Nie ma śmierci po śmierci

Milena Kindziuk

|

GN 43/2022

Polska należy do krajów, w których najwięcej ludzi wierzy w życie wieczne.

Nie ma śmierci po śmierci

Gdy zbliża się uroczystość Wszystkich Świętych, myślę o mojej śp. przyjaciółce. Kilka dni przed śmiercią, nagłą, odwiedziła mnie w domu. Gdy miała wychodzić, długo wpatrywała się w wiszący na ścianie portret ks. Popiełuszki, a potem, nie wiadomo dlaczego, zapytała: „Czy on po mnie wyjdzie, gdy stąd odejdę? Powiedz, czy on na pewno po mnie wyjdzie?”. Potem mówiła, że jest już spokojna. „Wiem, że będziemy zawsze razem. I tutaj, i tam, w niebie. Będę z wami wszystkimi, z moimi najbliższymi, i z ks. Popiełuszką!”. Na drugi dzień wyjechała z mężem za granicę na wycieczkę. Do Polski wróciła spopielona, w urnie. Miała 49 lat. „Z pewnością ks. Jerzy po nią wyszedł, wprowadził ją do nieba” – mówił ksiądz w homilii pogrzebowej. A ja, przy całej tej tragedii, wciąż miałam i mam w pamięci jej stuprocentową pewność, że będzie żyła wiecznie. Tylko taka wiara daje wewnętrzny pokój i niesie nadzieję.

Chociaż trzeba przyznać, że różnie to bywa z naszą wiarą w życie pozagrobowe. Czytałam właśnie najnowsze badania „World Values Survey” (Światowe Badania nad Wartościami) na ten temat. Zwraca w nich uwagę fakt, że najwyższe dane mają kraje muzułmańskie (nie wszystkie). Krajem o najniższym odsetku wierzących w życie pozagrobowe są Chiny, gdzie tylko 11,5 proc. ludzi podziela tę wiarę. W Europie najwyższy odsetek ludności wierzy w życie po śmierci w niektórych krajach bałkańskich, a także w Polsce (wielu z nas jest też przekonanych, że zmarli wciąż są świadomi tego, co dzieje się w życiu żywych) – chociaż spory jest też procent tych, którzy zakładają, że jest tylko „życie do śmierci”. To smutne, że wiara w Boga, a nawet regularne uczestnictwo w praktykach religijnych często nie oznaczają akceptacji zbawienia i życia wiecznego.

Dobrze, że jest uroczystość Wszystkich Świętych i zaraz po niej, 2 listopada, wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych, zwane Dniem Zadusznym. Bo porządkuje hierarchię wartości i przywraca ewangeliczną nadzieję, że nie ma „śmierci po śmierci”, bo życie tylko zmienia się, ale się nie kończy. „Po to przyszliśmy na świat, żeby to zrozumieć” – jak napisał amerykański neurochirurg Eben Alexander w swej książce „Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.