Przywracanie pamięci

Edward Kabiesz

|

GN 43/2022

publikacja 27.10.2022 00:00

We wrześniu 1941 roku w wąwozie Babi Jar niemieccy oprawcy zamordowali ponad 33 tysiące Żydów.

Masakra Żydów w Babim Jarze pozostaje poza obiektywem kamery. Oglądany  materiał zarejestrowano  przed zbrodnią i po niej. Masakra Żydów w Babim Jarze pozostaje poza obiektywem kamery. Oglądany materiał zarejestrowano przed zbrodnią i po niej.
materiały prasowe

Najnowszy film dokumentalny Siergieja Łoznicy nie bez powodu nosi tytuł „Babi Jar. Konteksty”. Masakra kijowskich Żydów dokonana przez Niemców i kolaborantów w Babim Jarze we wrześniu 1941 roku stała się dla reżysera punktem wyjścia do przedstawienia, zgodnie z tytułem, kontekstu historycznego i okoliczności, w jakich się rozgrywała. Natomiast sam akt ludobójstwa pozostaje poza obiektywem kamery.

Obrazy bez komentarza

Reżyser, urodzony na Białorusi, ale od lat posiadający obywatelstwo ukraińskie – na Ukrainie też powstają jego filmy – znany jest z podejmowania trudnych tematów, które przedstawia najczęściej z oryginalnej perspektywy. Tak było w „Łagodnej”, będącej porażającym obrazem zakonserwowanej w przeszłości współczesnej Rosji, której społeczeństwo upadło, a obywatele są już tak zdemoralizowani przez władzę, że nie zwracają uwagi na przestępczy charakter jej działań. Głośny „Donbas”, zrealizowany w zupełnie odmiennej formule stylistycznej, zgodnie z intencją reżysera opowiada o społeczeństwie, które zostało zniewolone i pozbawione godności, chociaż nie zdaje sobie z tego sprawy.

W początkowych scenach dokumentu oglądamy materiały archiwalne nakręcone na Ukrainie w czerwcu 1941 roku, w pierwszych dniach niemieckiego ataku na Związek Radziecki. Ekran wypełniają czarno-białe obrazy wybuchów nad miastem, a następnie widać skutki bombardowań i ostrzałów artyleryjskich. Widzimy ruiny domów, płomienie i dym. Po chwili kamera rejestruje ulice miasta i przechodzących przed obiektywem mieszkańców, patrzących z niepokojem w górę na lecące nad miastem samoloty. Jest 22 czerwca. Słyszymy płynące z głośników komunikaty sowieckiego rządu o ataku Niemców na kraj. Jak w kalejdoskopie pojawiają się kolejne, pozbawione komentarza obrazy. Łoznica nie ułatwia nam zadania. Tylko skąpe napisy informują o czasie i miejscu, gdzie ujęcia zostały zrealizowane. Są jednak na tyle wymowne, że sami możemy je zinterpretować. Wśród wielu scen szczególną uwagę, przynajmniej polskiego widza, przyciągają materiały filmowe przedstawiające wydarzenia, jakie miały miejsce w czasie wkroczenia Wehrmachtu do Lwowa, gdzie znaleziono zwłoki więźniów zamordowanych wcześniej przez NKWD. Nie brakuje utrwalonych na taśmie scen samosądów dokonywanych na Żydach, powitania niemieckich żołnierzy przez zgromadzoną na ulicach ludność, a wreszcie witanego kwiatami, chlebem i solą Hansa Franka, zarządcy Generalnej Guberni.

Ślady zbrodni

Z kolei radziecki kamerzysta utrwalił ulice i codzienność Kijowa na krótko przed atakiem Wehrmachtu, a niemiecki – te same ulice po zdobyciu miasta. Maszerują nimi niekończące się szeregi radzieckich jeńców wojennych. Twórcy filmu dotarli też do materiałów filmowych z 24 września 1941 roku, dokumentujących serię eksplozji w zajętych przez niemiecką administrację budynkach Kijowa. Eksplodowały tam ładunki wybuchowe podłożone wcześniej przez wycofującą się Armię Czerwoną. To wydarzenie stało się dla Niemców bezpośrednim pretekstem do eksterminacji kijowskich Żydów w Babim Jarze. W następnych scenach widzimy to, co rejestrowały kamery przed spędzeniem Żydów do Babiego Jaru, i pozostałości po zamordowanych, czyli stosy ubrań, zabawek, butów, a także jeńców zmuszonych do usuwania śladów masakry. Kiedy Wehrmacht wycofuje się z zajętych terenów, kamera wraca do Lwowa, gdzie radzieccy dostojnicy z Chruszczowem na czele wygłaszają przemówienia, a plakaty z wizerunkiem Hitlera zostają zastąpione przez te ze Stalinem.

Chociaż zbrodni dokonanej w wąwozie w Babim Jarze bezpośrednio nie oglądamy na ekranie, poświęcona jej została ostatnia, prawie półgodzinna część filmu. Są to zarejestrowane fragmenty procesu 15 oprawców, który odbył się w styczniu 1946 roku w Kijowie. W filmie znalazło się zeznanie obergefreitera Hansa Isenmanna z dywizji SS „Viking”, biorącej udział w rozstrzeliwaniu, oraz zeznania kilku świadków, którzy cudem przeżyli, udając martwych. Isenmann otwarcie i bezpośrednio relacjonuje skalę zbrodni popełnionych przez siebie i swoich kamratów. Wszyscy zostali skazani na karę śmierci, a wykonanie wyroku odbyło się publicznie. Jedną z osób, która przeżyła masakrę i złożyła wstrząsającą relację przed trybunałem, była Dina Proniczewa.

Film Łoznicy jest próbą przywrócenia pamięci o wydarzeniach w Babim Jarze we wrześniu 1941 roku, bo w Związku Radzieckim o tej zbrodni mówiło się niewiele. Znamienny jest fakt, że w październiku 1952 roku Rada Miejska Kijowa podjęła decyzję o wypełnieniu wąwozu odpadami przemysłowymi z pobliskiej cegielni. To także jeden z kontekstów tego zrealizowanego w sposób pozornie beznamiętny filmu.

Proces w Kijowie

Przeszukiwania archiwów w celu dotarcia do materiałów ikonograficznych i filmowych związanych z realizacją dokumentu uświadomiły reżyserowi, że jest ich sporo, a wiele z nich z różnych powodów nie zostało nigdy wykorzystanych. Okazuje się, że proces w Kijowie w styczniu 1946 roku, którego utrwalone na taśmie fragmenty znalazły się w filmie, został zarejestrowany w całości. Udokumentowano również inne procesy niemieckich przestępców wojennych odbywające się bezpośrednio po II wojnie światowej. Najnowszy, niewyświetlany jeszcze w Polsce, a pokazany poza konkursem na festiwalu w Wenecji dokument reżysera „Proces w Kijowie” poświęcony jest właśnie tej rozprawie, jednej z pierwszych, w których sądzono niemieckich zbrodniarzy. Korzystając z unikatowych materiałów archiwalnych, Siergiej Łoznica rekonstruuje kluczowe momenty postępowania.

Film tego reżysera nie jest jedynym dokumentem poświęconym zbrodni, ale jedynym, który pozwala widzowi samodzielnie wyciągać wnioski. Historia masakry w Babim Jarze stała się jak na razie tematem tylko jednego filmu fabularnego, niestety, nie do końca udanego. Zrealizowany w niemiecko-białoruskiej koprodukcji „Babi Jar” Jeffa Kanewa z 2003 roku jest opowieścią o dwóch sąsiadujących z sobą rodzinach, w tym jednej żydowskiej, których długoletnia przyjaźń po wkroczeniu Niemców przechodzi kryzys. Jednak wątek melodramatyczny i ograniczenia budżetowe, a także teatralna konwencja niektórych scen nie pozwoliły na realizację dramatu, który oddałby w pełni hołd ofiarom zbrodni.

Natomiast na uwagę zasługuje wydana w 1966 roku w Związku Radzieckim powieść dokumentalna „Babi Jar” Anatolija Kuzniecowa. To wydanie zostało ocenzurowane, a treść „wzbogacono” wymuszonymi zmianami. Dopiero kiedy autor uzyskał azyl w Wielkiej Brytanii, powieść pojawiła się tam w pełnej, oryginalnej wersji. Urodzony w Kijowie pisarz miał 12 lat, kiedy doszło do masakry. Jako dziecku łatwiej mu było dotrzeć w miejsca zbyt niebezpieczne dla dorosłych. „Ile razy powinienem zostać zastrzelony” – zastanawia się w jednym z rozdziałów książki. W czasie okupacji niemieckiej prowadził dziennik, w którym spisywał swoje przeżycia, a po wojnie napisał powieść, wykorzystując swoje notatki oraz dokumenty i relacje innych świadków wydarzeń. Wśród nich znalazła się m.in. Dina Pronicheva, aktorka Kijowskiego Teatru Lalek, której oryginalne zeznania w charakterze świadka oglądamy w dokumencie Łoznicy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.