Rekolekcje dziennikarzy

ks. Tomasz Jaklewicz i Przemysław Kucharczak

|

GN 16/2005

publikacja 20.04.2005 18:40

Dziennikarze świeckich mediów łykali łzy,mówiąc o śmierciJana Pawła II.A nawet apelowalio modlitwę.

Rekolekcje dziennikarzy Henryk Przondziono

Takie wzruszające chwile widzieli w telewizji nie tylko Polacy. Nawet w Stanach Zjednoczonych wielu popularnym prezenterom drugiego kwietnia drżały głosy. Wyjaśniali to telewidzom: „Przepraszam, ale jestem katolikiem”.

Specjalne podziękowanie do polskich dziennikarzy wystosował arcybiskup katowicki Damian Zimoń. „Nie wstydziliście się wzruszenia i łez, ale w Waszych słowach nie zabrakło też chrześcijańskiej nadziei.

Dzięki Wam przeżyliśmy w tych dniach niezapomniane rekolekcje” – napisał. I zacytował słowa, które kiedyś do dziennikarzy skierował sam Jan Paweł II: „W świecie prasy, radia i telewizji, w kinematografii i w internecie starajcie się otwierać drzwi przed Tym, który w swym miłosierdziu zechciał stać się dla nas bramą zbawienia.

Środki społecznego przekazu będą wówczas światem prawdziwej komunikacji, światem prawdy i radości, a nie iluzji. Modlę się o to gorąco i powierzam Waszą pracę Maryi, Matce Wcielonego Słowa”.

Polscy dziennikarze telewizyjni pokazywali telewidzom przeżycia milionów ludzi. Jednak nikt ich nie pytał o własne przeżycia. Zapytali więc ich o to dziennikarze „Gościa”.

Piotr Kraśko, dziennikarz TVP
Nauczył nas, jak umierać

Trzy ostatnie dni Papieża to były dla mnie najtrudniejsze dni od czasu, kiedy wykonuję zawód dziennikarza. Na pewno. Każda chwila to było ogromne napięcie, że to może się stać, i nadzieja, że jednak nie. Nikt nie chce relacjonować takich wydarzeń. Tak myślałem wtedy. Tymczasem teraz myślę inaczej. Dwie godziny po śmierci Papieża rozmawiałem z kard. Grocholewskim. Mówił, że ta śmierć jest tryumfem. Sposób, w jaki odszedł Papież, jest zupełnie niezwykły. Wszystkie krytyki Papieża, sugestie, że powinien podać się do dymisji, okazały się zupełnie bez sensu. On wiedział, kiedy Pan Bóg zechce go powołać do siebie, czuł to. Chciał zostać w swoim domu. Sposób, w jaki odszedł, tyle mówi o nim, ile wszystkie dni jego pontyfikatu. To, co stało się po, było też zupełnie niewy-obrażalne. Myśmy spodziewali się, że dla ludzi będzie to wielkie wydarzenie, że ludzie będą płakać, że przyjedzie wielu ciekawskich. Ale wszystko potoczyło się inaczej. Ten klimat tutaj, w Rzymie, jest taki, jak o tym mówił kard. Ruini: Papież widzi już i dotyka Boga. Myślę, że ludzie koło bazyliki bardzo w to wierzyli. Czuło się obecność Papieża. Dla mnie było to uderzające, że ludzie, którzy byli przy śmierci Papieża zaśpiewali „Te Deum Laudamus”. Dzięki Ci, Boże, za tego Papieża, za ten pontyfikat. To jest też sugestia, w jaki sposób powinniśmy o tym myśleć. Żal, smutek – tak, ale jako ludzie wierzący powinniśmy sobie powiedzieć: po pierwsze stało się tak, jak Pan Bóg chciał; dwa, że Papież nie odszedł od nas, w jakiś sposób jest z nami i może nawet teraz wymaga jeszcze więcej od nas. Nie chciałbym mówić o polskich mediach. Ale obserwuję na przykład CNN. Widziałem, jak relacjonowali pogrzeb Jasira Arafata, widzę ich tutaj. Oni początkowo podchodzili do tego, jako do wydarzenia politycznego. Nie rozumieli tego, co się dzieje. Pierwszego dnia mówili, oczywiście też z szacunkiem, że wielki człowiek, ale że różnie był oceniany, że zbyt konserwatywny itd. Dziś starają się zrozumieć Tego Człowieka przez pryzmat tych milionów ludzi, którzy tutaj przyjechali. Oni sami tego nie ogarniają. Ale widzą, że dzieje się coś niezwykłego, czego się nie spodziewali, z czym nie mieli do czynienia. To im się udziela. Dla mnie jedną z najbardziej przejmujących rzeczy jest to, co usłyszałem od osoby, która była przy śmierci Papieża. „On uczył nas całe życie, uczył nas swoim życiem. Teraz uczył nas, jak umierać”. Często myślę o tym zdaniu. Co może być ważniejszego, niż uczyć ludzi, jak żyć i uczyć ich, jak odejść? To zupełnie niezwykłe doświadczenie dla mnie, obok dziesiątków innych.

Grzegorz Miecugow, TVN 24
Nic już nie będzie takie samo

Odbywałem długie rozmowy o Janie Pawle II z moim 20-letnim synem. Żona absolutnie nie chciała słyszeć o oglądaniu filmów, patrzyła tylko na moją stację i płakała. A w pracy? Mój kolega Szymon Hołownia, który jest dziennikarzem piszącym, powiedział mi w Środę przed pogrzebem Ojca Świętego: „Widzę, że wprowadziłeś na antenie nutkę lekkiego uśmiechu”. Tymczasem ja niczego nie wprowadzałem! Ona się sama pojawia! Jeśli wokół pogrzebu dzieje się tyle dobrych rzeczy, to trudno się nie uśmiechnąć. Wystarczy wyjść na ulicę, żeby zobaczyć, jak bardzo stosownie zachowują się ludzie. Nawet kierowcy ustępują sobie miejsca. To nie będzie trwałe zjawisko. Święta zawsze czymś się różnią od szarej codzienności. Ale mimo wszystko… Pamięta pan Sierpień 80 i rok 89, kiedy Mazowiecki został premierem? To były dla nas wszystkich wielkie wydarzenia, podczas których byliśmy zjednoczeni. Te wydarzenia były później dla Polaków punktami odniesienia. Ten kwiecień też już zawsze będzie dla nas takim punktem odniesienia. Odtąd już nigdy nic nie będzie dla Polaków takie samo. I dlatego coś w nas jednak po tym kwietniu zostanie.

Kamil Durczok,dziennikarz TVP
Jeszcze jedno zwycięstwo Papieża

Odczuwanie doniosłości tych wydarzeń jest osłabione, ponieważ jesteśmy zwyczajnie zmęczeni. Pracujemy 13–16 godzin na dobę. Dzieją się obok nas rzeczy nieprawdopodobne. Jeśli słyszę, że obok siebie będzie siedział premier Izraela i przedstawiciele Autonomii Palestyńskiej, prezydent Bush i premier Iranu, to znaczy, że dzieje się coś niezwykłego. Mamy trochę zachwiany ogląd tego wszystkiego, bo tempo naszej pracy jest szalone. Siedzimy tu między pięcioma windami, dwoma laptopami oraz potężnym, największym w tej chwili na świecie studiem telewizyjnym. I stąd na to wszystko patrzymy. Ale jest poczucie, że dzieje się coś niezwykłego, nawet porywającego. To, jak media to relacjonują, to jeszcze jedno zwycięstwo Papieża. Stałem w kolejce po kawę, przyszła jakaś pani podziękować. Powiedziała, że to niezwykłe, jak media to relacjonują. Odpowiedziałem jej, że realizujemy tylko to, co on kiedyś wymyślił, kiedyś zaczął. On uznał, że skoro media są czwartą władzą, to trzeba je wykorzystać maksymalnie do realizacji dobrych celów. Jeśli jestem tak wykorzystany, to czuję się świetnie i chcę się dawać tak wykorzystywać. Ten medialny nastrój za chwilę się skończy. Nie mam złudzeń. Pytanie, czy jest coś takiego, co zostanie w nas na dłużej. Nie umiem na to pytanie dzisiaj odpowiedzieć. Tego się nie da pojąć w oderwaniu od osoby Jana Pawła II. Tylko taka osoba była w stanie wygenerować ten niezwykły nastrój, ton rozmowy.

Beata Grabarczyk, Polsat
Poczułam się dumna, że jestem Polką

Jechałam do Rzymu z nadzieją, że nie będę musiała wypowiadać słów o śmierci Ojca Świętego. A jednak… Miałam ściśnięte gardło, było mi potwornie ciężko. A zaraz po zejściu z anteny po prostu się rozpłakałam. Bo on nie był zwykłym człowiekiem, obcym czy obojętnym. Odszedł ktoś bardzo bliski, rozumiejący każdego człowieka. W Rzymie zobaczyłam jednak coś, czego nie widziałam w Polakach od kilkunastu lat: że potrafimy być razem! Poczułam się dumna, że jestem Polką. Dumna, bo na pogrzebie w Rzymiepojawili się tak wspaniali, mądrzy Polacy. I to wszyscy, z którymi rozmawiałam! Zobaczyłam ludzi, którzy nie są skomercjalizowani, nie są znisz-czeni przez świat. Mówili dokładnieto, co sama chciałam wyrazić. Choć byłam „w pracy”, tak naprawdę byłam z tymi ludźmi. Mimo bieganiny i załatwiania jakichś technicznych spraw, jednak się wyciszyłam i poukładałam w sobie pewne emocje. Motto Ojca Świętego: „Nie gaście nadziei” i „Nie lękajcie się”, głęboko we mnie teraz zapada. Miałam zaszczyt pożegnać go w Sali Klementyńskiej, dwa dnipo śmierci. Pomodliłam się za niego. Miałam na to30 sekund. Tak sobie jednak myślę, że moja praca też była modlitwą. O co? To była modlitwa dziękczynna za to, że mieliśmy tak wspaniałego człowieka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.