotnie. TVP ma bardzo potężny udział w rynku. Jeżeli chcemy utrzymać taką oglądalność, a nie jest moim celem zmniejszanie liczby odbiorców, musimy ją zmieniać. Myślę, że na świecie nie ma „telewizji publicznej marzeń”. W USA jest ona bardzo słaba, a w Europie właściwie nie ma tak dużej telewizji publicznej.

W sensie strukturalnym BBC byłaby ideałem. Oczywiście działa ona w innych warunkach. Tam nie do pomyślenia jest sytuacja, by zadzwonił jakiś polityk i czegoś zażądał. Czy, tak jak u nas, domagał się odwołania prezesa, bo nie pokazano jego konferencji prasowej. Tam byłoby to autokompromitacją polityka. Ale w sensie programowym BBC, moim zdaniem, jest przepchnięta na lewo. To wynika z sympatii dziennikarzy, z tego, że generalnie dziennikarze w Europie mają w stosunku do zwykłych obywateli poglądy przesunięte na lewo. To się przekłada na różnorodne wybory w polityce międzynarodowej, gdzie można powiedzieć, że standardy BBC są wielokrotnie gwałcone. Nie ma idealnego modelu. Z BBC chciałbym wziąć parę rzeczy. Sposób organizacji wewnętrznej, czy organizacji strony informacyjnej, ale już nie samą zawartość programów. A telewizja publiczna powinna być bardzo ważnym uczestnikiem dialogu publicznego. Powinniśmy wyjść poza frazesy, czy narzucone szablony, które deformują w mediach dyskurs publiczny. Powinna też być istotnym elementem kulturotwórczym, chociażby, tak jak do tej pory, producentem filmów. Chciałbym odbudować znaczenie kultury w jej ofercie. I chcę, by była atrakcyjna, ale nie za wszelką cenę. Oczywiście łatwo to powiedzieć, ale trzeba to przełożyć na program. A to wymaga czasu i pracy.

Został Pan prezesem dziękiPiS-owi, a jednocześnie ze strony tej partii padają różnego rodzaju zastrzeżenia, nie mówiąc już o tym, jak zachowują się koalicjanci, domagając się swoich ludzi we władzach telewizji czy uwzględnienia swoich interesów w jej działalności.
– Nominacje szefów BBC są również dokonywane przez polityków. Natomiast nikomu nie przyjdzie do głowy wykorzystać to jako narzędzie wpływu na telewizję. Ona jest do bólu krytyczna wobec rządu. Nie chodzi o to, by krytykować za wszelka cenę. Telewizja powinna być bezstronna, analizować rzeczywistość, a nie uginać pod presją polityków. Mam wrażenie, że nasi politycy zajmują się bez przerwy oglądaniem wiadomości. I dostaję informacje, że coś nie tak zostało powiedziane, a coś nie zostało naświetlone czy zauważone. Wielokrotnie od – wydawałoby się – rozumnych polityków, czy członków rządu, dostaję nieodpowiedzialnie pisane zarzuty, że telewizja nie zmieniła się od czasów Kwiatkowskiego. Mam wrażenie, że nie chodzi nawet o to, żeby wytknąć ewidentne błędy. Mam wrażenie, że w takim działaniu kryje się próba uczynienia telewizji uległą wobec polityków. I mogę z całą odpowiedzialnością powtórzyć, że dopóki ja tu będę, ta strategia nie przyniesie rezultatów. Telewizja nie będzie uległa wobec żadnych polityków. To taka zaszłość z dawnych lat. Myślę, że to też należałoby uregulować na nowo. Politycy żyją pod presją chwili. Nie zastanawiają się, jak telewizja publiczna powinna wyglądać w perspektywie, chcą, by w danym momencie była ich sojusznikiem. Ale rola mediów jest inna. Politycy rządowi powinni sobie zdawać sprawę, że jeżeli teraz uda się zbudować publiczną, bezstronną telewizję, to będzie policzone jako ich poważna zasługa. Taka bezstronna, apartyjna telewizja powinna zdobywać wśród nich sojuszników. Mam nadzieję, że tak będzie.

Po objęciu stanowiska szybko podjął Pan decyzję o zdjęciu z anteny „Czterech pancernych i psa” oraz „Stawki większej niż życie”. Czym można zastąpić te seriale, skoro produkcja TVP skupia się przede wszystkim na telenowelach.
– Będziemy produkować filmy i o II wojnie światowej, i o PRL-u, seriale atrakcyjne, które dotrą do widzów i w perspektywie wygrają konkurencję z „Czterema pancernymi”. Podnosi się wielki rwetes, jakby zabierało się widzom jakieś dobro narodowe, zdejmując „Stawkę…” i „Czterech pancernych” z anteny. Uważam za niewłaściwe puszczanie na okrągło filmów, które dezinformują i fałszują historię. Ludzie młodzi i dzieci uczą się w ten sposób zakłamanej wizji historii. Jako telewizja publiczna mamy pewne obowiązki, a to jest zaprzeczeniem tych obowiązków. Zmieniło się kierownictwo Agencji Filmowej, tyle że przygotowanie i realizacja nowych propozycji w tej dziedzinie też wymaga czasu. Na razie ruszamy z produkcją serialu komediowego, który będzie naśmiewał się z absurdów naszej rzeczywistości. Jego scenarzystami są Maciej Rybiński i Marcin Wolski.

A co z programem Moniki Olejnik?
– Pani Olejnik walczy, by ten program był wcześniej, niż o 23.15, co z perspektywy autorki jest zrozumiałe. Natomiast my musimy zobaczyć problem w całości. Znowu słyszę, że niszczymy dobry program. Jednak czy niszczeniem można nazwać fakt, że przez cztery dni w tygodniu pani Monika ma swój program? I to w porze wcale nie najgorszej, bo ci, którzy go oglądają, nie chodzą spać o tej porze. Zarzuca mi się różne rzeczy, ale chodzi mi także o spluralizowanie przekazu. Śmieszy mnie np. stwierdzenie, że program Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” jest najbardziej kontrowersyjny. Zastanawiam się, dla kogo taki jest. Dla „Gazety Wyborczej” owszem, ale nie sądzę, że dla większości Polaków. Czy kontrowersyjne jest to, że prowadzący jest człowiekiem religijnym? Bo w takim razie poglądy większości Polaków są kontrowersyjne, a poglądy takiego niedużego salonu, który uzurpuje sobie prawo do rządu dusz, są mniej kontrowersyjne. Ja takiej logiki nie przyjmuję.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.