Gigant we wsi

Przemysław Kucharczak

|

29.06.2005 11:57 GN 27/2005

publikacja 29.06.2005 11:57

Jest dwa i pół razy większy od Wawelu, a stoi sobie samotnie... w małej wiosce Lubiąż.

Gigant we wsi Henryk Przondziono

To między Wrocławiem a Legnicą. Wokół pola, żadnego większego miasta. I nagle przed oczami przejeżdżającego wyrasta ten gigant. Większość sal stoi w nim pusta, bo właścicieli dwieście lat temu wyrzucono. To dawny klasztor cystersów.

– Samych dachów tu jest dwa i pół hektara – mówi Eugeniusz Mytnik, administrator. – A fasada ma długość aż 223 metrów! W Europie tylko pałac Eskurial w Hiszpanii ma dłuższą fasadę – dodaje.

Carski generał straszy w kościele
Ten niesamowity dawny klasztor o mało nie popadł w ruinę. Mury już pękały. Na wspaniałe freski przez dziurawe dachy już lała się woda. Na szczęście to przeszłość. Od 1989 roku tego giganta remontuje wrocławska Fundacja Lubiąż. Eugeniusz Mytnik jest jej pracownikiem. Mieszka niedaleko. W latach 80. pracował w „Ruchu”. – Wtedy nieraz szedłem do pracy ze ściśniętym sercem. Tu jest inaczej, bo serce rośnie na widok tego, jak ten obiekt wraca do życia – mówi z pasją. Mytnik jest z wykształcenia technikiem rolnikiem, który zakochał się w historii. Zwłaszcza w historii Lubiąża i dziejach II wojny światowej.

Wprowadza nas do gotyckiego kościoła, który wznieśli cystersi. Gołe mury, nagie, kamienne ołtarze. To kościół najwyraźniej odarty ze swoich dawnych wspaniałości. – Zobaczcie, na tych ściennych malowidłach są rosyjscy, carscy generałowie: po prawej Kutuzow, a po lewej Suworow – Mytnik zatrzymuje się w przedsionku kościoła.

– Co takiego?! – robimy wielkie oczy. Suworow to generał, który w 1794 roku doprowadził do rzezi mieszkańców warszawskiej Pragi. – To dlatego, że w tym klasztorze aż do 1948 roku stacjonowało wojsko radzieckie. Widać Rosjanie uznali, że przedsionek dawnego kościoła to dobre miejsce do upamiętnienia ich bohaterów – wyjaśnia spokojnie Mytnik.

Pamiątka po Adolfie
Takich niezwykłych pamiątek po nieproszonych gościach jest w tym klasztorze pełno. Przez jedną z klatek schodowych biegnie szlaczek w... czerwone gwiazdy, sierpy i młoty. – Wcale nie będziemy tego zamalowywać, ludzie będą mogli przyjrzeć się mu z bliska. To też jest część historii tego miejsca – mówi Mytnik.

Z boku kościoła nad drzwiami widać wyryte imię jednego z biskupów wrocławskich z datą: 1707. Jednak nad sąsiednimi drzwiami napis jest skuty. – Tu było wyryte imię Adolfa Hitlera i rok 1936 – wskazuje Mytnik. – Bo wtedy Hitler odwiedził Lubiąż. Ten napis skuto w latach 70. A szkoda, bo dzisiaj to jest tylko świadectwo trudnej historii tego miejsca – mówi.

Ostatnia wojna była kolejnym dramatycznym rozdziałem dla lubiąskiego klasztoru. W jego lochach Niemcy uruchomili fabrykę części do rakiet V1 i V2. Do niewolniczej pracy zmuszali więźniów.

Okradzione mumie
Rok 1945: uciekają Niemcy, nadchodzą Sowieci. Czego nie ukradli pierwsi, splądrują drudzy.
Radzieccy żołnierze szybko odkrywają, że w krypcie pod kościołem stoją trumny Piastów dolnośląskich. Ich ciała świetnie się zachowały w formie mumii. Rosjanie rozbijają więc wszystkie trumny i wyrzucają ciała na kamienną posadzkę. Dlaczego to robią? Bo szukają skarbów.

Książęta zapewne mieli w swoich trumnach przy sobie jakieś insygnia władzy: berła, jabłka, miecze. Rosjanie wszystko to ukradli. – W tej krypcie jest 98 mumii książąt, ich żon, opatów. Ale nie wiadomo, która mumia jest czyja... Tylko mumię najwybitniejszego śląskiego malarza, Michała Leopolda Wilmanna, udało się naukowcom rozpoznać – mówi Mytnik. Wśród tych 98 mumii są ciała ludzi, o których dzieci uczą się w szkołach. Jedna z nich leży tu już od 803 lat: to ciało Bolesława Wysokiego, który był pierwszym dolnośląskim Piastem.

To właśnie Bolesław sprowadził tu cystersów w 1163 roku. Zakonnicy do tutejszej puszczy i biedujących osad przynieśli cywilizację: nowe metody uprawy roślin i wznoszenia budynków, świetną organizację. Umieli pisać. Dzięki tym mnichom w białych habitach Dolny Śląsk zaczął gwałtownie doganiać Europę.
Skutek uboczny? Zakon cystersów dzięki wspaniałej organizacji szybko się bogacił. Były pieniądze na rozbudowę klasztoru. – Do lubiąskich cystersów należały wsie na ogromnym obszarze, nawet pod Oświęcimiem na wschodzie i pod Bydgoszczą na północy – mówi Mytnik. Idziemy z nim korytarzami na parterze klasztoru. – Pomieszczenia tutaj na dole były rodzajem magazynów i sal wystawowych. Są bogato zdobione. Zakonnicy spali w uboższych salach na piętrze – dodaje.

Płaczą po 15-latku
Jest rok 1675. 15-letni Jerzy Wilhelm IV, bardzo dobrze zapowiadający się książę legnicko-brzeski, postanawia wybrać się na polowanie. Ten chłopak to ostatni mężczyzna z dumnej dynastii Piastów, potomek władców Polski. Choć na jego dworze mówi się po niemiecku, on sam włada sześcioma językami, między innymi polskim. Nic dziwnego: jego zmarły tata Chrystian przez wiele lat mieszkał w Polsce, a nawet myślał o ubieganiu się o polski tron.

Problem w tym, że Jerzy wyrywa się na polowanie, choć nie do końca wyleczył się z ospy. I na polowaniu dopada go gorączka. 21 listopada ostatni Piast umiera na zamku w Brzegu nad Odrą.
Zakonnicy z Lubiąża są wstrząśnięci śmiercią tego dobrego chłopca. Malarz Michał Wilmann wspina się na rusztowanie i zaczyna malować. Kładzie na sklepieniu czerń, biel, złoto. Wyczarowuje pędzlem... historię dynastii śląskich Piastów.

Minęło 330 lat. Stoimy dzisiaj w tym samym miejscu i gapimy się w górę. Wilmann namalował nad naszymi głowami cztery czarne orły z białymi przepaskami. Taki orzeł to godło dolnośląskich Piastów. Jednak każdy z orłów wygląda nieco inaczej. – Zobaczcie, pierwszy jest otoczony pawimi piórami! – pokazuje Eugeniusz Mytnik. – To symbol czasów, w których śląscy Piastowie byli otoczeni potęgą i przepychem – mówi.

Patrzymy na następne orły. Jeden rozpościera skrzydła na błękitnym niebie, inny wśród ponurych skał. Przypomina się cała historia Śląska, z okresami pokoju i potwornie niszczycielskich wojen. Ostatni z orłów, z potarganymi i wypadającymi piórami, wypuszcza ze szponów drogocenne jabłko: symbol książęcej władzy. To symbol śmierci młodego Jerzego, ostatniego z dynastii.

Choć malarz Wilmann namalował dla Lubiąża około trzystu obrazów, dzisiaj nie ma tu ani jednego. Większość po wojnie wywieziono do muzeów w Warszawie i Wrocławiu. Podobnie jak dziesiątki figur czy średniowiecznych płyt nagrobkowych. To szokujące, ale muzea ani myślą o ich zwrocie, nawet wtedy, gdy te zabytki tylko pokrywają się kurzem w magazynach.

Prusacy niszczą
Do tego ogromnego klasztoru przylega ogromny pałac opata. Opat często wcale nie był zakonnikiem. Ba, nie musiał być nawet duchownym. Jego pałac kipi od wspaniałości. W olśniewającej sali książęcej na wchodzących patrzą z góry potężne figury cesarzy austriackich, którzy do XVIII wieku władali Śląskiem. A na suficie wisi jedno z największych malowideł Europy. To był okres świetności klasztoru. Mieszkało w nim nawet 120 cystersów.

W 1740 roku Śląsk zdobyli jednak Prusacy. I wkrótce nadeszły dla mnichów ciężkie czasy. W 1810 roku król pruski skasował zakon cystersów i przywłaszczył sobie wszystkie jego dobra.
Przepadło wiele zabytków i wszystkie cenne książki, które cystersi od wieków gromadzili w bibliotece. W klasztorze Prusacy urządzili szpital. Duże sale pocięli ściankami na szereg małych klitek. Obniżyli stropy, żeby oszczędzić na ogrzewaniu.

Dlatego teraz, w czasie remontu, robotnicy burzą także te ścianki i wywożą setki ton gruzu. Czasem przy tej okazji klasztor odsłoni którąś ze swoich licznych tajemnic. – O, wejdźmy na przykład do tej sali. Niedawno odkryliśmy tu na sklepieniu freski niezwykłej urody – pokazuje Mytnik. – Proszę zobaczyć, jakie żywe są do dzisiaj te kolory! – mówi. Rzeczywiście. Widać też, że te freski położył jakiś artysta wysokiej klasy. Jak wszyscy, którzy tworzyli w Lubiążu. Tu wszystko ma klasę. – Na parterze jest ponad dwieście sal, ale nie ma dwóch takich samych! Każda ma inny wystrój sklepienia – tłumaczy z zapałem Mytnik.

Niestety, na razie można zwiedzić tylko drobną część lubiąskich wspaniałości. Remont trwa, więc z czasem miejsc do zwiedzania przybędzie. – Jednak już teraz co roku w drugi weekend maja można ten obiekt zwiedzić w całości – zachęca Mytnik. Jeśli Fundacji uda się zdobyć pieniądze, będzie można tu nie tylko zwiedzać, ale i odpoczywać. W dalszych planach jest nawet budowa w Lubiążu bazy kajakowej i amfiteatru.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.