„My, rodzice”

Andrzej Grajewski

|

GN 43/2022

publikacja 27.10.2022 00:00

1 i 2 listopada 1952 roku 72 tys. wiernych z diecezji katowickiej podpisało petycję w obronie nauki religii w szkole. W odwecie władze wygnały z Katowic trzech biskupów, inicjatorów tej akcji. Tamte wydarzenia do dzisiaj określają społeczny wymiar śląskiego katolicyzmu.

Przywitanie biskupów w Katowicach w listopadzie 1956 roku. Na pierwszym planie bp Bieniek, za nim  bp Bednorz. Przywitanie biskupów w Katowicach w listopadzie 1956 roku. Na pierwszym planie bp Bieniek, za nim bp Bednorz.
ARCHIWUM SIÓSTR DE NOTRE DAME Z BIELSKA-BIAŁEJ

Biskup Stanisław Adamski nie należał do radykalnych krytyków komunizmu. Wielkopolanin, wychowany w szkole realizmu politycznego wiedział, że przetrwanie w warunkach totalitarnego państwa wymaga kompromisów i koncentrowania się na obronie tego, co jest możliwe do uratowania. Tak zachowywał się w czasie niemieckiej okupacji, podobnie w pierwszych latach tzw. władzy ludowej, kiedy udało mu się zbudować poprawne relacje z wojewodą śląsko-dąbrowskim Aleksandrem Zawadzkim i jego zastępcą płk. Jerzym Ziętkiem. Jednocześnie był legalistą i domagał się, aby władze przestrzegały praw, które same ustanawiały. Jedną z najważniejszych dla niego kwestii było nauczanie religii w szkołach. W tej sprawie był nieustępliwy, piętnując publicznie łamanie wolności sumienia w obszarze edukacji. Jesienią 1952 r. miał 77 lat i poważne problemy zdrowotne. Przeżył wygnanie przez niemieckiego okupanta w lutym 1941 r. oraz powstanie warszawskie, gdzie służył duszpastersko mieszkańcom walczącej stolicy. U swego boku miał dwóch wybitnych biskupów. Wikariuszem generalnym był doświadczony kurialista i prawnik bp Juliusz Bieniek. W 1952 r. liczył 57 lat i od lat 30. był jednym z najbliższych współpracowników bp. Adamskiego. Razem z nim w lutym 1941 r. został wygnany z diecezji przez Niemców, a po wojnie angażował się w obronę nauczania religii. Przekonywał do tego działania także innych biskupów oraz prymasa Polski abp. Stefana Wyszyńskiego. Biskupem koadiutorem z prawem następstwa był od 1950 r. bp Herbert Bednorz. W 1952 r. miał 44 lata i był jednym z młodszych biskupów w Polsce. Wcześniej w kurii kierował referatem duszpasterskim i próbował na śląskim gruncie zaszczepiać idee zaangażowanego katolicyzmu społecznego, z którymi zapoznał się w czasie studiów w Belgii i Francji. W tym gronie zdecydowano, że dłużej nie można milczeć w sytuacji, kiedy władze oświatowe masowo usuwają krzyże z klas szkolnych i zakazują nauki religii.

Tysiące podpisów

27 października 1952 r. bp Adamski wydał odezwę do wiernych, w której wyraził ubolewanie z powodu usuwania nauki religii z wielu szkół na Śląsku. Jej autorem prawdopodobnie był bp Bieniek, swoje uwagi do niej wniósł także bp Bednorz. W dokumencie tym podkreślono, że ograniczenie nauczania religii jest sprzeczne z prawem. Biskup odwoływał się do obywatelskiej aktywności wiernych i przypominał, że rodzice przez wnoszenie skarg i petycji do władz mogą domagać się przywrócenia stanu zgodnego z prawem. Są do tego uprawnieni na mocy konstytucji. Petycję skierowano do Krajowej Rady Narodowej, co było oczywistym błędem jej autorów. Ten samozwańczy parlament, utworzony przez komunistów, nie istniał już od 1947 r. Właściwym więc adresatem powinna być Rada Państwa. Odezwa zaczynała się od słów: „My, rodzice i prawni przedstawiciele naszych dzieci, domagamy się na podstawie art. 73. Konstytucji oraz na podstawie porozumienia Rządu z Episkopatem, jak i na podstawie dekretu o wolności sumienia i wyznania: by przywrócono naukę religii w tych szkołach, w których została zniesiona”.

Ten niezwykły, napisany w duchu republikańskiego manifestu dokument, wzywał do jawnego, obywatelskiego oporu wobec bezprawia. O ponad dwie dekady wyprzedzał podobne petycje i manifesty pisane przez środowiska demokratycznej opozycji. Orędzie biskupa odczytano w kościołach diecezji katowickiej w uroczystość Wszystkich Świętych i następnego dnia – w niedzielę 2 listopada 1952 roku. Jednocześnie w świątyniach wyłożono listy z petycją do podpisu, pod którą zebrano 72 tys. podpisów. Wieczorem ze wszystkimi listami pojechał do Warszawy bp Bieniek. Nikomu ich jednak nie przekazał. W sytuacji, kiedy bezpieka rozpoczęła aresztowania wśród księży oraz przesłuchania wiernych, zdecydował o zniszczeniu list, aby nie narażać sygnatariuszy petycji.

Wygnanie na 5 lat

7 listopada bp Adamski w Domu Rekolekcyjnym w Koszycach dowiedział się od oficera bezpieki, który przyjechał z Warszawy, że orzeczeniem Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym zakazano mu przebywania na terenie województwa katowickiego przez 5 lat. Wrócił do Katowic, a następnie udał się do Krakowa. Później zatrzymał się w Warszawie i Poznaniu. Ostatecznie pod koniec listopada znalazł schronienie w klasztorze sióstr urszulanek w Lipnicy, małej wiosce w powiecie szamotulskim. Identyczny wyrok zapadł w stosunku do biskupów Bednorza i Bieńka. Funkcjonariusze bezpieki pojawili się także w kurii diecezjalnej w Katowicach. Poinformowali kurialistów, że wysiedleni biskupi nie mogą wykonywać żadnych funkcji administracyjnych i duszpasterskich. Zostawili orzeczenie o wysiedleniu, a urzędnikom powiedzieli, że mają tak ułożyć sobie pracę, „żeby wszystko było dobrze”. Do Katowic nie wrócił już bp Bieniek. Zamieszkał w Kielcach w domu księży emerytów.

Najbardziej dramatyczne były losy bp. Bednorza. 4 listopada został wezwany na przesłuchanie do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Po przesłuchaniu trafił do aresztu, znajdującego się w piwnicach budynku. W trakcie przesłuchania domagano się, aby złożył zeznania obciążające odpowiedzialnością za wydanie odezwy bp. Adamskiego. On jednak wziął na siebie odpowiedzialność za akcję petycyjną. Podobnie uczynił bp Adamski. Po miesięcznym pobycie w areszcie pojechał do Krakowa, a następnie do Poznania. Zamieszkał w domu sióstr misjonarek NMP. W tym czasie rządy w diecezji katowickiej przejęli narzuceni przez komunistyczne władze, m.in. przy aktywnym udziale wicewojewody Ziętka, wikariusze kapitulni, najpierw ks. Filip Bednorz, a od stycznia 1954 r. ks. Jan Piskorz.

W Lipnicy

Przez pierwsze miesiące bp Adamski żył w Lipnicy w izolacji. W Katowicach mało kto wiedział, gdzie się znajduje. Na wygnaniu towarzyszył mu kapelan ks. Stanisław Szymecki. Stały kontakt utrzymywała z nim rodzina: bracia – prof. Jan Adamski, kierownik Katedry Mikrobiologii Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Poznańskiego, oraz ks. prałat Walerian Adamski. Wraz z nim Lipnicę odwiedzała córka Jana, Krystyna. W następnych latach podróżowała do Katowic, aby informować wybranych księży o sytuacji stryja. Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Poznaniu monitorował wszystkie ruchy wokół wygnanego hierarchy. Z donosów zgromadzonych w trakcie działań operacyjnych wyłania się ciekawy obraz biskupa na wygnaniu, nie tracącego pogody ducha i poczucia humoru, stale słuchającego radia i doskonale zorientowanego w polityce światowej. Przykładem może być dyskusja o przyszłości komunizmu, która odbyła się w Lipnicy w maju 1955 r. Biskup Adamski, jak zanotował informator UB, miał wówczas wypowiedzieć następujący osąd: „Gdyby skończył się komunizm w obecnym stanie, kierunki socjalistyczne, lewicowe nie zniknęłyby z Francji, Włoch i wciąż jeszcze pokutowałby na świecie. Najlepszym lekarstwem przeciw komunizmowi jest żyć w tym systemie”.

Ubecja nadzorowała także bp. Bednorza. Wiedziano, że potajemnie utrzymuje on kontakt z diecezją katowicką i koresponduje zarówno z sekretariatem Episkopatu Polski, jak i ze Stolicą Apostolską. W jednym z meldunków, sporządzonych przez informatora UB o pseudonimie Jarosław, opisany został pokój, w którym bp Bednorz mieszkał w Poznaniu. Jak zaznaczono, na stole leżało skierowane do niego pismo z Watykanu. Episkopat Polski po uwięzieniu prymasa Wyszyńskiego nie zajmował się losem wygnanych biskupów katowickich. Interweniował w ich sprawie w Watykanie mieszkający w Rzymie abp Józef Gawlina, opiekun polskiej emigracji. Dopiero w połowie 1955 r., gdy w kraju pojawiły się oznaki politycznej odwilży, do Lipnicy przyjechali biskupi Zygmunt Choromański, sekretarz generalny Episkopatu Polski, i Michał Klepacz, przewodniczący Episkopatu po uwięzieniu prymasa. O wygnanych biskupach nie zapomnieli natomiast księża i wierni na Górnym Śląsku. Stale za nich się modlono, a także zbierano pieniądze, które przekazywano do miejsc, w których się znajdowali. Najważniejszą rolę w koordynacji tych działań odgrywali ks. infułat Michał Lewek, proboszcz z Tarnowskich Gór, ks. dr Józef Gawor, odwołany w 1952 r. przez wikariusza kapitulnego redaktor „Gościa Niedzielnego”, oraz ks. Sylwester Durczok, późniejszy proboszcz parafii św. Antoniego w Rybniku. W 1955 r. dołączył do nich młody wikary ks. Franciszek Blachnicki. Jesienią 1956 r. był jednym z organizatorów powrotu biskupów z wygnania, co było możliwe dzięki zaangażowaniu uwolnionego prymasa oraz postawie społeczeństwa Górnego Śląska, domagającego się powrotu swoich biskupów.

Do Katowic biskupi wrócili 5 listopada 1956 r., owacyjnie witani przez wiernych. Walka z systemem komunistycznym trwała dalej, ale Kościół na Górnym Śląsku już wiedział, że można w niej zwyciężyć, nie tracąc nadziei oraz zachowując wspólnotę i solidarność. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.