Orędownik

Wiesława Dąbrowska-Macura wsp. B. Gancarz, M. Jakimowicz, ks. A. Stopka

|

GN 42/2005

publikacja 14.10.2005 13:10

Dwa gesty były charakterystyczne dla Jana Pawła II: szeroko rozpostarte ramiona, kiedy spotykał się z ludźmi,i złożone dłonie, gdy rozmawiał z Bogiem. Zawsze na kolanach, nawet wtedy, gdy te kolanaz powodu starości i choroby zginały się z wielkim trudem.

Orędownik East News/Polaris/A. Pizzoli

Pierwsze słowa, które następnego dnia po zamachu ciężko ranny Ojciec Święty skierował do czuwającego przy nim ks. Stanisława Dziwisza, brzmiały: „Czy odmówiliśmy już kompletę?”, czyli modlitwę brewiarzową odmawianą przed snem. Dla Jana Pawła II rozmowa z Bogiem była najważniejszym zajęciem w ciągu dnia. Zawsze miał na nią czas. I nigdy nie liczył minut czy godzin spędzonych na modlitwie. Nawet gdy wokół były tysiące ludzi, gdy błyskały flesze aparatów fotograficznych, a każdy ruch, gest, minę śledziły telewizyjne kamery.

Oddychał modlitwą
Tę umiejętność skupienia, mimo zmęczenia, ceremoniału, kamer i szyb pancernego samochodu zauważali i podziwiali wszyscy, którzy często towarzyszyli Papieżowi. „Jest coś niewiarygodnego w jego skupieniu. On naprawdę rozmawia z Bogiem bardzo osobiście. W tym skupieniu jest naprawdę wielki” – zauważył przed laty znany pisarz Ernest Bryll. Przyjaciel Jana Pawła II, krakowski pisarz i poeta Marek Skwarnicki mówi, że na całe życie zapamięta widok Papieża modlącego się bardzo długo w mistycznym skupieniu w Fatimie. – Gdyby nie ceremoniarz, który poruszył go lekko, dając znak do przejścia do kolejnego punktu programu pielgrzymki, ta niezwykła modlitwa trwałaby pewnie jeszcze dłużej – dodaje Marek Skwarnicki.

– Modlitwa była jego naturalnym odruchem. Tak jakby oddychał modlitwą – mówi o. Leon Knabit. – Nauczyłem się od niego, że jeśli przed nią wszystko ustąpi na dalszy plan, wówczas modlitwa daje sobie radę z najbardziej zapracowanym dniem.

A dni Jana Pawła II były niezwykle zapracowane. Mimo to bardzo często przerywał swoje obowiązki, szedł do kaplicy i modlił się. Prawdopodobnie codziennie odprawiał nabożeństwo Drogi Krzyżowej, nie rozstawał się z różańcem.

– Wydaje mi się, że Jan Paweł II miał dar ustawicznej modlitwy. Wymiar kontemplacyjny był obecny w każdym spotkaniu, w rozmowie, w posiłkach. Czuło się z jednej strony pełną obecność Ojca Świętego, a zarazem pewną nieobecność, nie obcą, ale świętą nieobecność. Widać było, jak ten „moment mistyczny” cały czas w nim pracuje – opowiada o. Maciej Zięba. – Widziałem to też na konferencjach, w których uczestniczyłem, na synodzie itp., gdzie był obecny przez wiele godzin, gdzie był aktywny, zabierał głos, a równocześnie pod stołem miał różaniec, którego paciorki się przewijały cały czas. Widziałem, że cały czas się modlił, chociaż to nie było ostentacyjne, lecz czynione bardzo dyskretnie, ukradkiem. Większość obecnych tego nie zauważała.

Specyfiką pontyfikatu Jana Pawła II były poranne Msze papieskie, na które zawsze byli zapraszani jacyś goście. Ojciec Leon Knabit nieraz odprawiał Mszę św. z Janem Pawłem II. – Stałem obok niego w czasie Mszy świętej. Widziałem jego skupienie. Ale to nie było zawstydzające. Ja po prostu cieszyłem się, że stoję obok kogoś, kto nie boi się wejść w nieznany świat modlitwy jak do ciemnego lasu – wspomina.

Dla papieskiego ceremoniarza bp. Piero Mariniego wielkim przeżyciem była Msza św. w Wieczerniku. – Była to jedna z Mszy najbardziej przeżytych, intymnych – wspominał w jednym z wywiadów. – Po jej zakończeniu Papież chciał tam pozostać w ciszy, na modlitwie.

O co modlił się Papież?
Ojciec Święty polecał Panu Bogu sprawy całego świata: te wielkie i ważne, ale także prywatne intencje osób, które prosiły go o modlitwę. Do Watykanu napływało mnóstwo listów z prośbami, by Ojciec Święty pomodlił się w konkretnej sprawie. Pracownicy Sekretariatu Stanu, którzy zajmowali się papieską korespondencją, czytali je, a następnie na kopertach naklejali karteczki z intencjami. Takie przesyłki trafiały bezpośrednio na biurko Papieża lub na klęcznik w prywatnej kaplicy. Ojciec Święty modlił się w intencjach nadawców, dotykając ręką listów. Wiele z tych próśb pochodziło od dzieci. 12-letnia Asia z Polski napisała w swoim liście: „Pomóż mi, Ojcze, wymodlić łaskę zdrowia dla mnie i moich bliskich, abym tak jak inne dzieci umiała cieszyć się życiem już jako zdrowa dziewczynka”.
Marek Skwarnicki modlił się z Ojcem Świętym w jego prywatnych kaplicach w Watykanie i Castel Gandolfo. Opowiada, że Papież miał wtedy przed sobą długie spisy osób, za które się modlił. – Wielką łaską dla mnie i mojej rodziny był fakt, że Papież wielokrotnie modlił się również w naszej intencji. Sam też o modlitwę prosił – dodaje poeta.

Najpiękniejsze zdjęcie Arturo Mariego
Arturo Mari wielokrotnie widywał Jana Pawła II podczas modlitwy. Właśnie w czasie modlitwy zrobił mu najpiękniejsze, jego zdaniem, zdjęcie: Papież jest na nim przytulony do krzyża. To było w Wielki Piątek tego roku, w czasie Drogi Krzyżowej w Koloseum, w której Ojciec Święty uczestniczył za pośrednictwem telewizji w swojej prywatnej kaplicy.

Takich poruszających chwil i wydarzeń związanych z modlitwą przez prawie 27 lat Arturo Mari przeżył wiele. Nieraz wracał do Pałacu Apostolskiego po skończonej pracy, bo trzeba było sfotografować jakąś niecodzienną sytuację. – Pamiętam, że to było 1 stycznia. Bp Dziwisz prosił, bym szybko wrócił do Domu Papieskiego. W prywatnej kaplicy na posadzce klęczał Ojciec Święty. Obok, na wózku inwalidzkim, siedział młody chłopak. Był chory na raka – opowiada. – Papież swoje ręce włożył w dłonie tego chłopca i tak modlił się około pół godziny. Wreszcie wstał, spod koloratki wyjął krzyżyk na łańcuszku, zdjął go i nałożył na szyję tego chłopca. Chłopak wolno podniósł głowę i z ogromnym wysiłkiem powiedział: „Dziękuję, Ojcze Święty, żeś mnie przyjął. Do zobaczenia w raju”.
Papieski fotograf ze wzruszeniem wspomina też podróż z Janem Pawłem II do Ziemi Świętej w 2000 r. – W czasie tej pielgrzymki wielokrotnie się wzruszyłem. Nie wstydzę się tego powiedzieć – wyznaje. – W Betlejem, kiedy prawie wszyscy wyszli z kaplicy Narodzenia, przygotowano Ojcu Świętemu małe krzesło i podano brewiarz... Widok modlącego się w tym miejscu Papieża wzruszył mnie do głębi. Albo w Jerozolimie, w czasie modlitwy Papieża na Kalwarii. To było mistyczne doświadczenie, widoczne w jego twarzy, oczach. Ojciec Maciej Zięba mówi, że na określenie modlącego się Jana Pawła II nie bałby się użyć słowa „mistyk”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.