Rzeczy ostateczne

Franciszek Kucharczak

|

GN 43/2022

publikacja 27.10.2022 00:00

Niebo istnieje. Piekło też. Bóg chce nas wszystkich w tym pierwszym, ale niestety nie wszyscy podzielają to pragnienie.

„Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga,  1467–1471. „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga, 1467–1471.
wikimedia

Któregoś dnia w roku 43 św. Paweł przeżywa wizję nieba. Po latach zwierzy się z tego Koryntianom (2 Kor 12,2). Pisze o „znajomym człowieku” (z kontekstu jasno wynika, że chodzi o niego), który „został porwany aż do trzeciego nieba”. Po chwili dodaje: „Został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać”. Doświadczenie musiało być tak realne, że apostoł nie wie nawet, czy było to „w ciele, czy poza ciałem”. Zapewne na tej podstawie Paweł stwierdzi później, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).

Dziewiętnaście wieków później podobne doświadczenie dane było św. Faustynie.

„Święty Pawle, rozumiem cię teraz, żeś nie chciał opisywać nieba, aleś tylko powiedział, że – ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym, co Go miłują” – napisała potem sekretarka Bożego Miłosierdzia.

„Kiedy podczas adoracji odmawiałam Święty Boże, kilkakrotnie, wtem ogarnęła mnie żywsza obecność Boża i zostałam w duchu porwana przed Majestat Boży. I ujrzałam, jak oddają chwałę Bogu Aniołowie i Święci Pańscy. Tak wielka jest ta chwała Boża, że nie chcę się kusić opisywać, bo nie podołam, a przez to – aby dusze nie myślały, że to już wszystko, com napisała” – czytamy w „Dzienniczku”. Mimo wszystko jednak święta, ze względu na posłuszeństwo, zawarła tam więcej opisów nadprzyrodzonej rzeczywistości zbawionych. „Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do Źródła wszelka chwała i cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego, którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią. To Źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia” – zapisała w „Dzienniczku” pod datą 27 listopada 1936 roku.

Tam się nie grzeszy

Doświadczenie nieba w różnym stopniu było dane wielu świętym, co można wnioskować z ich pism bądź zachowanych świadectw. Święty Bernard z Clairvaux mówi, że w niebie nie ma nic takiego, czego by człowiek nie chciał, a jest wszystko to, czego zapragnie. Nawiązując do tego św. Alfons Liguori pisze, że zbawieni po wejściu do nieba nie spotykają niczego, co by ich trapiło. „W niebie nie ma ani śmierci, ani obawy śmierci; nie ma ani boleści, ani chorób, ani ubóstwa, ani niewygód, nie następuje noc po dniu, ani zimno po gorącu; ale bez przerwy trwa dzień pogodny, bez przerwy wiosna miła. Nie ma tam ani prześladowania, ani nienawiści; wszyscy bowiem kochają się wzajemnie, a każdy cieszy się z cudzego dobra jak ze swego. Nie ma tam obawy potępienia, ponieważ dusza utwierdzona w łasce Bożej nie może już grzeszyć ani Boga utracić” – stwierdza w nauce „O niebie”.

Święty biskup zapewnia, że – w odróżnieniu od rzeczywistości doczesnej – w niebie „dusza widzi, że ją Bóg miłuje i że z tej miłości już nigdy nie wypadnie”. Zauważa też, że o ile dobra ziemskie szybko tracą urok i przestają zadowalać, o tyle dobra niebieskie „nigdy się nie przykrzą, ale zawsze i w zupełności nasze pragnienia zaspokajają”. Dobra te zawsze wydają się nowe. „Pomimo że je zawsze otrzymujemy, zawsze jednak ich pragniemy” – uczy biskup. Nic tam nie spowszednieje. „Dusza będzie zawsze syta i zawsze pragnąca; zawsze pragnąca i zawsze nasycona zupełnym zadowoleniem” – stwierdza.

Trudna poczekalnia

Święty Grzegorz Wielki, papież (VI wiek), mówił, że sprawiedliwi wchodzą do nieba natychmiast po śmierci, dotyczy to jednak niewielu osób, ponieważ znaczna większość ludzi potrzebuje oczyszczenia w życiu pozaziemskim. Między innymi to nauczanie posłużyło do sformułowania przez Kościół doktryny o czyśćcu. Korespondują z nim doświadczenia duchowe bardzo wielu świętych. Na przykład św. Gertruda odczytała jako dar Boży zdolność i pragnienie ofiarowania trudów życia za dusze czyśćcowe i przez całe życie gorliwie to robiła. Święta Brygida Szwedzka w nadprzyrodzonej wizji zobaczyła czyściec. „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu” – miał jej powiedzieć anioł.

Święty Jan Vianney nazywał czyściec izbą chorych i stale zachęcał wiernych do modlitwy i ofiarowania odpustów za przebywające tam dusze. „Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma” – zapewniał w jednym z kazań.

Morze ognia

Był 13 lipca 1917 roku, gdy w portugalskiej Fatimie Matka Boża pokazała trójce pastuszków piekło. Łucja, Hiacynta i Franciszek dostrzegli „jakby morze ognia”, w którym były zanurzone demony i dusze. Widok skręcających się z bólu potępionych, ich wycie i jęki rozpaczy „przerażały i wywoływały dreszcz grozy”. Głęboko wstrząśnięte dzieci otrzymały później od Maryi wyjaśnienie, że „wiele dusz idzie na wieczne potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”. Dla nich samych doświadczenie to było silną motywacją do modlitwy i pokuty za zagrożonych potępieniem grzeszników.

To, co zobaczyły dzieci fatimskie, stanowiło część tzw. pierwszej tajemnicy. W 1941 roku Łucja, już jako zakonnica, otrzymała upoważnienie od biskupa do ujawnienia jej treści.

Fatimska wizja piekła nie była czymś nowym. Nadprzyrodzone poznanie stanu, w jakim znajdują się potępieni, nieobce było wielu świętym, choć z reguły stanowiło to doświadczenie indywidualne. Zawsze też jego powodem było skłonienie ludzi do troski o zbawienie własne i innych. „Mam najżywsze pragnienie stanięcia w bramie piekła – żeby uniemożliwiać duszom wejście tam” – wyznała św. Katarzyna ze Sieny po tym, jak Bóg wyjawił jej istotę cierpień potępionych. Największe z nich to niemożność oglądania Boga, przed którym dusza na moment staje w chwili śmierci, po czym na wieczność Go traci. Drugim źródłem cierpień są bezustanne zgryzoty sumienia, gdy potępiony widzi z przerażającą jasnością, że dobrowolnie odrzucił miłość Boga i Jego łaskę. Trzecią męką jest ciągły widok i towarzystwo szatana w całej jego odrażającej postaci. Jest wreszcie ogień, który „pali, a nie trawi”, a stopień wynikającego z tego cierpienia zależy od rozmiaru zła, jakiego dusza dopuściła się na ziemi.

Zabiegajcie o zbawienie

Doświadczenie Katarzyny jest spójne z tym, co widziało wielu innych świętych, np. św. Teresa z Ávila, św. Paweł od Krzyża, św. Jan Bosko czy św. Faustyna. Ta ostatnia zapisała w „Dzienniczku”, że z rozkazu Bożego była w przepaściach piekła „na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest”. Zanotowała: „Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło”. Dalej przyznaje, że to, co zobaczyła, wzmogło jej determinację ratowania dusz. „Jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich” – zapewnia. I dodaje: „O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem”.

Wizje piekła, jakie mieli święci, są zgodne z opisem ewangelicznym. Trzeba bowiem pamiętać, że sam Pan Jezus niejednokrotnie mówi o „piekle ognistym”, w którym panuje „płacz i zgrzytanie zębów” i gdzie „robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”. Święty Paweł uczy, że o zbawienie należy zabiegać z „bojaźnią i drżeniem”. Beztroskie założenie, że „Bóg i tak wszystkich zbawi” nie znajduje potwierdzenia ani w Ewangelii, ani w doświadczeniach świętych.

Należy jednak unikać postaw skrajnych: z jednej strony odrzucenia prawdy o rzeczach ostatecznych – niebie i piekle – a z drugiej dostrzegania we wszystkim diabła i zatracania radości Ewangelii. Prawdą jest bowiem, że na naszym zbawieniu najbardziej zależy Bogu, mogą więc być spokojni ci, którzy szczerze chcą pełnić Jego wolę. A Jego wolą jest, żebyśmy pamiętali nie tylko o swoim zbawieniu. Tego domaga się miłość – środowisko życia w niebie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.