Porządkowanie życiorysów

ks. Rafał Bogacki

|

GN 43/2022

publikacja 27.10.2022 00:00

Od początku XVI wieku w Belgii działa grupa jezuitów zwanych bollandystami. Zajmują się krytycznym opracowywaniem życiorysów świętych.

Pierwszy tom „Acta sanctorum” opublikowano w Antwerpii w roku 1643. Pierwszy tom „Acta sanctorum” opublikowano w Antwerpii w roku 1643.
wikimedia

Starożytny pisarz Swetoniusz rzetelniej potraktował życiorysy cesarzy niż katolicy biografie swych męczenników – ubolewał Melchor Cano, hiszpański teolog katolicki działający w dobie reformacji. Chociaż wielu w jego czasach badało życiorysy świętych, próbując oddzielić narosłe w trakcie wieków legendy od historycznych wydarzeń, prace nie przynosiły spodziewanych rezultatów.

Mnożenie legend

Problem z owianymi legendą opowieściami dotyczącymi życia świętych zauważył już św. Augustyn, który w V wieku zachęcał do ostrożności w opisywaniu życia męczenników. Mimo że podobne ostrzeżenia pojawiały się częściej, w hagiografiach niejednokrotnie umieszczano historie, których wiarygodność pozostawiała wiele do życzenia. Prawdziwy wysyp legend związanych z życiem świętych pojawił się w średniowieczu. Jednym z najbardziej poczytnych dzieł była wówczas „Złota legenda”, hagiograficzna księga zawierająca czytania o świętych na każdy dzień roku liturgicznego. Jej autor, Jakub de Voragine, żyjący w XIII wieku dominikanin, a następnie biskup Genui, z pewnością nie miał złych intencji. Zebrał w swoim dziele wiele legend, w których mieszały się fakty historyczne oraz elementy apokryficzne. Księga stała się ważnym punktem odniesienia dla kaznodziejów w późnym średniowieczu, a zawarte w niej baśniowe opowieści przez wiele pokoleń karmiły wyobraźnię chrześcijan. Takie opowieści nie przyczyniały się jednak do umacniania wiary chrześcijan, a czasem wręcz jej szkodziły. Gdy w XVI wieku w Kościele pojawiły się reformacyjne nurty, jednym z mocno dyskutowanych artykułów wiary stała się tajemnica obcowania świętych. Przedmiotem krytyki były wprawdzie złożone teologiczne kwestie, ale handel relikwiami czy baśniowe elementy w życiorysach osób kanonizowanych stanowiły dodatkowe argumenty podważające kult świętych. Dlatego w tym czasie pojawiło się wiele prac, w których krytycznie zaczęto podchodzić do legendarnych opowieści. Prawdziwy przełom nastąpił na początku XVII wieku w Antwerpii. Właśnie tam grupa belgijskich jezuitów, na polecenie swojego generała, podjęła starania mające na celu uporządkowanie życiorysów świętych. Od nazwiska Jeana Bollanda nazwano ich bollandystami.

Praca u podstaw

Gdy Jean Bolland rozpoczął pracę nad nowym wydaniem „Acta sanctorum”, miał 36 lat. Wraz ze swoim współpracownikiem zaczął gromadzić informacje dotyczące życia świętych oraz ich kultu. Badania objęły nie tylko tych, którzy zostali kanonizowani, ale także postaci czczonych w lokalnych Kościołach, których świętość nie została oficjalnie uznana przez autorytet Kościoła. Praca podlegała ścisłym rygorom krytyki historycznej. Pierwsi bollandyści bez wahania eliminowali z otrzymanych akt elementy baśniowe, traktując wiele podań jako wyraz mentalności tworzących je ludzi i oddających klimat danej epoki. W ten sposób z przebadanej przez nich dokumentacji usunięto wiele szkodliwych dla wiary przesądów.

Poszukiwanie dokumentów i materiałów źródłowych wymagało podróżowania przez bollandystów po Europie. Założyciel grupy nie wyznaczył żadnych ram chronologicznych czy geograficznych. Interesował się zarówno męczennikami z pierwszych wieków chrześcijaństwa czy świętymi epoki średniowiecza, jak i tymi, których czciły Kościoły Wschodnie. Aby zgromadzić jak najwięcej danych, bollandyści korespondowali z licznymi prowincjami Towarzystwa Jezusowego rozsianymi po całej Europie. Informacji dostarczali także podróżujący po świecie współpracownicy. Opublikowane niedawno listy irlandzkiego oficera z XVII wieku zatrudnionego w hiszpańskiej marynarce wojennej pokazują na przykład, w jaki sposób zdobyto informacje o jednym ze współpracowników św. Patryka. Sam Bolland przeprowadzał kwerendy w wielu europejskich bibliotekach, w tym, na zaproszenie papieża Aleksandra VI, tych znajdujących się w Rzymie. Praca jezuitów wymagała rozległej wiedzy historycznej i znajomości kilku języków obcych.

„Acta sanctorum”

Sześć pierwszych tomów „Acta sanctorum” opublikowano w połowie XVII wieku. Księgi zawierały życiorysy świętych wspominanych przez Kościół w styczniu i lutym, a także listę osób, których kult nie został oficjalnie zatwierdzony. Kolejne tomy ukazywały się następnie co kilka lat. Każdy żywot był opatrzony wstępnym komentarzem, w którym zawarto między innymi ocenę wartości przekazu historycznego. Następnie opisywano wydarzenia z życia świętego, historię jego kultu oraz inne dane związane na przykład z relikwiami, kościołami wzniesionymi ku jego czci, odpustami czy świętami. Dzieło bollandystów zostało przyjęte z aprobatą zarówno przez katolików, jak i protestantów.

Po kasacie jezuitów w 1773 roku bollandyści funkcjonowali jeszcze kilkanaście lat. W 1788 roku grupa została rozwiązana przez cesarza Austrii, Józefa II Habsburga. Sam cesarz miał powiedzieć z pogardą, że praca bollandystów „niewiele interesuje prawdziwie wykształconych ludzi”. Akta i materiały zostały jednak ocalone i kilkanaście lat po odrodzeniu zakonu jezuitów, w 1837 roku, prace zostały podjęte na nowo. Kolejne reformy kalendarza liturgicznego, także te związane z Soborem Watykańskim II, opierały się w znacznej mierze na pracy bollandystów. Ich dzieło trwa do dziś, a znajdujące się w Opactwie św. Michała w Brukseli archiwum jest największym na świecie zbiorem dokumentacji dotyczącej świętych.

Jedynym Polakiem wśród bollandystów był pochodzący z Rybnika jezuita, ks. Henryk Fros. „Księga imion i świętych” jego autorstwa stanowi do dziś najbardziej wyczerpujące na polskim rynku kompendium wiedzy o świętych.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.