To nie ta Madonna

Przemysław Kucharczak

|

GN 08/2006

publikacja 14.02.2006 12:08

Matka Boża Częstochowska ma twarz piosenkarki Madonny – to okładka pisma „Machina”. To typowa prowokacja, która przez wywołanie skandalu ma zachęcić ludzi do kupienia pisma. A jednak ten plan pokrzyżowała... grupka młodych ludzi.

To nie ta Madonna

Spod welonu Matki Bożej Częstochowskiej wylewa się... blond fryzura. Piosenkarka Madonna, znana ze skandali seksualnych, ma czarny płaszcz w złote lilie i złotą aureolę. Trzyma na ręku swoją córkę, która podobnie jak Jezus unosi w górę dwa palce. Żeby parodia była pełna, w oczy bije też umieszczony obok tytuł „Cycki”. – Uznaliśmy, że trzeba bronić wartości, które są o wiele ważniejsze niż my sami – mówi pani Joanna.

– Dzisiaj żadnej grupy ludzi nie wolno obrażać, tylko chrześcijan „Jestem katolikiem i nie przepraszam za to. Szanuj mnie i moją wiarę” – mówi. Joanna i ludzie podobnie myślący skrzyknęli się więc i założyli w Internecie stronę tolerancja.net. Ogłosili na niej... bojkot firm, które zamieściły reklamy w czasopiśmie „Machina”. Zachęcili, żeby katolicy wysyłali kulturalne listy do tych firm z informacją o przyczynach bojkotu.

Listy chodzą setkami
I lawina ruszyła. Pierwszego popołudnia na ich stronę zajrzało siedemset osób. Drugiego dnia 5 tysięcy. Trzeciego 14 tysięcy. – A czwartego dnia już nie mogliśmy ich policzyć, bo padł nam serwer ze względu na przekroczony limit przesyłu... Ludzie wysyłają codziennie do tych firm setki listów. Jesteśmy zaskoczeni, że nasza akcja ma taki rozmach, nie byliśmy na to przygotowani – uśmiecha się Piotr, jeden z pomysłodawców bojkotu.

Efekty akcji są piorunujące. Współpracę z »Machiną« wstrzymali dwaj potentaci: firmy Orange i Philips. Rzecznik Orange Jacek Kalinowski uprzejmie odpowiedział na listy: „Szanowny Panie, prezentując swoją ofertę handlową magazyn Machina nie przedstawił nam swojej okładki, niestety. Jego przedstawiciele nie wspominali również o tym, że zamierzają drwić z czyichkolwiek uczuć religijnych (...). Zrezygnujemy z publikowania kolejnych reklam w tym magazynie”.

Listę firm, które nie wycofały reklam z „Machiny”, można wciąż znaleźć na stronie internetowej: tolerancja.net. „Nie było i nigdy nie będzie naszym celem obrażanie niczyich uczuć religijnych czy czy jakichkolwiek innych. Jesteśmy zdziwieni próbą takiej interpretacji” – napisał jednak w oświadczeniu Piotr Metz, redaktor naczelny „Machiny”. – Jasne, oni nie wiedzieli, że Polacy szanują Matkę Bożą. I to niecały rok po śmierci Papieża – kiwa głową jeden z twórców strony tolerancja. net. – Przecież nawet w kulturze popularnej największą obelgą jest obelga wobec twojej matki. Większą niż przeciwko tobie samemu – mówi.

Wejście przez skandal
Do tej pory metoda wejścia na rynek przez prowokację w Polsce działała. Kiedyś na ekrany wchodził „Ksiądz”, film tak słaby, że w normalnych warunkach nie wybrałby się na niego pies z kulawą nogą. Ale otoczka skandalu sprawiła, że grupy starszych ludzi przyszły na małe pikiety pod kinami. Pokazała to telewizja, a wtedy bilety na „Księdza” zaczęli kupować zaciekawieni ludzie.

Być może na coś podobnego liczyli wydawcy „Machiny”. Jednak ludzie zamiast demonstrować, uderzyli ich w najczulszy punkt: w kieszeń. „Machina” próbuje więc przekonać inne media, że wyrażanie sprzeciwu wobec takiej okładki to cenzura i zagrożenie wolności. – Ale przecież wolność człowieka tam się kończy, gdzie zaczynają się słuszne prawa innych ludzi! – mówi Joanna. – To przykre, że radykalne środowiska lewicowe rozumieją wolność tak: „nam wolno wszystko, a wam, katolom, nic” – stwierdza. – Czy redakcja tłumaczyłaby wolnością sztuki żartobliwą okładkę z ofiarami tragedii katowickiej? – pyta.

Kim są ludzie, którzy wymyślili bojkot? – 95 procent z nich w życiu nie widziałam, znamy się z Internetu. Mają najróżniejsze zawody. To młodzi ludzie, sądząc po głosach – mówi Joanna. Wolą nie podawać swoich nazwisk, bo zaczęły przychodzić listy z pogróżkami.

W Ameryce w takich bojkotach biorą udział już nie tysiące chrześcijan, ale miliony. – Bojkot to wielka broń. Bez przemocy i obrażania kogokolwiek mówimy: moje pieniądze są tak samo dobre jak twoje. To nie wszystko jedno, kogo wspieram moimi pieniędzmi. Jeśli jakaś firma wspiera na przykład programy aborcyjne, to ja przez kupienie ich produktu pośrednio się do tego dokładam. Niech firmy same ocenią, czy opłaca im się wykluczać chrześcijan z grona swoich klientów – mówi Joanna.

Czy będą następne takie akcje? – Dostaliśmy taki ogrom głosów wsparcia, że nie możemy już powiedzieć: „to niepotrzebne”. Jednak za wcześnie mówić o innych akcjach. Ta się jeszcze nie skończyła. Mamy nadzieję, że następne nie będą konieczne – mówi Joanna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.