Po repolonizacji

Piotr Legutko

|

GN 43/2022

Na zdjęciu dom, na oko z lat 70., stan średni, raczej do remontu, biały tynk. Podpis: „Pałac Buckingham po repolonizacji”.

Po repolonizacji

Inny mem – dwaj posłowie PiS na poligonie w wojskowych hełmach. Podpis: „Zielone berety po repolonizacji”. Albo figura Chrystusa Króla ze Świebodzina: „Statua Wolności po repolonizacji”. To pierwsze z brzegu (te najgrzeczniejsze) memy z bardzo popularnej obecnie w sieci serii o jednym, wspólnym mianowniku. Zasada konstrukcji jest prosta: wybieramy jakieś „obciachowe” zdaniem autorów zdjęcie i zestawiamy w podpisie z mocną marką – „po repolonizacji”.

Internetowa matryca, czyli autor zbiorowy, produkuje w ten sposób codziennie dziesiątki takich obrazków. Jedne są bardziej zabawne przez abstrakcyjne skojarzenie, inne mniej. Niestety ogromna część jest otwarcie antyklerykalna, a czasem wręcz bluźniercza. Większość ma oczywiście kontekst polityczny. Memy z tej kategorii produkują namiętnie oba plemiona walczące w internecie. Jedne wyśmiewają Tuska, inne Kaczyńskiego. Każdy dzień w polityce to nowe inspiracje. Cytaty z wystąpień publicznych prezesa PiS albo oskarżenia Michała Tuska o wzięcie łapówki powodują natychmiastowy wysyp memów. Zjawisko staje się tak masowe, że na politycznym Twitterze powoli grafiki te zaczynają wypierać słowne komentarze. Infantylna kultura obrazkowa wygrywa nawet z hejtem. Ale seria „po repolonizacji” to przypadek szczególny.

Przede wszystkim jest to gra w skojarzenie: „polski” równa się „pisowski”. Czy w pełni świadome i celowe – to osobna sprawa. Ale w zbiorowej wyobraźni skojarzenie zaczyna działać. Tę niebezpieczną grę prowadzą zazwyczaj te same środowiska, które lamentują, że obecna władza zawłaszcza symbolikę narodową. Samowykluczenie się niemałej przecież rzeszy aktywnych publicznie obywateli z symbolicznej wspólnoty może mieć konsekwencje bardzo daleko idące. Bo polskie – w myśl tej logiki – zawsze będzie obciachowe, wstydliwe, żałosne. Pozostając w konwencji tych żartów: gorszego sortu. Seria „repolonizacyjnych” memów utwierdza też obiegową opinię, że każda forma własności jest lepsza niż polska, każda kultura wyższa, a organizacja społeczna bardziej efektywna. Tak z założenia. Bo Janusze i Grażyny (dalej pozostajemy w konwencji) nie są w stanie wymyślić nic dobrego, nie ogarniają, wszystko zepsują, nie mają za grosz dobrego smaku. Tam Europa, tu zaścianek.

Taka postawa, zwana ojkofobią, polegająca na odrzuceniu – w skali od rezerwy po nienawiść – wszystkiego, co rodzime, towarzyszy nam właściwie od początku III RP. Przypływa i odpływa falami. Teraz zaczyna przybierać rozmiar tsunami i jest szczególnie niebezpieczna dla ludzi młodych, kształtujących dopiero swoją tożsamość. Niestety nie przez lektury, ale właśnie takie memy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: