Najważniejsza pielgrzymka

Leszek Śliwa

|

GN 16/2005

publikacja 20.04.2005 18:34

Stadionowi chuligani potępiają burdy podczas meczów i chcą się pojednać. Ludzie, którzy od lat nie byli w kościele, ustawiają się w kolejkach do konfesjonałów. Agresywne, goniące za sensacją media zamieszczają refleksyjne wypowiedzi o umieraniu i życiu wiecznym. Jeszcze kilka tygodni temu to wszystko wydawało się czystą fantazją.

Najważniejsza pielgrzymka Wiele spośród nawróceń, które dokonały się w tych dniach, będzie trwałych. EDYTOR/RafaŁ Klimkiewic

Pamiętacie papieskie pielgrzymki do Polski? Zawsze było tak samo. Niebywały entuzjazm nieprzeliczonych tłumów, chóralne śpiewy i okrzyki na cześć Ojca Świętego. Setki tysięcy osób koczujących całą noc, wszędzie, gdzie był choć cień szansy, by następnego dnia przez chwilę go zobaczyć. I ludzie poproszeni o komentarz do słów Papieża, którzy łamiącym się głosem próbowali wykrztusić, jak bardzo są szczęśliwi, że mogli usłyszeć jego głos. I te owacje, przerywające jego wypowiedzi…

Każdy, kto choć raz znalazł się wśród tłumów oczekujących na Ojca Świętego, nigdy tego nie zapomni. Wzajemna życzliwość ludzi, poczucie bezpieczeństwa, modlitewna atmosfera, to wszystko towarzyszyło Janowi Pawło-wi II, gdziekolwiek się pojawił. Nie tylko w Polsce. Równieżw innych krajach, nawet tych, które uważamy za zeświecczone.

Każda pielgrzymka papieska przypominała mi mimowolnie baśń o królu Midasie, który czegokolwiek dotknął, zamieniał w złoto. To, co działo się w sercach pielgrzymów, trudno określić inaczej niż cud. Ludzie zmieniali się jednak bardzo tylko tam, gdzie Ojciec Święty przebywał, znacznie mniej w pozostałych częściach kraju, który odwiedzał, a w innych państwach ledwie to dostrzegano.

Papieskie umieranie, przechodzenie z jednego świata do drugiego, okazało się wielką, ogólnoświatową pielgrzymką. To, co kiedyś działo się tylko w stłoczonej grupie ludzi czekających na Papieża, teraz dokonuje się jednocześnie na całym świecie.I to w sposób zwielokrotniony.

Cud stał się powszechny, chyba wszyscy czujemy bowiem obecność Ojca Świętego wśród nas.
Cud pierwszy: Wiara
Moc mu pomoże sakramentalna
Narodów stu,
Że praca duchów – będzie
widzialna
Przed trumną tu.

Tuż po śmierci Papieża tłumy ludzi zaczęły spontanicznie gromadzić się w kościołach na całym świecie. Odbywały się niezapowiedziane wcześniej Msze święte. Przed meczem w Sewilli, zamiast minuty ciszy ku czci Ojca Świętego, wszyscy widzowie, piłkarze i sędziowie odmówili modlitwę. – Jestem niewierzący, ale dla Papieża będę się modlił – te słowa wypowiedziane przez młodego człowieka z USA, które usłyszałem w telewizji, jeszcze do niedawna wydawałyby się paradoksem. Teraz nikogo nie szokują.

– Spowiadam teraz codziennie, od rana do wieczora. Kolejki do konfesjonałów są dłuższe niż podczas Triduum Paschalnego! A przecież ci, którzy teraz przychodzą do spowiedzi, w większości nie zrobili tego przed Wielkanocą. I nagle odczuli potrzebę pojednania z Bogiem – mówio. Paweł Kozacki, przeor klasztoru dominikanów w Poznaniu.

– Wielu spośród spowiadających się nie było w kościele od szeregu lat. Często jest to spowiedź z całego życia! Nie można tego nazwać inaczej, jak tylko cudem – dodaje o. Dariusz Cichor, paulin z Warszawy.
Cud drugi: Nadzieja
Twarz jego, słońcem
rozpromieniona,
Lampą dla sług,
Za nim rosnące pójdą plemiona
W światło – gdzie Bóg.

Kto mógłby się spodziewać, że żałobę narodową ogłoszą tak dla nas egzotyczne kraje jak Seszele czy Gabon? Kto odważyłby się prorokować, że to samo uczyni Egipt czy Indie, gdzie katolików jest tak niewielu?

Pamiętam pielgrzymkę Ojca Świętego do Madrytu w 2003 roku. Na Mszę św. na Plaza de Colón przyszło dwa razy więcej ludzi niż przewidywano. – Papież jest taki chory, a jednak przyjeżdża do nas. Jak moglibyśmy zostać w domach – mówiła mi 20-letnia Rocío z Almeríi. – On jest autentyczny, zawsze mówi prawdę. Dlatego wszyscy mu ufają i chcą go słuchać. Tu jest tyle ludzi, a ja się czuję tak, jakby się modlił właśnie za mnie.

Minęły prawie dokładnie dwa lata. W sobotni wieczór na ten sam madrycki plac przyszły spontanicznie tysiące ludzi, by wspólnie się pomodlić. Nikt nic nie ogłaszał. Przyszli sami. Po każdej pielgrzymce papieskiej powtarzano, że czar pryska i po wyjeździe Ojca Świętego wszystko wraca „do normy”. A jednak teraz widzimy, że coś niepostrzeżenie zmieniało się w ludzkich sercach.

Cud trzeci: Miłość
On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń

Chodziłem na mecze przez wiele lat, najpierw jako kibic, potem dziennikarz. Widziałem „pociągi grozy”, którymi jeździli „szalikowcy”. Zdarzało się, że musiałem uchylać się przed kamieniami. Ta plaga zaczęła się w latach siedemdziesiątych. Grupy zaopatrzonych w szaliki w barwach klubowych młodych ludzi już wówczas przychodziły na stadiony nie po to, by oglądać mecze, lecz by się bić.

Doszło do tego, że policja przestała sobie z nimi radzić. Przez kilkadziesiąt lat nic nie pomagało, ani represje, ani perswazje. I oto nagle okazuje się, że w tych ludziach, uważanych przez większość za bezmyślnych chuliganów, rodzi się samokrytyczna refleksja.

Jest piątkowy wieczór, trwa mecz ligowy. Na stadionie pojawia się wieść, jak się potem okazało przedwczesna, o śmierci Papieża. Kibice domagają się przerwania meczu. Wzruszeni piłkarze, płacząc, schodzą do szatni. Następne dni przynoszą lawinę wydarzeń. Kibice zwaśnionych klubów umawiają się sms-ami na wspólne modlitwy. Na stadionach w Krakowie i Chorzowie odprawia się Msze św. za Papieża z udziałem kibiców z całej Polski. Codziennie odbywają się marsze pojednania.

W ciągu tych wszystkich niezwykłych dni polskie społeczeństwo pokazało ogromną solidarność. Na długo zapamiętamy świece i znicze palone przed kościołami i we wszystkich miastach na ulicach Jana Pawła II, lampy gaszone o godzinie 21.37, wspólne modlitwy ludzi, którzy spontanicznie umawiali sięsms-ami i pocztą elektroniczną. – To wszystko minie, tak jak mijają święta – studzą entuzjazm niektórzy.

A jednak jestem głęboko przekonany, że nie mają racji. I to nie tylko dlatego, że wiele spośród nawróceń, które dokonały się w tych dniach, będzie trwałych. Myślę, że to, co przeżyliśmy, zostawi ślad w nas wszystkich.

To nieprawda, że zapominaliśmy słowa, które mówił do nas Jan Paweł II. Po jego śmierci wszyscy odczuliśmy wyrzuty sumienia, że nie zawsze go słuchaliśmy, nie zawsze postępowaliśmy tak, jak on by sobie tego życzył. I dlatego gdy odszedł, podświadomie poczuliśmy, że musimy coś zrobić. Pokazać, że pamiętamy jego nauki, że chcemy się poprawić.

To wszystko, co działo się w tych dniach, jest świadectwem żalu za grzechy i postanowienia poprawy. Tak jakby było wielką potrzebą sakramentu pokuty. A sakrament nigdy nie mija bez śladu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.